piątek, 8 listopada 2013

Epilog

19 lat później
( Oczami Leny )
Muszę wam chyba opowiedzieć co działo się przez ostatnie lata mojego życia, życia tu, w Dortmundzie. Od naszego ostatniego spotkania nigdzie się stąd nie wyprowadzałam. Ja i nie tylko ja. Został tutaj Łukasz, Marco, Robert, Kuba i oczywiście mój mąż Mario. Dostawali świetne propozycje z najlepszych klubów. Real, Barcelona, Bayern, Manchester.... Oni jednak postanowili zostać w Borussii i to dla niej zdobywać tytuły. Coroczne zwycięstwa w Bundeslidze, 5 pucharów Ligi Mistrzów.... Oczywiście gdy nasi chłopcy przestali już grać jako zawodowi piłkarze, Borussia znalazła nowych, młodych i bardzo zdolnych zawodników, którzy zdobywają dla nas wiele tytułów. Ale o sporcie może już zakończę, zapewne chcielibyście się dowiedzieć co działo się w życiu moim i moich przyjaciół. A więc może zacznę od państwa Lewandowskich. Robert, jeden z najlepszych zawodników świata, pogromca Realu, wielokrotny zdobywca złotej piłki. Ania, mistrzyni Europy w karate tradycyjnym, wspaniała kobieta. Ta dwójka postanowiła, że już zawsze będą zasypiać i budzić się obok siebie, codziennie pili razem herbatę. Że zawsze będą się wspierać i walczyć o miłość, która połączyła ich przed katy. Trzy lata po ślubie Bóg dał im coś co jeszcze bardziej miało zacieśnić ich relacje. Dał im dziecko, które zostało poczęte podczas egzotycznych wakacji. Dziecko początkowo niechciane przez jednego z rodziców. Niechciane przez Anię. Nie chciała ona rezygnować z kariery, bała się, że Robert nie będzie jej chciał gdy jest w ciąży. Nic mu nie powiedziała... Gdy pewnego razu poszła na trening, zemdlała. Kiedy się obudziła w szpitalu, zobaczyła nad sobą uśmiechniętego Roberta.
- Kochanie, zostaniemy rodzicami - powiedział szczęśliwy i pocałował mnie w policzek.
- Robert, ty się cieszysz ? - spytała zszokowana.
- Aniu, oczywiście, że tak. Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi - wtedy odetchnęła z ulgą.
Najgorsze już za nią.

8 - siem miesięcy później znalazła się w tym samym szpitalu, tylko że na porodówce. Obok niej siedział Robert, który mocno trzymał jej rękę.
- Dasz radę kochanie - szeptał.
- Nie, już nie mogę - krzyczała.
- Niech pani prze - powiedziała lekarka.
- Aaaa - wtedy usłyszała głośny płacz, płacz jej dziecka.
- Córeczka pani Aniu - powiedziała położna podając jej maluszka. Była taka malutka, taka śliczna, była jej. Wtedy dziewczyna spojrzała na Roberta. Był wzruszony, widziała łzy na jego policzkach.
- Robert, to nasza córeczka - powiedziała szczęśliwa.
- Jest śliczna. Moja mała Gabi - uśmiechnął się.
- Gabi ? - spytała.
- Podoba ci się ?
- Tak, jest wspaniałe. Gabrysia Lewandowska - lekko pogładziła dziewczynkę po rączce. Mała Gabrysia rosła jak na drożdżach. Oczywiście sport odgrywał w jej życiu ważną rolę. Jednak nie trenowała ani piłki, ani karate. Zajęła się siatkówką. Teraz szesnastoletnia Lewandowska gra w jednej z dortmundzkich drużyn oraz reprezentacji naszego kraju. Jest też zakochana w pewnych chłopaku. Jest on synem jednego z przyjaciół jej ojca - Łukasza Piszczka. Może kiedyś coś z tego będzie.... ?

Teraz może opowiem co tam słychać u Łukasza i Igi. Jak pewnie pamiętacie 19 lat temu, jeszcze podczas mojego ślubu była w ciąży. Urodziła dokładnie po tygodniu w tutejszym szpitalu. Gdy przyszło co do czego pan Piszczek oczywiście nie wytrzymał i zemdlał. Obudził się dopiero po fakcie. Na świat przyszedł wtedy jego pierworodny syn. Po wielu debatach i awanturach został nazwany Sebastian, czyli tak jak chciała jego mamusia.
- To ja się męczyłam pięć godzin, aby go urodzić, podczas gdy ty leżałeś na kafelkach przed salą - argumentowała. Łuki musiał się zgodzić. Sebastian Piszczek.... Początkowo nie podobało mu się to imię, ale z czasem się do niego przyzwyczaił. Jego synek był jego oczkiem w głowie. Uwielbiał się z nim bawić, nosić go na rękach. To on nauczył go jako pierwszy kopać piłkę, zapisał na treningi dla młodzieżowej Borussi. Zabierał na mecze. Teraz już 19 - letni Sebastian gra w dorosłej Borussi Dortmund na pozycji lewego pomocnika. Jest bardzo dobry, tak jak jego tata, który oczywiście zawsze przychodzi oglądać swojego syna w akcji. Ostatnio Seba dostał propozycję wypożyczenia do innego klubu, a mianowicie do FC Barcelony, jednak postanowił tutaj zostać ze względu na dziewczynę, która nie jest mu obojętna.... Ale Sebastian to nie jedyna pociecha Piszczków, małżeństwo doczekało się jeszcze jednej pociechy, a mianowicie córeczki Weroniki. Imię wybierał Łukasz. Na razie Wera chodzi do liceum w Dortmundzie do jednej klasy z Gabi Lewandowską, za rok zdają maturę. Werka jednak nie skupiła swojej uwagi na sporcie tak jak brat czy najlepsza przyjaciółka. Ją interesowało zupełnie co innego, zakochała się bowiem w teatrze. Główne role zawsze grane są właśnie przez nią. W przyszłości ta dziewczyna chciałaby być znaną aktorką i występować w najlepszych dziełach filmowych. Na razie postanowiła, że nie będzie zajmowała się chłopakami, tylko teatrem i nauką. Ale chyba każdy widzi, tego chłopaka, który odprowadza ją wieczorami do domu i całuje w policzek, każdy widzi Austina Şahina....

 Natomiast życie Reusów jest bardzo połączone z naszym. Pamiętam do dzisiaj jak kiedyś chłopaki żartowali sobie, że zostaniemy rodziną. Mieli rację, niecały miesiąc temu mój syn ożenił się z Sophie. Kto by przypuszczał, że najlepszych przyjaciół z piaskownicy połączy coś więcej. Początkowo potajemne spotkania, miłosne liściki. Pamiętam jak któregoś dnia powiedzieli nam, że są razem. Mieli wtedy po 17 lat. Do dzisiaj pamiętam twarz Marco, która poczerwieniała ze złości, ale jego słowa były chyba jeszcze lepsze.
- Pamiętaj, jeśli coś zrobisz mojej córce, to nie będę zważał na to, że jesteś moim chrześniakiem, a twoi rodzice moimi najlepszymi przyjaciółmi. Potem się śmiał i powiedział, że cieszy się, że Sophie trafiła na takiego uczciwego chłopaka. Do dzisiaj pamiętam jak mój syn powiedział mi, że się wyprowadza, i w dodatku będzie mieszkał z dziewczyną. Przeżyłam wtedy szok, ale nie mogłam nic na to poradzić, gdyż mieli po 20 lat. Może opowiem coś o Sophie. Moja synowa jest wspaniałą tancerką baletową, co oczywiście wiąże się z licznymi wyjazdami i godzinami ćwiczeń. Ale widać, że ona to kocha, więc ja liczę jej wiele zwycięstw i tego, aby stawała się jeszcze lepsza niż jest. Reusowie niestety nie doczekali się kolejnego potomka, gdyż Ola straciła swoje drugie dziecko podczas poważnego wypadku samochodowego. Niestety nie udało jej się ponownie zajść w ciąże. Dorosła już Sophie jest i oczkiem w głowie. Zgodnie z zapowiedziami mojego męża Leo został piłkarzem BVB. Jesteśmy z Mario z niego bardzo dumni. Jest świetny, zawsze chodzimy na jego mecze. Ale Leo nie jest jedynym powodem do dumy, mamy jeszcze wspaniałą córkę Alice. Chodź ma ona dopiero 18 lat już z nami nie mieszka. Aktualnie przebywa w Anglii gdzie studiuje dziennikarstwo na jednej z najlepszych uczelni. Już napisała swoje pierwsze artykuły, które są świetne. Dostała nawet propozycję pracy w New York Times, ale odmówiła. Mówi, że po studiach chce wrócić do tego tajemniczego i pięknego miasteczka jakim jest Dortmund. Do miasteczka, w którym ta historia miała swój początek.....





Oddaję w wasze ręce Epilog mojego pierwszego opowiadania, nie udanego moim zdaniem. Ale dzięki niemu wreszcie znalazłam swój styl pisania. Bardzo wam dziękuje za czytanie i komentowanie tych moich marnych wypocin.

Ale jeszcze się z wami tak jakby nie rozstaję, prowadzę jeszcze trzy pozostałe blogi, a jeszcze niedługo mam zacząć pisać kolejne z Leną, które mnie mocno motywowała swoimi komentarzami,  dziękuje Ci kochana :*
Pragnę też podziękować pozostałym czytelniczką, dziękuje wam



ZAPRASZAM:
http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/

http://tylko-jeden-blad.blogspot.com/

http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=788824703782451815#allposts/src=dashboard

Pozdrawiam i do zobaczenia, Nat :*

sobota, 26 października 2013

Pomocy ! Szukam blogów.

Ostatnio zaczęłam czytać dwa bardzo fajne blogi, które mnie zaciekawiły. Niestety zgubiłam do nich adresy. Gdyby ktoś był przypadkiem, któregoś z nich autorem lub wiedział o co mi chodzi to proszę pisać.

1) Marco Reus jest piłkarzem Bayernu Monachium. Pewnego wieczoru jedzie do swojego klubowego kolegi, aby oddać mu płyty. Gdy dzwoni dzwonkiem drzwi otwiera mu piękna kobieta, żona kolegi. Kochankowie spędzają ze sobą namiętną noc. Następnego ranka kobieta wyjawia młodemu Niemcowi, że jest bita i poniżana przez męża.

2) Ta opowieść mówi o młodej kobiecie ( chyba Polce, imienia nie pamiętam ). Jest ona wielkim kibicem BVB, uwielbia Mario Goetze. Gdy dowiaduje się, że odchodzi on do innego klubu, załamuje się. Kupuje bilet na ostatni jego mecz w barwach BVB. Gdy spotkanie się kończy dziewczyna schodzi do tunelu gdzie znajdują się szatnie. Sięga po żyletkę i się tnie. Nieprzytomną znajduje ją Mario. Gdy dowiaduje się, że to jego decyzja pchnęła dziewczynę do takiego działania czuje się winny. Siedzi przy niej w szpitalu do chwili gdy się obudzi.


Jeśli znacie to piszcie w komentarzach. Możecie dodawać jeszcze swoje blogi, których nie obserwuję, chętnie poczytam.

