wtorek, 4 lutego 2014

Zapraszam !

Chciałabym Was zaprosić do mojego nowego bloga, tym razem nie będzie on dotyczył ligi niemieckiej. Będzie to nowe opowiadanie o lidze hiszpańskiej, a konkretnie o Barcelonie i Realu. Mam nadzieję, że go odwiedzicie i będziecie komentować tak samo świetnie jak to.
http://wybacz-mi-prosze.blogspot.com/p/marionetki.html

Pozdrawiam, Nat

piątek, 8 listopada 2013

Epilog

19 lat później
( Oczami Leny )
Muszę wam chyba opowiedzieć co działo się przez ostatnie lata mojego życia, życia tu, w Dortmundzie. Od naszego ostatniego spotkania nigdzie się stąd nie wyprowadzałam. Ja i nie tylko ja. Został tutaj Łukasz, Marco, Robert, Kuba i oczywiście mój mąż Mario. Dostawali świetne propozycje z najlepszych klubów. Real, Barcelona, Bayern, Manchester.... Oni jednak postanowili zostać w Borussii i to dla niej zdobywać tytuły. Coroczne zwycięstwa w Bundeslidze, 5 pucharów Ligi Mistrzów.... Oczywiście gdy nasi chłopcy przestali już grać jako zawodowi piłkarze, Borussia znalazła nowych, młodych i bardzo zdolnych zawodników, którzy zdobywają dla nas wiele tytułów. Ale o sporcie może już zakończę, zapewne chcielibyście się dowiedzieć co działo się w życiu moim i moich przyjaciół. A więc może zacznę od państwa Lewandowskich. Robert, jeden z najlepszych zawodników świata, pogromca Realu, wielokrotny zdobywca złotej piłki. Ania, mistrzyni Europy w karate tradycyjnym, wspaniała kobieta. Ta dwójka postanowiła, że już zawsze będą zasypiać i budzić się obok siebie, codziennie pili razem herbatę. Że zawsze będą się wspierać i walczyć o miłość, która połączyła ich przed katy. Trzy lata po ślubie Bóg dał im coś co jeszcze bardziej miało zacieśnić ich relacje. Dał im dziecko, które zostało poczęte podczas egzotycznych wakacji. Dziecko początkowo niechciane przez jednego z rodziców. Niechciane przez Anię. Nie chciała ona rezygnować z kariery, bała się, że Robert nie będzie jej chciał gdy jest w ciąży. Nic mu nie powiedziała... Gdy pewnego razu poszła na trening, zemdlała. Kiedy się obudziła w szpitalu, zobaczyła nad sobą uśmiechniętego Roberta.
- Kochanie, zostaniemy rodzicami - powiedział szczęśliwy i pocałował mnie w policzek.
- Robert, ty się cieszysz ? - spytała zszokowana.
- Aniu, oczywiście, że tak. Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi - wtedy odetchnęła z ulgą.
Najgorsze już za nią.

8 - siem miesięcy później znalazła się w tym samym szpitalu, tylko że na porodówce. Obok niej siedział Robert, który mocno trzymał jej rękę.
- Dasz radę kochanie - szeptał.
- Nie, już nie mogę - krzyczała.
- Niech pani prze - powiedziała lekarka.
- Aaaa - wtedy usłyszała głośny płacz, płacz jej dziecka.
- Córeczka pani Aniu - powiedziała położna podając jej maluszka. Była taka malutka, taka śliczna, była jej. Wtedy dziewczyna spojrzała na Roberta. Był wzruszony, widziała łzy na jego policzkach.
- Robert, to nasza córeczka - powiedziała szczęśliwa.
- Jest śliczna. Moja mała Gabi - uśmiechnął się.
- Gabi ? - spytała.
- Podoba ci się ?
- Tak, jest wspaniałe. Gabrysia Lewandowska - lekko pogładziła dziewczynkę po rączce. Mała Gabrysia rosła jak na drożdżach. Oczywiście sport odgrywał w jej życiu ważną rolę. Jednak nie trenowała ani piłki, ani karate. Zajęła się siatkówką. Teraz szesnastoletnia Lewandowska gra w jednej z dortmundzkich drużyn oraz reprezentacji naszego kraju. Jest też zakochana w pewnych chłopaku. Jest on synem jednego z przyjaciół jej ojca - Łukasza Piszczka. Może kiedyś coś z tego będzie.... ?