PISZCIE:
np. Blog 1 www......... , a to mój



Epilog jest już prawie napisany.



Zapraszam też na mój nowy blog  http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 49 - ostatni

3 miesiące później 
( Oczami Leny )


To już dzisiaj, wielki dzień. Dzisiaj nastąpi ten dzień kiedy powiemy sobie to sakramentalne tak. Kiedy połączymy się już na zawsze. Tylko ja i on, na zawsze. Sukienka przygotowana, buty też. Kosmetyczka i fryzjerka mają przyjść już za godzinę. Teraz siedzę w naszej sypialni, ze mną są Iga, Ola i Ania. Pomagają mi się przygotować. Mario jest u Marco, robią ostatnie poprawki, a Leo pilnują rodzice mojego prawie męża. 
- Ola, ja nie mogę, denerwuję się. - westchnęłam.
- Oj Lenka, Lenka taka rezolutna dziewczyna jak ty i sobie nie poradzi - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Nie no dziewczyny ja nie mogę chyba.
- Ale Leny ty chyba go kochasz - powiedziała Iga.
- Nie no oczywiście, że kocham ale boje się tego, boje się że nic nie powiem.
- Lena będę obok ciebie - przytuliła mnie przyjaciółka.


( Oczami Mario )


Dzisiejszy dzień jest chyba tym najważniejszym na równi z narodzinami mojego synka. Dzisiaj złączę się z osobą, którą kocham ponad wszystko. Garnitur już odebrany, buty wypastowane. Jestem teraz u Marco z Łukaszem i Robertem. Chłopaki pomagają mi się przygotować i jednocześnie dają jakieś rady.
- Pamiętaj, jeśli ją skrzywdzisz to cię chyba zabije i nie ważne, że jesteś moim przyjacielem - ostrzegł mnie bardzo subtelnie Piszczu.
- Łukasz nie martw się, ja ją kocham ponad życie, ją i Leo. - tłumaczyłem się.
- No ja mam nadzieję - poklepał mnie po ramieniu - A tak na prawdę to życzę wam z całego serca szczęścia.
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
- Nie no ja nie mogę, małolat Goetze ma już rodzinę i zaraz będzie żonaty, a ja nie - westchnął Robercik.
- Robert, to może trzeba się za to w końcu wziąć - podsunął mu Reus.
- No chyba masz rację Marco.
- No ale teraz zajmijmy się Mario - powiedział Łukasz.
- Racja, racja - przytaknęli mu pozostali.

Gdy już wszyscy byliśmy przyszykowani przejrzeliśmy się w lustrze.
- Nie no panowie powiem wam, że wyglądamy zarybiście - zaśmiał się Lewy.
- Co prawda to prawda Lewusku - przytaknąłem.
- No dobra Mario jedziemy zaraz bo limuzyna już po nas przyjechała - powiedział Marco.
- Tak już chodźmy panowie - zgodziłem się.
Wsiedliśmy w limuzynę, która czekała już pod domem Reusa i jechaliśmy do kościoła. Już za godzinę zmieni się moje życie.



 ***

- Lenka wyglądasz przepięknie - zachwycały się dziewczyny gdy byłam już ubrana, umalowana i uczesana
- Ale na pewno ? - pytałam.
- Na pewno - przekonywały mnie.
- Czyli Mario nie ucieknie sprzed ołtarza ?
- Oj Lenka nie ucieknie, nawet jakbyś wyglądała jak czupiradło. - zaśmiała się Ania.
- Mam nadzieję.
- No dobra dziewczyny limuzyna już na nas czeka, jedziemy - oznajmiła Ola - moja świadkowa.
- Tak, jedziemy - zgodziłam się.

Wsiadłyśmy do limuzyny i pojechałyśmy do kościoła. Oczywiście dziewczyny musiały mi wmawiać, że Mario nie ucieknie.

Gdy podjechałyśmy pod kościół nikogo nie było oprócz taty Mario, który miał mnie odprowadzić do ołtarza. Gdy zobaczył, że podjechałyśmy pomógł mi wyjść z samochodu.
- Ślicznie wyglądasz kochana - powiedział.
- Dziękuje panu - Uśmiechnęłam się
- Od teraz możesz mi mówić tato - uśmiechnął się.
- Dziękuje.
- No to Lenka idziemy, bo mój syn zaraz się zdenerwuje, że mu jeszcze uciekniesz - zaśmiał się.
- Nie, ja mu nigdy nie ucieknę.
- No ja myślę. A teraz chodź - podał mi ramię.
Ustawiliśmy się w wejściu do kościoła. Za nami szła Ola, która podtrzymywała mój długi welon. Zagrali marsz weselny, weszliśmy. Wszystkie oczy były skierowana w moją stronę. Przy ołtarzu dostrzegłam Mario, uśmiechał się do mnie. Ja też posłałam mu uroczy uśmiech. Gdy już podeszliśmy do księdza i mojego przyszłego męża, Jurgen przekazał mnie swojemu synowi i powiedział mu :
- Tylko jej pilnuj synu, ta dziewczyna to prawdziwy skarb - odszedł do ławki.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi na ucho piłkarz na co się uśmiechnęłam.

Ceremonia się zaczęła, było pięknie. W końcu przyszedł czas na wypowiedzenie przysięgi.
- Ja Lena biorę sobie ciebie Mario za męża i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę cię aż do śmierci - powiedziałam.
- (...) aż do śmierci - powiedział Mario. Wtedy na moich policzkach pojawiło się kila łez.

Potem ksiądz zwrócił się do Mario: Możesz pocałować pannę młodą.
Mój mąż wykonał to z wielka ochotą, wszyscy goście szaleli, bili brawo.
- Na zawsze razem - szepnęłam gdy wychodziliśmy z kościoła.
- I o jeden dzień dłużej - krzyknął gdy zostaliśmy obrzuceni ryżem i grosikami
- Wariat !
- Za to twój na wieki - wyszczerzył się
Gdy już wszyscy złożyli nam życzenia wsiedliśmy do naszej limuzyny aby pojechać na wesele. Oparłam głowę o jego ramię
- Lena Götze, ładnie brzmi - stwierdził
- Muszę się z tobą zgodzić, mężu - zaśmiałam się
- To już na zawsze ?
- Chyba tak...
- Coś mi się wydaje, że na pewno - uśmiechnął się uroczo i lekko pocałował w czoło.



Z przykrością stwierdzam, że to ostatni rozdział tej historii.
Bardzo się do niej przywiązałam, to był mój pierwszy blog.
Niebawem dodam jeszcze Epilog.
Pozdrawiam :*

sobota, 5 października 2013

Zapraszam

http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/2013/10/prolog.html
 Jest to opowieśc o miłośći i śmierci, która przychodzi niespodziewanie. Bohaterem jest Marco Reus

środa, 2 października 2013

Kto chce nowy rozdział ?

Zamierzam zawiesić bloga, jest mało komentarzy....
Jesli ktos chce nowy rozdział musi skomentować ten post.
Jesli będzie dużo komentarzy zastanowię się jeszcze czy może nie zawieszac

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 48


Zapraszam na moje dwa pozostałe blogi: tylko-jeden-blad.blogspot.com oraz 
obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com


( Oczami Marco )


 Nie wiedziałem co mam robić, to czekanie mnie wykańczało. Strasznie się o nią bałem. Z chęcią zabiłbym tego gnojka. Schowałem twarz w dłoniach i płakałem. Najzwyczajniej w świecie płakałem. Moja ukochana cierpi prze zemnie, to moja wina, to ja ją namówiłem na tą imprezę.
- Przepraszam pana bardzo - powiedział jakiś męski głos. Podniosłem głowę i zobaczyłem doktora mojej ukochanej.
 - Panie doktorze co z nią ? - spytałem wstając z krzesła.
- Jak się pan domyśla została brutalnie zgwałcona i pobita. Jest psychika jest w bardzo poważnym stanie. Niech pan teraz do niej wejdzie, musi mieć przy sobie kogoś bliskiego. - powiedział i odszedł.
Niepewnym krokiem ruszyłem do sali dziewczyny, bardzo obawiałem się tego spotkania. Cichutko wszedłem do środka. Leżała bez ruchu i wpatrywała się w sufit. Na jej policzkach zostały mokre ślady. Moje serce nie wytrzymało, pękło na kilka małych części. Usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę. Nie odsunęła jej, jeszcze bardzie zacieśniła  uścisk. Popatrzyła na mnie tymi smutnymi oczami, było jej z tym strasznie ciężko.
- Marco - wyszeptała.
- Olu, obiecuje że zabije tego gnoja.
- Nie Marco nie zrobisz tego. Ja ciebie potrzebuje, Sophie także. Nie zrobisz niczego co miałoby sprawić, że na jakiś czas zabraknie jej ojca, rozumiesz ? Musisz mi pomóc zapomnieć, musisz pomóc dojść do normalności - powiedziała słabo.
- Dobrze kochanie.
- Marco ja chcę wrócić do domu - oznajmiła.
- Dobrze, zrobię co się da, aby tak się stało, porozmawiam z lekarzem - wyszedłem z sali i zacząłem szukać doktora Richtera....

* W klubie 


Iga: O mój Boże, słuchajcie. Ktoś napadł Olę, są teraz z Marco w szpitalu.
Lena: Nie, to nie możliwe. Musimy tam pojechać. - wpadła w histerię, ale nikt się jej nie dziwił. Ola była jej przyjaciółką od zawsze.
Łukasz: Ale Lenka, nie wiemy w jakim szpitalu jest, zadzwońmy najpierw do Marco.
Lenka: Mario, chodź wyjdziemy i zadzwonimy - pociągnęła go za rękę w stronę wyjścia. Mario wyjął telefon i wybrał numer przyjaciela, po kilku sygnałach odebrał.
Mario: Halo Marco ? Co się stało ?
Marco: Mario, jest tak koło ciebie Lena ?
Mario: Jest.
Marco: Daj mi ją - poprosił więc to uczyniłem.
Lena: Tak Marco ?
Reus: Lena, proszę, przyjedź tutaj, ona cię potrzebuje.
Lena: Marco, zamawiam już taksówkę - powiedziała i się rozłączyła
- Mario, jedziemy do Oli. - oznajmiła wsiadając do taryfy. Jechaliśmy w milczeniu, wiedziałem że Lenka bardzo przejęła się losami przyjaciółki. Ale gdyby Marco też stała się krzywda zareagowałbym na pewno identycznie.

( Oczami Oli ) 


Nie chce już żyć, czuje się jak wrak człowieka. Jestem teraz zepsuta, Marco na pewno uważa tak samo. Boje mu się spojrzeć w oczy, boje się że mnie wyśmieje. Chciałabym się zabić, popełnić samobójstwo. Ale nie mogę, mam moją ukochaną córeczkę Sophie, to dla niej muszę przetrać. Nawet jeśli Reus miałby mnie porzucić. Drzwi do mojej sali się otworzyły, ktoś wszedł do środka. Lena.... Jak dobrze, że to ona, tak bardzo jej teraz potrzebowałam. Mocno mnie przytuliła, gładziła po głowie. Byłam szczęśliwa, że jest przy mnie.
- Wiem co czujesz, przejdziemy przez to razem - wyszeptała.
- Boje się Lena, boje się wszystkiego. - zapłakałam.
- Wiem kochanie, posłuchaj pomogę ci. Wezmę urlop, pomogę ci w opiece nad Sophie.
- Myślisz, że to mi pomoże.
- Mi wtedy pomogło, mam nadzieje, że tobie też.
- Lena ja chcę ztąd wyjść, boje się.
- Dobrze, rozmawiałam z Marco. Lekarz pozwolił ci wrócić dzisiaj do domu, ale musisz przychodzić na kontrolę co drugi dzień.
- Dobrze, zrobię wszystko - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Oczywiście Lena mi pomogła, byłam wycieńczona. Potem przyszedł Marco, podszedł do mnie, przytulił. Potrzebowałam tego, potrzebowałam jego bliskości.
- Kochanie jedziemy już do domu, nie martw się - szepnął do mojego ucha. Cały czas trzymał mnie za rękę, czułam się wtedy pewniej.Gdy wychodziliśmy ze szpitala gapiło się na nas wielu ludzi, czułam się bardzo niekomfortowo. Marco chyba to zauważył, objął ramieniem, a ja schowałam głowę w jego ramionach. W końcu udało nam się wyjść ze szpitala gdzie czekała na nas taksówka. Mario usiadł z przodu, a my troje z tyłu. Cały czas byłam przytulona do mojego narzeczonego. Gdy taksówka podjechała pod nasz dom wszyscy z niej wysiedliśmy. Marco otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Od razu swoje kroki pokierowałam w stronę sypialni. bezwładnie położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać. Po jakiś pięciu minutach przyszła do mnie Lena.
- Wiem, że ci ciężko kochanie. Ale masz nas, masz mnie, Marco. Masz Sophie. Musisz się pozbierać. Marco się tobą zajmie. Jutro odbiorę Sophie i Leo, nie martw się dam radę. Ty wypoczywaj, ja się wszstkim zajmę. - przytuliła mnie i wyszła. Minęła się jeszcze wcześniej w drzwiach z Marco.
- Będzie ciężko ale uda jej się z tego wyjść jeśli będziesz przy niej - to ostatnie co usłyszałam zanim pogrążyłam się w sen.




Oddaje kolejny nieudany rozdział w wasze ręce. Już chyba niedługo zakończę tego bloga. Jest mało komentarzy, a ja już nie mam pomysłów.
pozdrawiam :*

środa, 11 września 2013

Rozdziął 47

Hej kochane, bardzo was proszę o komentarze, doskwiera mi brak weny. Ledwo udało mi się dla was coś wyskrobać na tej klawiaturze. Następny jeśli będzie 10 komentarzy
Zapraszam was jeszcze na mój nowy blog: obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com   
zapraszam was do czytania, komentowania i obserwowania
  

( oczami Mario )

 Gdy tylko weszliśmy do klubu wzrokiem odszukałem naszych przyjaciół. Zajęli największą lożę. Podeszliśmy do nich i się przywitaliśmy.
Marco: No nareszcie jesteście ! Co tak długo ?
Mario: To wszystko przez Lenę - bronił się.
Lena: Tak, tak, na pewno - zadrwiła.
Łukasz: To dobra nie kłóćcie się tylko. Chodź Mario, idziemy do baru.
Mario: Ja dzisiaj nie piję - powiedział smutny.
Robert: Ale dlaczego ?
Lena: Bo dzisiaj ja się bawię. - uśmiechnęłam się. - I Mario powiedział, że musi mnie pilnować.
Mario: Bo muszę, jeszcze jak się nawale to coś ci ktoś zrobi. - tłumaczył narzeczonej.
Lena: Kocham cię kochanie, a teraz możesz mi przynieść jakiegoś drinka. - pocałowała go w policzek i zaczęła rozmowę z przyjaciółkami.

 Przy barze 

Marco: To jak Mario czemu nie pijesz ? - spytał.
Mario: No bo dzisiaj bawi się Lenka, a następnym razem ja.
Łukasz: Nie no tak nie może być, ty też coś wypij chłopie, nie tak że masz się od razu nawalić, ale wiesz tak dla poprawy humoru.
Marco: No właśnie.
Mario: Czy ja wiem.... No ale skoro nalegacie to ja tak tylko dla towarzystwa. Chłopcy wzięli kilka kolorowych drinków i wrócili do stolika. Gdy Lena tylko zobaczyła swojego narzeczonego podeszła do niego i go pocałowała.
- Kochanie chodź na parkiet - pociągnęła go za rękę. Zaczęli tańczyć tak jak na ich pierwszej wspólnej dyskotece. Ich ciała były tak bardzo blisko, nawzajem się o siebie ocierały. Nie myśleli o niczym, ważna była dla nich ta chwila. Po jakiś kilku piosenkach DJ puścił coś wolniejszego. Wszystkie pary zaczęły kołysać się w rytm muzyki. Lena zarzuciła mu ręce na szyję, on położył swoje w jej talii. Patrzyli sobie głęboko w oczy.
 - Pamiętam jak cię poznałem - szepnął jej na ucho - Przyjechałaś na wakacje do Łukasza, przyszłaś na nasz trening i siadłaś na trybunach. Kopnąłem piłkę tak mocno, że do ciebie doleciała. Piłaś wtedy kawę i cała zawartość kubka poleciała na twoje spodnie. - rozpamiętywał.
- Pamiętam, byłam tak wkurzona bo to były nowiutkie spodnie. Potem chciałeś zaprosić mnie na ciacho ale się nie zgodziłam.
- Tak, a potem gdy przyjechałaś tutaj na stałę Łukasz powiedział nam o tym w szatni, pomyślałem wtedy że to przeznaczenie. Że będę z tobą za wszelką cenę. Nie było łatwo, ciągle mnie odtrącałaś, ale się udało - pocałował ją w czoło.
- Kocham cię Mario - wyszeptała.
- Ja ciebie też maleńka.

* Oczami Oli 

W pewnym momencie opuściłam naszą lożę i postanowiłam udać się do toalety. Gdy byłam już blisko zaczepił mnie jakiś facet, był już nieźle wstawiony.
 - Siema kocurku chodź się zabawimy - szarpnął mnie i zaciągnął do męskiej toalety. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, wtedy dostałam od niego z całej siły w policzek.
- Nie martw się, na pewno ci się spodoba - powiedział gdy siłą wepchnął mnie do kabiny. Przycisnął mnie do ściany i zaczął obmacywać. Zaczął od moich ud, potem szedł coraz wyżej, jego ręka powędrowała pod moją spódnice, tego już było za wiele. Zaczęłam się mu wyrywać i go kopać. Wtedy on wyciągnął scyzoryk i przyłożył mi go do twarzy.
- Jeszcze jeden taki numer i pociacham ci tę ładniutką buźkę. - zagroził. Dalej mnie dotykał, potem zdjął moją sukienkę i zaczął zdejmować spodnie. A potem... Potem to chyba każdy wie co się działo, zgwałcił mnie i przy tym pobił. To chyba była najgorsza noc w moim życiu. Moją twarz była zalana łzami. Na koniec się tylko ubrał i wyszedł.

 W loży. 

Marco: Ej nie widział ktoś Olki ?
Iga: Chyba poszła do łazienki
Marco: Coś długo nie wraca - zaniepokoił się.
Ania: pewnie jest kolejka.
Marco: Chyba pójdę sprawdzić - wstał i poszedł w stronę ubikacji, jednak najpierw zahaczył o męską. Gdy wszedł do środka przy wejściu do jednej kabiny zobaczył ślady krwi. Przestraszył się. Podszedł do drzwi, były otwarte, postanowił to sprawdzić. Lekko uchylił drzwi i wtedy dostrzegł najokropniejszy widok jaki widział do tej pory. Jego ukochana leżała całkiem naga i nieprzytomna na kafelkach. Bardzo się przestraszył. Podszedł do niej i sprawdził puls, wyczuwalny. Wyjął szybko telefon i zadzwonił po pogotowie, zaraz mieli się zjawić. Nie wiedziałem co mam robić byłem zszokowany. Jak ktoś mógł jej to zrobić, to straszne. Jak tylko się dowie kto jest temu winien zabije go. Po chwili przyjechało pogotowie i ją zabrali, pozwolili jechać Marco karetką. W środku chłopak wysłał jeszcze sms'a do Igi, gdyż tylko ona mogła go odebrać. " Iga, jesteśmy w szpitalu. Ktoś napadł Ole, jest nieprzytomna ". Gdy dojechaliśmy pod szpital moją ukochaną zabrali, a mi pozostało tylko czekać na jakąkolwiek informacje na jej temat

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 46

Zmotywujecie mnie trochę swoimi komentarzami ? Plose.... 

( Oczami Leny )
 Tak jak już wcześniej wspominałam wróciłyśmy z dziewczynami z zakupów i udałyśmy się do domu Oli i Marco gdyż właśnie tam przebywali nasi chłopcy i ukochane pociechy. Gdy weszłyśmy do środka trochę się przeraziłyśmy gdyż było strasznie cicho. Jednak gdy weszłyśmy do salonu odetchnęłyśmy z ulgą. Dzieciaki musiały dać chłopcom mocno w kość gdyż wszyscy spali w rożnych częściach salonu. Postanowiłyśmy zrobić obiad , mi przypadło nakrywanie do stołu ponieważ nie byłam zbyt dobrą kucharką co wszyscy wiedzieli doskonale. Gdy kładłam już ostatni talerz na blat stołu poczułam czyjeś ciepłe ręce w mojej talii. Odwróciłam się i ujrzałam mojego narzeczonego.
- Hej kochanie - pocałował mnie.
- Hej - oddałam pieszczotę.
- Jak udały się zakupy ? - spytał.
- Dobrze, a co tam u was ?
- Dzieciaki dały w kość. Wiesz tak sobie pomyślałem...- uśmiechał się.
- Tak ? - podniosłam pytająco brew.
- Tak sobie pomyślałem, że może byśmy się postarali o rodzeństwo dla Leo - poruszał znacząco brwiami.
- A ty tylko o jednym - skomentowałam.
- Wiesz ale ja się troszczę o to aby gatunek ludzki przetrwał, a ty...- pocałował mnie.
- Jesteś zboczony i niewyżyty seksualnie - powiedziałam
- Ale kochanie jak ja mam się powstrzymywać skoro ty mnie tak podniecasz - przygryzł płatek jej ucha.
- Widzę, że ja i tak nie mam nic do gadania. Ale od razu mówię ja chcę córkę.
- Już ja się postaram o syna - zaśmiał się.
W tym momencie do kuchni wszedł Reus.
- Kochanie kupujemy psa - zwrócił się do narzeczonej.
- Ale Marco co się stało ? Ja się na żadnego psa nie zgadzam !
- Kochanie ale on nam jest potrzebny - usprawiedliwiał się.
 - Ciekawe po co ? - chciała się dowiedzieć.
- No wyobraź sobie, że Austin lub Leo chcą ożenić się z moją córką - oburzył się.
- I co w tym złego Reus ? - dopytywała się.
- No bo ja nie oddam mojej córki takim....Jeszcze odziedziczą niektóre cechy po swoich ojcach, to już będzie katastrofa - lamentował piłkarz.
- Co na przykład ? - włączyłam się do rozmowy.
- Jeśli Leo będzie taki zboczony jak Mario to...
- Ej ja wcale nie jestem zboczony - bronił się Mario.
- Nie no wcale - zakpiłam.
- Nie masz dowodów - uśmiechnął się.
- Dzisiaj podszedłeś do mnie i powiedziałeś, że musimy się postarać o rodzeństwo dla Leo i ty już się o to postarasz. - przypomniałam.
- No właśnie i jeśli Leo będzie taki jak Mario to w głowie będzie mu tylko jedno. Zapładnianie, a ja nie chcę zostać szybko dziadkiem - załamał się Reus.
- Tato, tato cio to jest zapłodnienie ? - do kuchni wpadł mały Austin.
- Wiesz synu...to jest coś takiego....eee....wujek Robert ci wyjaśni - produkował się Nuri.
- Nie ma mowy, ja będę ze swoim synem przeprowadzał takie rozmowy - uciekł do salonu.
- No tato cio to jest to zapłodnienie ? - dopytywał się Şahin junior.