Teraz może opowiem co tam słychać u Łukasza i Igi. Jak pewnie pamiętacie 19 lat temu, jeszcze podczas mojego ślubu była w ciąży. Urodziła dokładnie po tygodniu w tutejszym szpitalu. Gdy przyszło co do czego pan Piszczek oczywiście nie wytrzymał i zemdlał. Obudził się dopiero po fakcie. Na świat przyszedł wtedy jego pierworodny syn. Po wielu debatach i awanturach został nazwany Sebastian, czyli tak jak chciała jego mamusia.
- To ja się męczyłam pięć godzin, aby go urodzić, podczas gdy ty leżałeś na kafelkach przed salą - argumentowała. Łuki musiał się zgodzić. Sebastian Piszczek.... Początkowo nie podobało mu się to imię, ale z czasem się do niego przyzwyczaił. Jego synek był jego oczkiem w głowie. Uwielbiał się z nim bawić, nosić go na rękach. To on nauczył go jako pierwszy kopać piłkę, zapisał na treningi dla młodzieżowej Borussi. Zabierał na mecze. Teraz już 19 - letni Sebastian gra w dorosłej Borussi Dortmund na pozycji lewego pomocnika. Jest bardzo dobry, tak jak jego tata, który oczywiście zawsze przychodzi oglądać swojego syna w akcji. Ostatnio Seba dostał propozycję wypożyczenia do innego klubu, a mianowicie do FC Barcelony, jednak postanowił tutaj zostać ze względu na dziewczynę, która nie jest mu obojętna.... Ale Sebastian to nie jedyna pociecha Piszczków, małżeństwo doczekało się jeszcze jednej pociechy, a mianowicie córeczki Weroniki. Imię wybierał Łukasz. Na razie Wera chodzi do liceum w Dortmundzie do jednej klasy z Gabi Lewandowską, za rok zdają maturę. Werka jednak nie skupiła swojej uwagi na sporcie tak jak brat czy najlepsza przyjaciółka. Ją interesowało zupełnie co innego, zakochała się bowiem w teatrze. Główne role zawsze grane są właśnie przez nią. W przyszłości ta dziewczyna chciałaby być znaną aktorką i występować w najlepszych dziełach filmowych. Na razie postanowiła, że nie będzie zajmowała się chłopakami, tylko teatrem i nauką. Ale chyba każdy widzi, tego chłopaka, który odprowadza ją wieczorami do domu i całuje w policzek, każdy widzi Austina Şahina....

 Natomiast życie Reusów jest bardzo połączone z naszym. Pamiętam do dzisiaj jak kiedyś chłopaki żartowali sobie, że zostaniemy rodziną. Mieli rację, niecały miesiąc temu mój syn ożenił się z Sophie. Kto by przypuszczał, że najlepszych przyjaciół z piaskownicy połączy coś więcej. Początkowo potajemne spotkania, miłosne liściki. Pamiętam jak któregoś dnia powiedzieli nam, że są razem. Mieli wtedy po 17 lat. Do dzisiaj pamiętam twarz Marco, która poczerwieniała ze złości, ale jego słowa były chyba jeszcze lepsze.
- Pamiętaj, jeśli coś zrobisz mojej córce, to nie będę zważał na to, że jesteś moim chrześniakiem, a twoi rodzice moimi najlepszymi przyjaciółmi. Potem się śmiał i powiedział, że cieszy się, że Sophie trafiła na takiego uczciwego chłopaka. Do dzisiaj pamiętam jak mój syn powiedział mi, że się wyprowadza, i w dodatku będzie mieszkał z dziewczyną. Przeżyłam wtedy szok, ale nie mogłam nic na to poradzić, gdyż mieli po 20 lat. Może opowiem coś o Sophie. Moja synowa jest wspaniałą tancerką baletową, co oczywiście wiąże się z licznymi wyjazdami i godzinami ćwiczeń. Ale widać, że ona to kocha, więc ja liczę jej wiele zwycięstw i tego, aby stawała się jeszcze lepsza niż jest. Reusowie niestety nie doczekali się kolejnego potomka, gdyż Ola straciła swoje drugie dziecko podczas poważnego wypadku samochodowego. Niestety nie udało jej się ponownie zajść w ciąże. Dorosła już Sophie jest i oczkiem w głowie. Zgodnie z zapowiedziami mojego męża Leo został piłkarzem BVB. Jesteśmy z Mario z niego bardzo dumni. Jest świetny, zawsze chodzimy na jego mecze. Ale Leo nie jest jedynym powodem do dumy, mamy jeszcze wspaniałą córkę Alice. Chodź ma ona dopiero 18 lat już z nami nie mieszka. Aktualnie przebywa w Anglii gdzie studiuje dziennikarstwo na jednej z najlepszych uczelni. Już napisała swoje pierwsze artykuły, które są świetne. Dostała nawet propozycję pracy w New York Times, ale odmówiła. Mówi, że po studiach chce wrócić do tego tajemniczego i pięknego miasteczka jakim jest Dortmund. Do miasteczka, w którym ta historia miała swój początek.....