 Kilka godzin później.
Wracałam właśnie z Mario i Leo do domu gdy nagle mój narzeczony skręcił w jakąś inną ulicę.
- Mario gdzie ty jedziesz ? - spytałam.
- No bo wiesz mama dzwoniła i powiedziała, że się straszliwie stęskniła za Leo i żebyśmy go przywieźli i nawet na noc może zostać - powiedział szybko obawiając się swojej ukochanej.
- I ty postanowiłeś z tego oczywiście skorzystać ?
- No bo wiesz mama tak bardzo prosiła, nie miałem serca jej odmówić. - tłumaczył się.
- Ale ostrzegam cię, dzisiejszy dzień nie skończy się seksem, co to to nie - uprzedziła go.
- Wiem, nawet nie miałem takiego zamiaru. Dzisiaj idziemy na imprezę do klubu.
- A kto idzie ?
- No my, Reusowie, Piszczkowie, Lewandowscy, Błaszczykowscy , Sahinowie, Hummelsowie...
- A z kim zostawiają dzieci ?
- Wyobraź sobie, że moja mama i mama Marco zaproponowały, że zostaną ze wszystkimi dzieciakami - uśmiech.
- Czyli ja już nic nie mam do gadania ?
- Nie kotku nie masz - pocałował mnie.
- No dobra to jedź do twojej mamy - uległam.
Po godzinie byliśmy już w domu i zaczęliśmy się szykować.
- Mario ! - krzyknęłam.
- Co ?
- Chodź tutaj - poprosiłam.
- Już pędzę kiciu. Po chwili stał już obok mnie.
- Co mam zrobić ? - spytał.
- Zapniesz mi sukienkę - poprosiłam.
- Wiesz, ja bym wolał ją z ciebie ściągnąć i wiesz, może zostaniemy - zrobił minę szczeniaczka.
- Nie ma mowy, chcę się zabawić - powiedziałam przez śmiech.
- To ja nie mogę pić - skwitował.
- Ale dlaczego ? - nie rozumiała.
- Bo jeszcze mi ciebie ktoś ukradnie i będzie - przytulił mnie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Po godzinie byliśmy w klubie, no to teraz zacznie się zabawa...

Jeszcze raz przepraszam za nieobecność, tak jak już mówiłam rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu w piątek, czyli że następny dopiero w przyszłym tygodniu no chyba, że znajdę czas.
Jak tak pierwszy dzień w szkole ? Powiem, że u mnie nawet spoko, na szczęście dzisiejszy dzień to tylko pogadanka o BHP i innych.
Pamiętajcie komentujcie !!!

Zapraszam na moje pozostałe blogi obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com  
oraz tylko-jeden-blad.blogspot.com 

Buziaki :* 

poniedziałek, 2 września 2013

roztargniona przeprasza za nieobecność :'(

Bardzo was przepraszam... Wiem ostatni rozdział został dodany 21 sierpnia, a nowego jeszcze nie ma. Nowy jest już napisany. Ale niestety nie mam teraz dostępu do komputera ( piszę na telefonie ). Kolejny rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu. Rozdziały będą się pojawiały raz w tygodniu w piątek. Zapraszam was również na moje pozostałe blogi obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com oraz tylko-jeden-blad.blogspot.com

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 45

- Tato, tato wujciowie nie chcom się bawidź ze mną ! - krzyczał mały Austin.
- Ale synku, musisz chyba znaleźć jakąś inną zabawę, bo wiesz wujek Marco chyba nie chce być konikiem - zaśmiał się Sahin.
- Tato, a mozie ty bedziesz moim konikiem ?
- Austin...
- No plose - uśmiechnął się przymilnie. Nuri już miał się zgodzić ale wszyscy usłyszeli płacz dziecka - małej Sophie Reus.
- Ooł i cio my telas zlobimy ? - przeraził się chłopczyk.
- Nie wiem mały, ja sam nie wiem - powiedział równie przerażony Marco.
- Chłopaki co ja mam robić, to jest dopiero pierwszy raz jak zostaje z Sophie sam ? - nie wiedział co robić.
- Mario ty miałeś dopiero Leo w tym wieku, teraz nie jest dużo starszy. Ty się znasz, często z nim zostajesz - powiedział Kuba.
- No tak niby wiem co się robi, ale jak zrobię coś źle to Reus mnie zabiję - wtedy płacz dziecka się nasilał.
- Goetze, weź mi pomóż !
- Ok stary, chodź.
Wszyscy mężczyźni włącznie z Austinem udali się do pokoju małej i płaczącej dziewczynki.
- Czemu płaczesz kochanie ? - spytał córeczkę Reus.
Ona popatrzyła na niego tymi swoimi wielkimi oczyskami i od razu się uspokoiła. Młody tata wziął ja na ręce i razem udali się do salonu. Tam przysiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać. W pewnym momencie mały Austin podszedł do Marco i zaczął się wpatrywać w Sophie.
- Wujciu ?
- Tak ?
- A czy Soph bedzie podobna do cioci Oli ?
- A czemu pytasz młody ?
- Bo jak bedzie taka ladniutka jak ciocia Ola to się ozenie z twoją culcią - oznajmił.
- Marco słyszysz będziemy rodziną ! - krzyknął Nuri.
- Chciałbyś Sahin, to mój Leo się ożeni z małą Reus. -powiedział Mario.
- Ja już muszę chyba kupić owczarka niemieckiego i zacząć czyścić wiatrówkę - powiedział na poważnie Marco.
- Ale stary dlaczego ? - spytał Piszczek.
- Bo ja mojej córci nie odda !
- To co zostanie starą panną z kotami ? - zapytał Lewy.
- No chyba nie byłaby zbyt szczęśliwa, znajdę jej jakiegoś porządnego chłopaka. - oznajmił Niemiec.
- Wujku Piśćku, a ty bedziesz mial córke czy śyna ?
- Córkę - odparł dumnie Piszczek.
- Ta ja się z nią ożenię, a Leo z Sophie - przedstawił już cały plan Austin.

***
( Tymczasem u dziewczyn )
- Ej laski, a ja nie wyglądam w tej sukience grubo ? - ciągle pytała się Lena.
- Nie no co ty kochana, wyglądasz w niej pięknie - zapewniały ją.
- Ale na pewno ?
- Tak, na pewno.
- A jak Mario ucieknie sprzed ołtarza ? - martwiła się.
- Dziewczyno, on cię kocha nie zależnie od tego czy jesteś w piżamie  czy w seksownej sukience z dekoltem
- Czyli, że źle wyglądam w tej sukience ?!
- Nie to tylko była metafora - wyjaśniła Ania.
- No mam nadzieję. A teraz może wracajmy bo ja się boję o nasze pociechy.
- Nie wiem jak tam mój Reus sobie poradził z małą więc masz rację. 
Postanowiły wrócić na piechotę, w końcu to nie był taki kawał drogi. Spędziły przy tym miło czas, bo dużo ze sobą pogadały i pośmiały się ze swoich chłopaków.
Ania: Wiecie co ja już czasami nie mogę z tym moim Lewym - westchnęła.
Ola: Ale czemu ?
Ania: Nie wiem jak jest u ciebie z Marco, ale mój Robert to taki bałaganiarz, że to jest aż nie możliwe. Wyobraź sobie, wracam z Polski z treningów. Wchodzę do domu i prawie padam na zawał. W salonie walają się pudełka po pizzy ze starą pizzą w środku. Brudne skarpetki poupychane w kanapie, góra brudnych naczyń w zlewie. A teraz znalazł sobie nowe hobby...
Lena: No dawaj jakie ?
Ania: Chce mnie przekonać do zostania rodzicami.
Iga: Ale to słodkie....
Ania: Ale wiesz, Lewy to takie duże dziecko, a ja mam teraz dobrą passę w karate. 
Lena: Wiesz i Mario i Marco byli dużymi dziećmi i jak się zmienili. Teraz są odpowiedzialnymi tatuśkami. - zaśmiała się. - A jeśli chodzi o karierę to musisz z nim porozmawiać, on sam jest sportowcem...
Ania: Chyba masz rację. Bo ja bym chciała mieć dziecko ale wiecie trochę się boje, że nie sprawdzę się w roli matki - westchnęła.
Lena: Żadna z nas nie jest matką idealną, każda kobieta popełnia jakieś błędy. Z czasem się tego nauczysz.

Gdy dziewczyny doszły już na miejsce drzwi były otwarte, no ale u nich to była codzienność. Weszły do salonu i aż westchnęły ze wzruszenia. Marco spał z głową opartą o fotel, a na jego klatce piersiowej Sophie, podobnie Mario i Leo. Austin leżał na kanapie przytulony do swojego taty. Reszta chłopców także spała, na fotelach albo na podłodze.
- Musiały im dzieciaki dać popalić - zaśmiała się cicho Ola.
- No na pewno, ale wiecie co to jest takie słodkie, że aż zrobię zdjęcie - wyciągnęła telefon i cyknęła fotkę.
- Oooo jakie słodkie - westchnęły wszystkie przyglądając się fotografii.
- Lena wstaw na fb - zaproponowała Lisa.
- Ok - Terakowska tak zrobiła i jeszcze dodała opis " Nasze pszczółki nie tylko są świetnymi piłkarzami, ale też tatusiami i wujkami :* ". Już po kilku sekundach było tysiące lajków i komentarzy.
- Dobra dziewczyny, my się chyba weźmiemy za jakiś obiad.
- Racja, racja.


Przepraszam, że dopiero teraz dodaję ale jakoś wcześniej nie miałam czasu i weny. Mam nadzieję, że się nie gniewacie i rozdział wam się spodoba. Liczę na sporo komentarzy.
Pozdrawiam.

P.S. Oglądam teraz mecz FC Barcelona vs. Atletico Madryt. 
David Villa zdobył piękną brameczkę, ciekawe jak skończy się mecz o Super Puchar Hiszpanii. 

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 44

- Tak. A teraz zapraszam państwa do panienek- zaprowadziła nas do sali...

                                                 ( Oczami Marco )
Gdy weszliśmy do sali, w której leżała moja ukochana nogi się pode mną ugięły. Ola trzymała w ramionach małą istotkę, moją córeczkę. Niepewnym krokiem podszedłem do szpitalnego łóżka i pogłaskałem dziewczynkę po rączce. Właśnie tego dnia zostałem ojcem, cieszyłem się z tego powodu bardzo. Aleksandra się do mnie uśmiechnęła, nachyliłem się i lekko musnąłem jej usta.
- Jest śliczna - powiedziałem do dziewczyny, ta na to zdanie się uśmiechnęła.
- Wiem bo podobna do mamusi - zaśmiała się. - To jak nazwiemy naszą królewnę ?
- Nie wiem kotku, a jak ci się podoba ?
- Może Gabriele albo Louise - zaproponowała
- Wiesz bo ja to zawsze chciałem nazwać moją córkę Sophie.
- Podoba mi się. Więc to będzie Sophie Gabriele Reus - zakomunikowała mu dziewczyna
- Podoba mi się.

                                                  Tydzień Później.
Dzisiaj Ola i Marco wracają do domu z nową pociechą, Sophie. Dziewczynka mimo przypuszczeń wszystkich odwiedzających jest podobna to swojego taty. Te same oczy, usta, nawet niektóre miny. Oczywiście mała królewna stała się oczkiem w głowie młodego piłkarza BVB. Chłopak nie odstępuje jej na krok, każde wyjście na trening to dla niego męczarnia, on woli zostać w domu ze swoimi dziewczynami.
- Marco trening masz za 20 minut - przypomniała mu narzeczona.
- Kochanie ale ja wolę zostać tutaj z wami - jęczał.
- Reus ty mnie tutaj nie denerwuj, masz iść na trening. W sobotę jest już mecz, a jeśli nie będziesz w pierwszej jedenastce to nie wiem co ci zrobię - pogroziła mu.
- A może pójdziecie ze mną na trening. Lena ma być z Leo, Cathy, Tugba z synkiem, Lisa. - zaproponował mając nadzieję, że dziewczyna się zgodzi. 
- Niech ci będzie. To ty idź po torbę treningową, a ja spakuję małą.
- Dobrze kochanie już lecę.

                                                Na treningu chłopców.
Gdy mieliśmy już wchodzić na murawę cała drużyna BVB podbiegła do naszego wózka. 
- Ale piękna ta wasza mała Reus - powiedział któryś.
- Heh, podobna to taty.
- Chłopcy do mnie krzyknął trener.
- Tak jest !
W tym czasie ja udałam się na trybuny gdzie czekały już WAG'S.
- Hej dziewczyny - przywitałam się z nimi.
- Hej kochana - uściskały mnie po kolei. - Jak tam wasza mała ?
- A wiesz bardzo dobrze.
- Ale muszę cię zmartwić, to jest cały Reus - powiedziała Lena.
- Mam nadzieję, że chociaż charakter będzie miała po mnie, bo kto wytrzyma z nią jak będzie taka uparta ?
- No nie wiem, nie wiem.
Gdy trening się skończył panie oddały swoje pociech panom gdyż same postanowiły udać się na zakupy w poszukiwaniu sukni ślubnej dla Leny gdyż to miała wziąć ślub już w przyszłym miesiącu, a jeszcze nic nie było kupione. Wybrały się więc do jednego z salonów sukni ślubnych. 
- A więc Lena jaka ma być ta suknia ?
- Chciałabym, żeby była jakaś taka skromna, ale też piękna - powiedziała.
- Ah rozumiem, więc dziewczyny zabieramy się za poszukiwaniu. 
Podczas gdy dziewczyny szukały czegoś odpowiedniego piłkarze spotkali się w domu Mario. Byli tam Robert, Łukasz, Nuri, Marco, Mortiz oraz Mats. Usiedli sobie przed telewizorem, a swoje dzieciaki, które już spały piątym snem zostawili w wózkach. Tylko pięcioletni synek Nuriego sprawiał mały problem. On chciał się bawić, a wujkowie woleli pooglądać sobie mecz przy piwku i orzeszkach. 
- Tato ja chcę się bawić ! - powiedział mały Austin
- Ale synku przecież wuje Mario dał ci kredki i kartki, porysuj sobie - zaproponował Turek
- Ale tato ja chce się pobawić z wujkami.
- No dobra mały pobawimy się z tobą - powiedział Łukasz. - Tylko w co?
- A więc wujek Malco  bedzie konikiem, wujek Majo zolienieziem, a ja bede tym co na koniu jezdzi. Musimy jesce zbydowac twieldzie. Rozumies ? - zwrócił się do Łukasza.
- Tak rozumiem snyku. No chłopcy nie pozostaje nam nic innego jak tylko się z małym pobawić...


Nie podoba mi się ten rozdział, myślę że już niedługo zakończę pisać ten blog. Jakoś nie mam weny. 
Zapraszam was na mój drugi blog o dziewczynie z przeszłością i o chłopaku, który chce miłości:
http://obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com/ Proszę zajrzyjcie tam. Czytajcie, komentujcie i obserwujcie. 
Następny rozdział 8 komentarzy
 


niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 43

Wsiadłem do samochodu i pojechałem do posesji Piszczków. Zajęło mi to 15 minut ale dla mnie to była wieczność. Na miejscu wysiadłem z samochodu i zastukałem do drzwi. Otworzył mi pan domu.
- Łukasz, proszę ja muszę z nią porozmawiać.
- Mario, ona teraz śpi
- Ja zaczekam, tylko proszę wpuść mnie. Wiesz, że ja ją kocham i nie chciałem tego powiedzieć.
- Wiem stary, na dobra właź. Pomożesz nam z Leo.
- Ah no tak, on tylko może zasnąć na rękach u mnie albo u Len - wszedłem do środka. Na kocyku w salonie leżał mały.
- Hej synku - pogłaskałem go po rączce i wziąłem na ręce.
- To jak idziemy spać ? Usiadłem z nim w fotelu i trochę go pohuśtałem, momentalnie usnął.
- Nie no ty to masz podejście - Piszczek poklepał mnie po plecach.
- Jak będziesz ojcem to się nauczysz.
- Już niedługo, niedługo. Idź teraz do Leny.
- Ok, dzięki.
- Nie masz za co mi dziękować.
 Zacząłem wchodzić po schodach, gdy już byłem koło pokoju, w którym spała Lena usłyszałem rozmowę:
 Iga: Tęsknisz za nim ?
 Lena: Nie.
Iga: Bardzo ?
 Lena: Jak cholera. On jest moją własną odmianą heroiny, nie umiem bez niego długo żyć. Jednak jestem dla niego zła, chociaż wiem że tego nie chciał.
Iga: W życiu trzeba walczyć do samego końca o rzeczy, na których nam zależy. - powiedziała i wyszła za pokoju. Zobaczyła mnie i dała mi sygnał ręką, żebym tam wszedł. Tak zrobiłem, siedziała tyłem do drzwi jednak gdy niechcący się potknąłem o łóżko odwróciła się
 - Co ty tutaj robisz ?
 - Jestem tutaj, by cię kochać, trzymać w ramionach, chronić. Jestem tutaj by się uczyć od ciebie i otrzymywać twoją miłość. Jestem tutaj bo nie ma innego miejsca, w którym miał bym ciebie.
- Ile razy jeszcze zasnę z myślą, że nie tak miało być ? - spytała
-Już nie musisz, wystarczy, że mi wybaczysz
-Słyszałeś ?
- Tak. Lena wiedź, że ja wcale tak nie myślę.
- Wiem, wybaczam ci. Ja nie mogę bez ciebie żyć.
- My chyba nie umiemy się kłócić - przytuliłem ją
- Tak mi się wydaje, ale jak chcesz to możemy się przekonać - uśmiechnęła się zadziornie
- Wolę nie próbować. To jak wracamy do domu.
- Jutro, teraz nie mam siły wstać. Przytul mnie. - zrobiła słodką minkę.
- Już kotku.
W nocy usłyszałem dźwięk telefonu Leny, dziewczyna obudziła się i odebrała.
- Marco co jest nie budź ludzi.- zachrypiała
- Lena, Olce odeszły wody nie wiem co mam robić - powiedział zdesperowany
- Daj mi ją - zarządziła.
- Halo ? - wysapała dziewczyna
- Olka oddychaj, dasz radę. Niech Marco zawiezie cię do szpitala, my już tam jedziemy
- aaaaaa- krzyknęła
- Kochanie już jedziemy - tyle usłyszała zanim się rozłączyli.
 - Mario ubieraj się, jedziemy do szpitala. Olka rodzi
- Jak to już !? Nie za wcześnie ?
- Nie wiem, dziecko się już na świat pcha.
- Dobra już jedziemy.
- Musimy wspierać Reusa, żeby nie padł tak jak ty pod wpływem adrenaliny- zaśmiała się
- Ej no byłem po prostu wstrząśnięty.
- Tak tłumacz się, tłumacz. A teraz jedziemy.
Pojechaliśmy do szpitala, gdy już dotarliśmy na porodówkę zastaliśmy tam Marco, który chodzi zdenerwowany w kółko po korytarzu.
- Będzie dobrze - położyłam mu rękę na ramieniu
- Ale ona tam krzyczy, ja się boję o nią i dziecko.
- Nie martw się to normalne podczas porodu. Wiecie już czy chłopiec czy dziewczynka ?
- Nie, chcieliśmy mieć niespodziankę.
Z sali wyszedł lekarka i podeszła do nas.
- Gratuluje panu, ma pan śliczną córeczkę - uśmiechnęła się
- Na...na...naprawdę ?
- Tak. A teraz zapraszam państwa do panienek- zaprowadziła nas do sali...

No i wracam po długiej przerwie, mam nadzieję że wam się spodoba. Pogodziłam w końcu Lenę i Mario. Ola urodziła, więc sielanka niesamowita. Muszę to chyba zmienić w najbliższym czasie.
Mam pomysł na nowe opowiadanie ale myślę, że wprowadzę je dopiero w roku szkolnym.
Bardzo was proszę o liczne komentarze pod postami. Dla was to tylko kilka sekund, a dla mnie coś co motywuje do dalszego pisania. 
Pozdrawiam Natalka 

Następny rozdział koło czwartku.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Urlop + informacja o nowych rozdziałach.

Jutro wyjezdżam Marco obóz i nie będę miała ze sobą tableta ani laptopa. Boję się, że coś może mi sie z nimi stać. Zostaje mi tylko telefon z wi-do i chciałam was zapytać czy chciałybyście nowe rozdziały w wersji HTML, a poprawiłabym je jak wrócę czyli po 3 sierpnia. Odpowiedzi piszcie w komentarzach, to dla mnie bardzo ważne. Pozdrawiam Natalia.