Oddaję w wasze ręce Epilog mojego pierwszego opowiadania, nie udanego moim zdaniem. Ale dzięki niemu wreszcie znalazłam swój styl pisania. Bardzo wam dziękuje za czytanie i komentowanie tych moich marnych wypocin.

Ale jeszcze się z wami tak jakby nie rozstaję, prowadzę jeszcze trzy pozostałe blogi, a jeszcze niedługo mam zacząć pisać kolejne z Leną, które mnie mocno motywowała swoimi komentarzami,  dziękuje Ci kochana :*
Pragnę też podziękować pozostałym czytelniczką, dziękuje wam



ZAPRASZAM:
http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/

http://tylko-jeden-blad.blogspot.com/

http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=788824703782451815#allposts/src=dashboard

Pozdrawiam i do zobaczenia, Nat :*

sobota, 26 października 2013

Pomocy ! Szukam blogów.

Ostatnio zaczęłam czytać dwa bardzo fajne blogi, które mnie zaciekawiły. Niestety zgubiłam do nich adresy. Gdyby ktoś był przypadkiem, któregoś z nich autorem lub wiedział o co mi chodzi to proszę pisać.

1) Marco Reus jest piłkarzem Bayernu Monachium. Pewnego wieczoru jedzie do swojego klubowego kolegi, aby oddać mu płyty. Gdy dzwoni dzwonkiem drzwi otwiera mu piękna kobieta, żona kolegi. Kochankowie spędzają ze sobą namiętną noc. Następnego ranka kobieta wyjawia młodemu Niemcowi, że jest bita i poniżana przez męża.

2) Ta opowieść mówi o młodej kobiecie ( chyba Polce, imienia nie pamiętam ). Jest ona wielkim kibicem BVB, uwielbia Mario Goetze. Gdy dowiaduje się, że odchodzi on do innego klubu, załamuje się. Kupuje bilet na ostatni jego mecz w barwach BVB. Gdy spotkanie się kończy dziewczyna schodzi do tunelu gdzie znajdują się szatnie. Sięga po żyletkę i się tnie. Nieprzytomną znajduje ją Mario. Gdy dowiaduje się, że to jego decyzja pchnęła dziewczynę do takiego działania czuje się winny. Siedzi przy niej w szpitalu do chwili gdy się obudzi.


Jeśli znacie to piszcie w komentarzach. Możecie dodawać jeszcze swoje blogi, których nie obserwuję, chętnie poczytam.

PISZCIE:
np. Blog 1 www......... , a to mój



Epilog jest już prawie napisany.



Zapraszam też na mój nowy blog  http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 49 - ostatni

3 miesiące później 
( Oczami Leny )


To już dzisiaj, wielki dzień. Dzisiaj nastąpi ten dzień kiedy powiemy sobie to sakramentalne tak. Kiedy połączymy się już na zawsze. Tylko ja i on, na zawsze. Sukienka przygotowana, buty też. Kosmetyczka i fryzjerka mają przyjść już za godzinę. Teraz siedzę w naszej sypialni, ze mną są Iga, Ola i Ania. Pomagają mi się przygotować. Mario jest u Marco, robią ostatnie poprawki, a Leo pilnują rodzice mojego prawie męża. 
- Ola, ja nie mogę, denerwuję się. - westchnęłam.
- Oj Lenka, Lenka taka rezolutna dziewczyna jak ty i sobie nie poradzi - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Nie no dziewczyny ja nie mogę chyba.
- Ale Leny ty chyba go kochasz - powiedziała Iga.
- Nie no oczywiście, że kocham ale boje się tego, boje się że nic nie powiem.
- Lena będę obok ciebie - przytuliła mnie przyjaciółka.


( Oczami Mario )


Dzisiejszy dzień jest chyba tym najważniejszym na równi z narodzinami mojego synka. Dzisiaj złączę się z osobą, którą kocham ponad wszystko. Garnitur już odebrany, buty wypastowane. Jestem teraz u Marco z Łukaszem i Robertem. Chłopaki pomagają mi się przygotować i jednocześnie dają jakieś rady.
- Pamiętaj, jeśli ją skrzywdzisz to cię chyba zabije i nie ważne, że jesteś moim przyjacielem - ostrzegł mnie bardzo subtelnie Piszczu.
- Łukasz nie martw się, ja ją kocham ponad życie, ją i Leo. - tłumaczyłem się.
- No ja mam nadzieję - poklepał mnie po ramieniu - A tak na prawdę to życzę wam z całego serca szczęścia.
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
- Nie no ja nie mogę, małolat Goetze ma już rodzinę i zaraz będzie żonaty, a ja nie - westchnął Robercik.
- Robert, to może trzeba się za to w końcu wziąć - podsunął mu Reus.
- No chyba masz rację Marco.
- No ale teraz zajmijmy się Mario - powiedział Łukasz.
- Racja, racja - przytaknęli mu pozostali.