Rozdział 42

                         Uwaga ! Bardzo proszę o wsparcie, mam zanik weny i potrzebuję waszych komentarzy aby pisać

Ten obraz stanął mi przed oczami, zemdlałam. Obudziłam się po jakimś czasie, czułam że ktoś na mnie leży i mnie łaskocze. Próbowałam otworzyć moje ciężkie powieki ale się nie udało. Dopiera za którymś z kolei razem przejrzałam na świat. Czy to sen? Tak mi się przynajmniej wydawało. Leżałam w sypialni na naszym łózko, obok mnie Mario, a między nami Leo. Ale to przecież ie możliwe, Urszula wrzuciła go do wody na moich oczach. Zaczęłam się powoli podnosić.
 - Nie wstawaj kochanie, lekarz kazał ci dużo odpoczywać- szepnął mój narzeczony
 - Mario co ja tu robię? Czy to sen?
- Nie skarbie to nie sen. Zemdlałaś nad jeziorem. Naszemu Leo nic już nie grozi - powiedział i lekko pocałował mnie w usta
- Ale jak?
- Skoczyłem i wyłowiłem go z wody
 - Możesz mi go podać- spytałam, a moje oczy miały błagalny wyraz
- Oczywiście
Wzięłam mojego ukochanego synka na ręce, było tak jak kiedyś
 - Już mama nigdy nie pozwoli cię skrzywdzić- szepnęłam i pocałowałam go w czoło. Momentalnie usnął w moich ramionach, zaniosłam go więc do łóżeczka, z sama zeszłam na dół coś zjeść. Gdy już tam byłam zobaczyłam go siedzącego na krześle. Ominęłam go, cały czas byłam na niego zła za to co mi powiedział
- Lena porozmawiajmy
- Nie mamy o czym
 -Owszem mamy
 - Dobrze więc mów co masz do powiedzenia
- Zachowałem się jak idiota, wybacz mi...
 - Mario powierzyłam ci mój największy sekret, a ty...- załkałam
-Przepraszam. Wiem że w życiu przeszłaś wiele, a ja cię bardzo zawiodłem
- Powiedziałeś, że zawsze mogę ci ufać
- Lena ja...
 - Mario nie przepraszaj. Ja po prostu wyprowadzę się z Leo
-Jak ty to sobie wyobrażasz!? Jestem jego ojcem!
- Mario ja wiem, że jesteś jego ojcem , nie zabronię ci kontaktów z synem. Ty masz poza tym treningi, nie będziesz miał czasu się nim zajmować
 - Ja nie pozwolę wam odejść! - Mario my potrzebujemy czasu. To on podobno leczy rany- powiedziałam i poszłam na górę się pakować. Napisałam smsa do Łukasza:

 " Łuki mam prośbę. Możesz przenocować mnie i Leo przez kilka dni?"

 " Lena co się stało? Pokłóciłaś się z Mario? Jasne, że możecie. Przyjechać po was?"

 " Tak Łukasz pokłóciłam się z Mario. Nie przyjeżdżaj, oczekuj mnie u siebie za jakieś 30     minut"

"Ok, czekam"

Zaczęłam się pakować było mi z tym bardzo ciężko. Spędziłam tutaj tyle wspaniałych chwil, jak i tych smutnych. Gdy już się spakowałam zeszłam z Leo i rzeczami na dół.
- Lena proszę zostań
- Mario, proszę daj nam trochę czasu. Każdemu z nas to się przyda.
- Czyli, że z nami koniec? Co z naszym ślubem?
- Proszę, nie naciskaj na mnie. Ja muszę ochłonąć, przemyśleć kilka spraw.
- Możesz mi chociaż powiedzieć gdzie będziesz mieszkać?- zapytał zrezygnowany
- Myślę, że w głębi serca to wiesz- wspięłam się na palce i pocałowałam go subtelnie w usta, a następnie wyszłam i pojechałam moim samochodem do Łukasza. Tak naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam, jestem głupia. To wszystko moja wina. To, że wtedy mi tak powiedział nie znaczy, że tak właśnie myślał. Na pewno był równie jak ja zdenerwowany zaginięciem Leo. Zaparkowałam przed domem mojego kuzyna i wysiadłam z auta. Nie zdążyłam nawet podejść do drzwi, a Iga już czekała przed progiem. Gdy weszłam do środka dziewczyna przekazała mojego syna Piszczkowi i mnie przytuliła.
- Łukasz zajmiesz się teraz Leo, a ja zrobię herbatę i porozmawiam z Len- zarządziła
- Ale wiesz kochanie ty chyba zajmiesz się młodym, a ja pogadam z moją siostrą tak ja zawsze- uśmiechnął się i zabrał w stronę mojej starej sypialni. Nic się tam nie zmieniło od mojej przeprowadzki. Usiedliśmy na łóżku, a Piszczu mnie przytulił
- Co się stało mała?
- Mogę ci wszystko powiedzieć?
- Wiesz, że tak
- Ale na pewno?
- Tak
- Ale na pewno na pewno?
- Lena mów, że
- Pamiętasz historię z Pawłem?
- Tego nie da się zapomnieć
- Powiedziałam o tym wszystkim Mario. Początkowo mnie wspierał, ale potem powiedział że Leo został porwany prze zemnie
- Myślisz, że on chciał to powiedzieć czy tylko puściły mu nerwy?
- Nie wiem- powiedziałam zdziwiona jego pytaniem
- A ja wiem. Len znam go dłużej niż ty. Na pewno tak nie myślał.
- A jeśli tak? Jeśli uważa, że jestem zepsuta?
- Wierzysz w to?
- Nie.
- Wiesz ty teraz się połóż, a ja i Iga zajmniemy się małym.
- Dobrze Gdy już powoli przysypiałam, Łukasz wyszedł z mojego pokoju. Zapewne poszedł pomagać Idze przy małym, ale dobrze niech się uczy, niebawem będzie miał swoje. Moje przemyślenia zostały jednak przerwane przez Morfeuszowy sen.

                                           ( Oczami Mario )
Dlaczego ona to zrobiła ? Dlaczego ? Sam nie wiem co teraz ze sobą począć. Nie słychać ani cichego płaczu Leo, ani jej jak schodzi po schodach lub robi coś w kuchni. Teraz była tylko cisza. Po co ja powiedziałem jej coś takiego. Potrzebowałem wsparcia, musiałem zadzwonić po chłopaków. Pierwszym kontaktem w moim telefonie był Łukasz, nacisnąłem zieloną słuchawkę i zadzwoniłem. Odebrał po kilku sygnałach.
- Halo ?
- Hej stary. Potrzebuję twojej pomocy, Lena się wyprowadziła, jestem tutaj sam jak palec - westchnąłem.
- Mario przepraszam ale dzisiaj zajmuję się dzieckiem.
- Czekaj jakim dzieckiem ?
 - Siostrzeńcem Igi. Dobra stary muszę kończyć.
- Cześć - rozłączyłem się.
 Coś mi tutaj nie pasowało, Iga nie miała żadnego siostrzeńca ! Usiadłem w fotelu i myślałem o tym co powiedziała mi Lena gdy zapytałem się gdzie będzie mieszkać. No przecież ! Ona jest u Piszczka, a to dziecko to mój syn. Wziąłem kluczyki i pojechałem do posesji Piszczków

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 41

Płacz mojego synka, mojego kochanego Leo. Tak bardzo chciałabym potrzymać go teraz w mioich ramionach, a tymczasem mogę go już tego nigdy nie zrobić.
- Mario my musimy coś zrobić, musimy zacząć szukać Leo na własną rękę.
- Ale Lena jak chcesz to zrobić, policja zajmuje się śledctwem
- Jej nie chodzi o żaden okup, jej chodzi tylko i wyłącznie o zemste.
- Wiesz to twoja wina, gdybyś wcześniej mi to wszystko powiedziała nie doszłoby do tej tragedii !
 - Aha czyli to jest moja wina, że zostałam pobita i brutalnie zgwałcona !? Wiesz to ty sobie tutaj siedź, mi los naszego syna nie jest obojętny !- powiedziałam i odbiegłam od niego , to co mi powiedział strasznie mnie zabolało, nigdy bym się tego po nim nie spodziewałam. Zastanawiałam się gdzie mogę rozpocząć moje poszukiwania. Przypominałam sobie najbardziej opuszczone miejsca w mieście. Tylko jedno przyszło mi do głowy, stara fabryka na obrzeżach Dortmundu. Muszę się tam udać, może to właśnie od tego zależy życie mojego Leo.
  *
Co ja najlepszego zrobiłem? Jak mogłem powiedzieć coś takiego, coś tak nieludzkiego? Teraz ona napewno mnie znienawidzi, straci do mnie zaufanie, na które tak długo pracowałem. Nie wiem już co mam robić, wszystko wydaje mi się takie bezsensowne.
  *
Byłam już niedaleko, teraz dopiero wiem, że mój plan nie jest do końca przemyślany. Jeśli ona rzeczywiście tam jest i ma broń to nic nie wyjdzie. Nie uda mi się uratować nikogo, nawet siebie. Drzwi do tej fabryki były już tak bardzo blisko. Wystarczyło je tylko lekko popchnąć i wejść do środka.
- Dasz radę Lena, zawsze dawałaś- pomyślałam
Zrobiłam to, otworzyłam je i weszłam do środka. Korytarze fabryki były ciemne i zakurzone - Nie no kto by chciał mieszkać w takim miejscu- odezwał się głos w mojej głowie, chociaż wiedziałam że to tylko i wyłącznie mój strach. Powoli przeczesywałam korytarze, w pewnym momencie dostrzegłam coś bardzo znajomego. Żółto-czarna czapeczka mojego synka. On musi być gdzieś tu blisko. W budynku nikogo nie znalazłam, został mi jeszcze teren z jeziorem tuż obok. Niepewnym krokirm wyszłam na zewnątrz. Wtedy ją dostrzegłam. Siedziała owinięta w husty obok drzewa, na rękach miała mojego małego królewicza. Podeszłam do nich, kobieta mnie zauważyła ale nie poderwała się z miejsca.
- Proszę, proszę kogo ja tu widzę. Pani Terakowska we własnej osobie- zadrwiła
- Urszulo proszę oddaj mi go- szepnęłam błagalnie
- Nie ngdy ci go nie oddam. Zapłacisz za śmierć mojego syna
 - Nie pamiętasz jaki on był, nie pamiętasz !? Najpierw mnie pobił, pozwolił tamtym facetom robić ze mną te wszystkie świńastwa. Nie pamiętasz jak groził ci nożem? On był chory psychicznie
- Może i był chory ale nigdy nie zasługiwał na śmierć
- Gdyby był niewinny nigdy by tam nie trafił. Pamiętasz jak mnie wspierałam po pobiciu, byłaś ze mną. A teraz chcesz zabić moje dziecko
- Chce zrobić to samo co ty zrobiłaś z moim synem- podniosła się zmiejsca i udała się w stronę jeziora - On zginie tak samo jak mój Paweł- powiedziała.
Chciała już wrzucić moje dziecko do jeziora ale uslyszeliśmy głośne krzyki.
 - Stać policja! Zostaw dziecko i ręce do góry. On jednak nie posłuchała, wrzuciła mojego syna do wody, a sama uciekła. Ten obraz stanął mi przed oczami, potem nie pamiętam już nic.


Lena bohaterka, ale czy uda jej się uratować Leo ? Zobaczymy. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Liczę na wasze komentarze. 
Pozdrawiam Nat
P.S. Chciałam was przeprosić, ponieważ mam zaległości w wielu blogach i nie komentuje. Ale obiecuje, że już niedługo nadrobię zaległości.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 40

Teraz już wiedziałam o wszystkim, zrobiło mi się jakoś słabo, miałam ciemność przed oczami.
Obudziłam się, leżałam na kanapie w salonie, obok mnie siedział Mario, trzymał mnie za rękę.
- Mario...
- Spokojnie kochanie leż- pogłaskał mnie po włosach
- Ale Mario ja muszę ci coś powiedzieć, ja wiem kto porwał Leo.
- Ale jak tow wiesz?
- Ten list ja wszystko zrozumiałam, chciałam ci powiedzieć o tym wcześniej ale się bałam. Bałam się, że gdy poznasz prawdę to odejdziesz, zerwiesz ze mną- uroniłam kilka łez.
- Cichutko kochanie już, dlaczego miałbym z tobą zerwać, zostawić cię?
- Mario ty nie znasz mojej przeszłości. Chcę ci to opowiedzieć to może pomóc uratować naszego synka.
- Lena jeśli coś wiesz to mów.
- Dobrze. To zaczęło się gdy mieszkałam jeszcze w Lublinie. Miałam chłopaka, Pawła Walickiego. Bardzo go kochałam, ufałam mu. On jednak zapędził się w długi, nie miał jak ich spłacić. Gdy byłam u niego w domu przyszli jacyś faceci, zażądali pieniędzy. On powiedział, że nie ma. Wtedy jeden z nich dostrzegł mnie. Zaczął coś mówić do Pawła, a ten mu powiedział, że mogą ze mną robić co tylko chcą. Bardzo się bałam, oni zanieśli mnie do samochodu i związali. Potem podjechali pod jakąś melinę. Tam mnie zgwałcili...Udało mi się uciec, nie wiem dlaczego ale poszłam do Pawła. On zaczął na mnie krzyczeć, pobił mnie. W takim stanie znalazła mnie Ola, tylko ona wiedziała. Zgłosiłam to na policję. Pawła zamknęli w więzieniu, jednak on nie dawał sobie tam rady, targnął się na swoje życie. Jego matka powiedziała, że to moja wina. Zagroziła, że kiedyś będę cierpiała tak samo jak ona...-wtedy przerwałam, czułam że Mario obejmuje mnie coraz mocniej, czułam się bezpiecznie.
- Kochanie dlaczego mi nie powiedziałaś- spytał po chwili ciszy
- Bałam się. Myślałam, że nigdy nie będziesz chciał mieć nic do czynienia z kobietą zgwałconą, zepsutą...
- Ale to że zostałaś tak brutalnie potraktowana nie jest twoją winą. Pamiętaj, że ja będę kochał cię niezależnie od wszystkiego-pocałował mnie
- Mario my musimy to zgłosić na policję, muszę im o tym wszystkim powiedzieć.
- Oczywiście kochanie.

(oczami Mario)
Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś może w życiu przejść aż tak wiele. Ja zawsze miałem wszystko, nigdy nie byłem krzywdzony, a moja ukochana...Zabiłbym chyba tych gości co ją tak potraktowali, teraz nie jest mi nawet szkoda tego Pawła, ma za swoje. Ja już nigdy nikomu nie pozwolę skrzywdzić mojej małej dziewczynki. Gdy opowiadała o tym wszystkim policji widziałem jak jest jej ciężko, zwierzała się z najskrytszych tajemnic bo chce uratował nasze maleństwo. Według mnie to jest prawdziwa matka. Powinno być ich na świecie znacznie więcej, bo teraz to młode dziewczyny zachodzą w ciąże z własnej nie uwagi i nie zajmują się dzieckiem albo usuwają.
- Już wszystko dobrze, na pewno Leo się znajdzie- pomyślałem.
Gdy wychodziliśmy z komisariatu do mojej ukochanej zadzwonił telefon. Odebrała:
- Tak słucham?
- Już nigdy go nie zobaczysz, zapłacisz za wszystko
Wtedy usłyszeliśmy płacz naszego Leo. O Boże co ona z nim robi

czwartek, 4 lipca 2013

Bardzo ważne !!

Jutro wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu więc zaplanowałam publikację postu na 8 lipca ( poniedziałek), a drugiego jeszcze nie wiem.
Gorące pozdrowienia i całusy Nat

środa, 3 lipca 2013

LIebster Aword

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.” 
Bardzo dziękuje za nominację od Zuzu Błaszczykowska, WildChild09 oraz dominika borkowska, dziękuje KOCHANE.

Pytania od WildChild09:
1. Jak masz na imię?
Natalia
2. Ile masz lat? 
14
3. Jaki jest Twój ulubiony klub piłkarski?
Borussia Dortmund oczywiście oraz FC Barcelona
4. Co sądzisz o moich blogach (jeżeli je czytasz)? 
Są wspaniałe, jednak najbardziej podoba mi się blog o losach Lidii i Fatimy.
5. Jakie są Twoje wymarzone wakacje? 
Chciałabym pojechać z moją przyjaciółką do Dortmundu.
6. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa? 
Jest ich wiele, ale chyba najbardziej lubię owoce morza
7. Jaki jest Twój charakter? 
Hmm...Jestem żywiołowa, lubię zawierać nowe znajomości, wesoła.
8. Ilu masz przyjaciół? 
Przyjaciół mam wielu, jednak prawdziwe przyjaciółki mam dwie
9. Jaka jest Twoja ulubiona pogoda? 
Nie umiem odpowiedzieć kocham tak samo śnieg jak i słońce. Nienawidzę tylko dżdżystej jesiennej pogody
10. Czy uważasz się za szczęśliwą i zadowoloną z życia osobę?
Tak mi się wydaje, jednak jest wiele rzeczy których żałuje
11. Podaj linki do swoich najulubieńszych opowiadań.  


Pytania od Zuza Błaszczykowska:
 1.Ulubiony klub piłkarski ?
Borussia Dortmund oraz FC Barcelona
2.Ulubiony sportowiec ?
Mario Goetz, Marco Reus, Łukasz Piszczek, Justyna Kowalczyk, Agnieszka Radwańska. 
3. Jak masz na imię ?
Natalia 
4. Skąd jesteś ?
Z pod Warszawy 
5.Największe marzenie ?
Obejrzeć mecz na SIP oraz poznać moich idoli
6.Ile masz lat ?
14
7. Jest coś czego żałujesz ?
Tak wiele rzeczy ale wolę o tym nie mówić 
8.Wolałabyś córeczkę czy synka ?
Synka
9.Czy podoba Ci się mój blog i na ile go oceniasz 1-10 ( o ile go czytasz ) ?
Jest nieziemski. Oceniam go na 10, a nawet więcej
10. Dlaczego zaczęłaś pisać bloga ?
Powodów było kilka, BVB mnie natchnęło.
11.Jaki zawód chcesz mieć w przyszłości ??
Dziennikarka sportowa 
 
 
Pytania od dominika borkowska:
 Ulubiony klub piłkarski.?
Borussia Dortmund oraz FC Barcelona
Ulubiony sportowiec.?
Mario Goetze, Marco REus, Łukasz Piszczek, Agnieszka Radwańska oraz Justyna Kowalczyk
Ile masz lat.?
14
Co cię skłoniło do pisania bloga.?
Powodów było kilka, to Borussia mnie natchnęła. Chciałam pisać o życiu piłkarzy
Dlaczego właśnie taka tematyka.?
Kocham piłkę nożną, a Borussia jest w moim sercu na zawsze, więc napisałam o tym co kocham
Ulubiona piosenka.?
Hmm...Jest ich wiele. Najbardziej jednak lubię piosenki Nrvany, Led Zeppelin...
Masz rodzeństwo.?
Tak mam brata
Wymarzona praca.?
dziennikarka sportowa
Dlaczego tacy bohaterowie.?
Sama nie wiem, Mario Goetze to mój ulubiony piłkarz więc może dlatego.
 
 
Moje nominacje:
 
Moje pytania:
1. Jak się nazywasz?
2. Skąd jesteś?
3. Jakie jest twoje największe marzenie?
4. Ile masz lat?
5. Umiesz cieszyć się swoim życiem?
6. Ulubiony przedmiot w szkole?
7. Podoba ci się mój blog ( jeśli wgl go czytasz)?
8. Co chciałabyś robić w przyszłości?
9. Ukochany sportowiec?
10. Najlepsza pora roku według ciebie?
11. Gdybyś miała złotą rybkę i trzy życzenia do wykorzystania o co być poprosiła?
 
Gdy już odpowiecie bardzo proszę abyście mnie poinformowały mnie pod tym postem.
 
 

 
 
 
 
  
 
 
BA

BA 

Rozdział 39

- Leo, Leo gdzie jesteś!?- krzyczałam
Boże gdzie jest mój syn, moje życie, mój skarb? Strasznie się bałam o moje dziecko. Zaczęłam przeczesywać cały park, nigdzie go nie było.
Dlaczego !? Dlaczego w życiu spotykają mnie same tragedie!? Pozostało mi tylko jedno, muszę zadzwonić na policję. Wybrałam w komórce numer i zadzwoniłam. W słuchawce usłyszałam głos kobiety:
- Tak słucham ?
- Chciałam zgłosić porwanie gdy byłam na spacerze z moim synem ktoś mnie ogłuszył, gdy się ocknęłam Leo już nie było- załkałam
- Proszę się uspokoić, gdzie doszło do porwania?
- W parku koło Signal Iduna Park.
- Dobrze proszę tam czekać policja już jedzie
- Oczywiście- rozłączyłam się
Musiałam powiadomić Mario. Zadzwoniłam, odebrał po kilku sygnałach.
- Lenka gdzie jesteście?-spytał
- Mario...ty musisz tu przyjść- powiedziałam przez łzy.
- Kochanie co się stało, czemu płaczesz?
- Leo...on. Mario jestem w parku, przyjdź.
- Nie ruszaj się, już biegnę.
Po dziesięciu minutach byli wszyscy. Policja szukała, strasznie długo to trwało. Siedziałamwtulona w Mario, on też był w szoku.
- Będzie dobrze kochani- głaskał mnie po głowie
- A jak nie!? Jak mów Leo się nie znajdzie?
- Musi się znaleźć, jak się dowiem kto to to urwę mu głowę.
Podeszła do nas jedna z policjantek.
- Niech państwo idą do domu, gdy będziemy już coś wiedzieć skontaktujemy się z państwem.
- Czy pani się słyszy?! Moje dziecko zostało porwane, a ja mam iść do domu!? Ma pani dzieci?
- Tak mam.
- Aco by pani zrobiła w mojej sytuacji!?
- Zapewne to samo co pani
- Proszę pani pieniądze nie grają roli, proszę tylko znaleźć nasze dziecko- wtrącił się Mario
- Chcemy załorzyć podsłuchy w państwa telefonach, gdyby na przykład porywacz dzwonił
- Oczywiście
Po tych wszystkich czynnościach Mario zabrał mnie do domu. Ja od razu poszłam do pokoju dziecięcego. Zaczęłam przeglądać ubranka mojego syna. Mario stał opierając się o futrynę drzwi.
- Do niektórych nawet nie dorósł...Teraz wiem jak czują się te wszystkie matki
- Zobaczysz Leo jeszcze będzie biegał w tych rzeczach, nauczymy go grać w piłkę, będziemy wszyscy razem chodzili na mecze Borussi- pocieszał mnie
- Mam nadzieję
Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka, Götze podniósł się i poszedł otworzyć. Tam nikogo nie było, tylko kartka z wiadomością:
" Jeszcze pożłujesz suko. Zrobię z twoim synem to co ty kiedyś zrobiłaś z moim. Zabiję go. Poczujesz się tak samo jsk ja wtedy" 
Wiedziałam już kto go porwał. Ta przeszłość nie chce odejść, wraca mo raz kolejny.