Gdy już wszyscy byliśmy przyszykowani przejrzeliśmy się w lustrze.
- Nie no panowie powiem wam, że wyglądamy zarybiście - zaśmiał się Lewy.
- Co prawda to prawda Lewusku - przytaknąłem.
- No dobra Mario jedziemy zaraz bo limuzyna już po nas przyjechała - powiedział Marco.
- Tak już chodźmy panowie - zgodziłem się.
Wsiedliśmy w limuzynę, która czekała już pod domem Reusa i jechaliśmy do kościoła. Już za godzinę zmieni się moje życie.



 ***

- Lenka wyglądasz przepięknie - zachwycały się dziewczyny gdy byłam już ubrana, umalowana i uczesana
- Ale na pewno ? - pytałam.
- Na pewno - przekonywały mnie.
- Czyli Mario nie ucieknie sprzed ołtarza ?
- Oj Lenka nie ucieknie, nawet jakbyś wyglądała jak czupiradło. - zaśmiała się Ania.
- Mam nadzieję.
- No dobra dziewczyny limuzyna już na nas czeka, jedziemy - oznajmiła Ola - moja świadkowa.
- Tak, jedziemy - zgodziłam się.

Wsiadłyśmy do limuzyny i pojechałyśmy do kościoła. Oczywiście dziewczyny musiały mi wmawiać, że Mario nie ucieknie.

Gdy podjechałyśmy pod kościół nikogo nie było oprócz taty Mario, który miał mnie odprowadzić do ołtarza. Gdy zobaczył, że podjechałyśmy pomógł mi wyjść z samochodu.
- Ślicznie wyglądasz kochana - powiedział.
- Dziękuje panu - Uśmiechnęłam się
- Od teraz możesz mi mówić tato - uśmiechnął się.
- Dziękuje.
- No to Lenka idziemy, bo mój syn zaraz się zdenerwuje, że mu jeszcze uciekniesz - zaśmiał się.
- Nie, ja mu nigdy nie ucieknę.
- No ja myślę. A teraz chodź - podał mi ramię.
Ustawiliśmy się w wejściu do kościoła. Za nami szła Ola, która podtrzymywała mój długi welon. Zagrali marsz weselny, weszliśmy. Wszystkie oczy były skierowana w moją stronę. Przy ołtarzu dostrzegłam Mario, uśmiechał się do mnie. Ja też posłałam mu uroczy uśmiech. Gdy już podeszliśmy do księdza i mojego przyszłego męża, Jurgen przekazał mnie swojemu synowi i powiedział mu :
- Tylko jej pilnuj synu, ta dziewczyna to prawdziwy skarb - odszedł do ławki.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi na ucho piłkarz na co się uśmiechnęłam.

Ceremonia się zaczęła, było pięknie. W końcu przyszedł czas na wypowiedzenie przysięgi.
- Ja Lena biorę sobie ciebie Mario za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę cię aż do śmierci - powiedziałam.
- (...) aż do śmierci - powiedział Mario. Wtedy na moich policzkach pojawiło się kila łez.

Potem ksiądz zwrócił się do Mario: Możesz pocałować pannę młodą.
Mój mąż wykonał to z wielka ochotą, wszyscy goście szaleli, bili brawo.
- Na zawsze razem - szepnęłam gdy wychodziliśmy z kościoła.
- I o jeden dzień dłużej - krzyknął gdy zostaliśmy obrzuceni ryżem i grosikami
- Wariat !
- Za to twój na wieki - wyszczerzył się
Gdy już wszyscy złożyli nam życzenia wsiedliśmy do naszej limuzyny aby pojechać na wesele. Oparłam głowę o jego ramię
- Lena Götze, ładnie brzmi - stwierdził
- Muszę się z tobą zgodzić, mężu - zaśmiałam się
- To już na zawsze ?
- Chyba tak...
- Coś mi się wydaje, że na pewno - uśmiechnął się uroczo i lekko pocałował w czoło.



Z przykrością stwierdzam, że to ostatni rozdział tej historii.
Bardzo się do niej przywiązałam, to był mój pierwszy blog.
Niebawem dodam jeszcze Epilog.
Pozdrawiam :*

Zaczarowani