Kolejny w wasze ręce, trochę namieszałam ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Jak będzie 12 komentarzy kolejny dodam jeszcze dzisiaj lub jutro.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 38

Ślub zbliżał się już wielkimi krokami, nażeczeni nie mogli już się doczekać aż powiedzą sobie to sakramentalne tak i będą razem już do końca.
Dzisiaj Lena miała udać się z Olą, Cathy, Igą i Anią wybierać suknie ślubne, a Mario miał zostać z Leo.
- No dobra Lenka to jak ma wyglądać ta suknia?- Spytała Cath
- Nie wiem zbytnio, chciałabym wyglądać ładnie ale bez przepychu...
- Rozumiem. To może zaczniemy od tego salonu Stars?
- Jasne
Dziewczyny udały się do salonu z sukniami ślubnymi, było ich tam wiele. Naszczęście młoda ekspediętka pomogła im z wyborem. Kupiła, jednak Lena nie chciała, że Mario ją zobaczył więc zostawi ją w sklepie.

#Tymczasem u Mario i Leo.
- To jak kochanie zjemy sobie teraz ładnie obiadek?
Niemiec poszedł do kuchni i przyniósł z niej słoiczek z zupką.
- No Leo otwórz buźkę- poprosił piłkarz
- Orwieraj buźkę bo samochód do garażu wieżdża
- Leo patrz samolocik chce się zatrzymać u ciebie
- Leo gol !!!- wtedy synek otworzył bozie i Götze udało się go nakarmić.
- Moja krew-powiedział i pogłaskał go po główce
- To co pobawimy się ?

#Lena
Czasem mam złe przeczucia, wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje. Wiele razy chciałam powiedzieć o tym Mario jednak zawsze jakoś nie starczało mi odwagi i nie było tematu. Boję się, że uzna mnie za jakąś wariatkę. Nigdy nie powiedziałam mu o mojej przeszłości i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wie tylko Olka i niech tak pozostanie. Wracam teraz do domu. dziewczyny już doszły do swoich więc chodzę tutaj sama. i znowu to dziwnie uczucie, dobrze, że juz jestem przed domem. Wyjełam klucze z torebki, otworzyłam drzwi. W domu było strasznie cicho, chłopaków nie było na dole, postanowiłam więc zobaczyć w sypialni. Znalazłam ich, a ten widok....Bajeczny, słodki normalnie brak mi słów. Leo leżał na klatce piersiowej, piłkarz spał. Wzięłam małego na rączki i poszłam ubrać go w coś cieplejszego.
- To jak kochanie pójdziemy na spacerek?
Posadziłam go w spacerówce i wyszłam. Pojechaliśmy do pobliskiego parku, jakoś dziwnie było tu pusto. Przysiadłam na ławce i zaczęłam rozpamiętywać przeszłość. W pewnym momencie poczułam, że ktoś uderza mnie w głowę, zemdlałam. Gdy się obudziłam spojrzałam w kierunku wózka
- Boże gdzie jest Leo?!


Kolejny w wasze ręce. Sielanka się skończyła teraz przyszłedł czas na akcje.
Następny dodam jak będzie 14 komentarzy.

Zapraszam do moich pozostałych blogów: 
tylko-jeden-blad.blogspot.com nowy jutro 
lawkaktorazmieniazycie.blogspot.com nowy w czwartek lub środę

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 37

W domu świeżo upieczonych rodziców wiele się dzieje. Lena uczy swojego nażeczonego jak ma zajmować się ich synem. Z każdym dniem przychodzi mu to coraz lepiej, tak nie przesłyszeliście się, Götze umie już zajmować się dziećmi. Nauczył się już karmić i takie tam. Tak na prawdę wszystko jest dobrze, do czasu...Bo gdy z domu wychodzi Lena, a czasem zdarzają się takie sytuacje młody piłkarz panikuje. Wtedy zapomina o wszystkim, naszczęście jest jeszcze babcia Sabina, która chętnie opiekuje się swoim ukochanym wnukiem. Właśnie teraz pani Götze zadzwoniła do swojego syna
- Mario nie chcielibyście spędzić z Leną trochę czasu we dwoje ?
- No chcielibyśmy, ale mamy teraz dziecko, a to duży obowiązek
- Wiesz to przywieź Leo do nas, chętnie z nim zostaniemy. Felix też zaoferował swoją pomoc.
- No dobrze to my się z małym pakujemy i za trzydzieści minut będziemy.

- Kochanie mam świetną wiadomość- zwrócił się do Terakowskiej
- Hmm...jaką?
- Dzisiejszy dzień spędzimy tylko we dwoje. Co ty na to?
- Nie chcę cię martwić, ale co z Leo?
- Rodzice powiedzieli, że się stęsknili za ukochanym wnukiem.
- I ty postanowiłeś to wykorzystać?
- Tak bo mam dzisiaj takie poważne plany związane z tobą
- Tak? Ciekawe jakie
- Co byś powiedziała jakbyśmy pojechali poszukać sali weselnej i zarezerwowali datę ślubu?
- Aaa Mario oczywiście, że tak. Jesteś wspaniały!
- Wiem, a teraz jadę odwieść małego brzdąca

*Lena
Wybieraliśmy salę weselną. Jedna w szczególności przypadła nam do gustu, była połorzona niedaleko kościoła, w którym miała odbyć się ceremonia zaślubin. Miała wielką salę dla gości oraz do tańca. W tym samym budynku mieścił się hotel jakby ktoś nie wytrzymałi odfrunął. Zarezerwowaliśmy. Termin był na za dwa miesiące.
- Już za dwa miesiące-pomyślałam - będę żoną Mario, zacznę życie od początku. Zapomnę o przeszłości już na zawsze...


Kolejny w wasze ręce. Już niedługo sielanka się skończy, tylko tyle mogę wam powiedzieć.

Zapraszam serdecznie na mój drugi blog: http://tylko-jeden-blad.blogspot.com/

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 36

30 Kilka miesięcy później # lenka Mario wariuje, już nie mogę z nim wytrzymać. Nakupił ubranek z logiem BvB, łóżeczko, pokoik już urządzony. Zapisał się nawet ze mną do szkoły rodzenia. W tamtym tygodniu byliśmy u lekarza i wtedy to już całkowicie zwariował. Okazało się że będziemy mieli synka. Dzisiejszy dzień zapowiadał się normalnie, dzień jak co dzień. Przygotowywałam śniadanie, gdy nagle poczułam straszliwy skurcz. Właśnie zaczynałam rodzić.
- Aaaa - krzyknęłam
- Lena co się dzieje?? - spytał się Mario, który właśnie wpadł do kuchni.
- Mario, ja chyba... ja chyba rodzę - powiedziała z trudem.
- Chodź, jedziemy do szpitala - powiedział biorąc ją na ręce.
Gdy byli już w szpitalu udali się prosto na porodówkę.
- Czy pan chce być na sali? - spytała pielęgniarka.
- Tak, chcę - powiedział zdecydowanie.
Podczas porodu dziewczyna trzymała go za rękę, ale gdy zobaczył główkę maluszka zemdlał. Obudził się już po fakcie, nad nim stali lekarze, którzy oblewali go wodą.
- Niech pan idzie do żony i maleństwa - powiedział jeden z lekarzy.
Gdy Mario wszedł do sali zobaczył piękny widok. Swoją ukochaną trzymającą małego chłopczyka w ramionach.
- Hej kochanie - przywitała go Terakowska.
Mario zaniemówił. Podszedł do swojej rodziny i pogłaskał maleństwo po główce. Wtedy chłopiec otworzył oczka.
- Zobacz poznaje cię - powiedziała dziewczyna. Mario tylko się uśmiechnął.
- To jak będzie się nazywał ten nasz mały skarb? -spytała.
- Mario oczywiście, po tatusiu. - powiedział dumnie.
- Nie... Nie przeżyję jeśli w domu będę miała dwóch Mario. Ma być trochę polskie, trochę niemieckie.
- Wiem... Leo.
- Ślicznie. To witamy na świecie Leo Mario Götze.
Lena i Leo musieli zostać jeszcze 4 dni w szpitalu w celu zrobienia badań. W tym czasie odwiedził ich już wujek Reus i ciocia Ola, babcia Sabina i dziadek Jurgen, wujek Łukasz oraz cała drużyna wraz z trenerem.
- No, widzę, że narodziła się nowa legenda sportu - powiedział Klopp.
- No oczywiście trenerze. Najpierw ja go pouczę, a później wyślę go na lekcje do pana.
- Jeśli tylko zdrowie mi na to pozwoli, to oczywiście, zapiszemy go do Borussii dla maluchów.
- Tak, oczywiście pójdzie w moje ślady - rozmarzył się niemiecki Messi.
- Przepraszam panowie, ale Leo nie ma nawet tygodnia, a wy już rozmawiacie o tym jak będzie w piłkę grał, może niech najpierw nauczy się siedzieć i raczkować. - skwitowała Terakowska.
Dzisiaj mama z synkiem wychodzą ze szpitala, przyjechał po nich oczywiście Mario. Ubrali chłopczyka w body Borussia z numerem 10, włożyli do czarnego wózka i przykryli żółtym kocykiem z logiem klubu. Gdy wrócili do domu to Götze miał zajmować się synem, bo Lena musiała ich zostawić i pojechać na chwile do swojego biura po potrzebne papiery. No i wtedy właśnie pojawił się problem, kiedy Terakowska opuściła dom Leo zaczął płakać. Biedny Mario nie wiedział co ma zrobić więc zadzwonił po Łukasza i Marco. Po 10 minutach pojawili się chłopcy.
- Chłopaki ja już nie wiem co mam robić, ten mały potworek cały czas płacze. - żalił się Mario.
- Może jest głodny.
- Możliwe, a co się daje takiemu maluchowi? - spytał Reus.
- Lena powiedziała, że trzeba przygotować mleko i że na opakowaniu jest cała instrukcja - wyjaśnił Mario. Gdy przygotowali już butelkę z mlekiem trzeba było nakarmić dziecka i to właśnie tutaj zaczęły się największe schody. Żaden z nich nie wiedział jak ma się za to zabrać. W końcu się udało, ale niestety po chwili cały posiłek znalazł się na koszuli Mario.
- Nie no Leo jak mogłeś, własnemu ojcu?
I wtedy właśnie do domu wróciła Lena.
- Boże święty, co wyście tutaj zrobili? - spytała patrząc na pokój.
- mój biedny Leo. - powiedziała biorąc go na ręce.
- On biedny, to zło wcielone. Cały czas płakał, a potem zwymiotował na moją nową koszulę - powiedział zły Mario.
- Oj kochanie, musisz się jeszcze dużo nauczyć.

Łapcie kolejny. Spodoba wam się ? Zobaczymy po waszych komentarzach, dacie radę 10 ?
Zapraszam: tylko-jeden-blad.blogspot.com

Zaczarowani