niedziela, 22 września 2013

Rozdział 48


Zapraszam na moje dwa pozostałe blogi: tylko-jeden-blad.blogspot.com oraz 
obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com


( Oczami Marco )


 Nie wiedziałem co mam robić, to czekanie mnie wykańczało. Strasznie się o nią bałem. Z chęcią zabiłbym tego gnojka. Schowałem twarz w dłoniach i płakałem. Najzwyczajniej w świecie płakałem. Moja ukochana cierpi prze zemnie, to moja wina, to ja ją namówiłem na tą imprezę.
- Przepraszam pana bardzo - powiedział jakiś męski głos. Podniosłem głowę i zobaczyłem doktora mojej ukochanej.
 - Panie doktorze co z nią ? - spytałem wstając z krzesła.
- Jak się pan domyśla została brutalnie zgwałcona i pobita. Jest psychika jest w bardzo poważnym stanie. Niech pan teraz do niej wejdzie, musi mieć przy sobie kogoś bliskiego. - powiedział i odszedł.
Niepewnym krokiem ruszyłem do sali dziewczyny, bardzo obawiałem się tego spotkania. Cichutko wszedłem do środka. Leżała bez ruchu i wpatrywała się w sufit. Na jej policzkach zostały mokre ślady. Moje serce nie wytrzymało, pękło na kilka małych części. Usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę. Nie odsunęła jej, jeszcze bardzie zacieśniła  uścisk. Popatrzyła na mnie tymi smutnymi oczami, było jej z tym strasznie ciężko.
- Marco - wyszeptała.
- Olu, obiecuje że zabije tego gnoja.
- Nie Marco nie zrobisz tego. Ja ciebie potrzebuje, Sophie także. Nie zrobisz niczego co miałoby sprawić, że na jakiś czas zabraknie jej ojca, rozumiesz ? Musisz mi pomóc zapomnieć, musisz pomóc dojść do normalności - powiedziała słabo.
- Dobrze kochanie.
- Marco ja chcę wrócić do domu - oznajmiła.
- Dobrze, zrobię co się da, aby tak się stało, porozmawiam z lekarzem - wyszedłem z sali i zacząłem szukać doktora Richtera....

* W klubie 


Iga: O mój Boże, słuchajcie. Ktoś napadł Olę, są teraz z Marco w szpitalu.
Lena: Nie, to nie możliwe. Musimy tam pojechać. - wpadła w histerię, ale nikt się jej nie dziwił. Ola była jej przyjaciółką od zawsze.
Łukasz: Ale Lenka, nie wiemy w jakim szpitalu jest, zadzwońmy najpierw do Marco.
Lenka: Mario, chodź wyjdziemy i zadzwonimy - pociągnęła go za rękę w stronę wyjścia. Mario wyjął telefon i wybrał numer przyjaciela, po kilku sygnałach odebrał.
Mario: Halo Marco ? Co się stało ?
Marco: Mario, jest tak koło ciebie Lena ?
Mario: Jest.
Marco: Daj mi ją - poprosił więc to uczyniłem.
Lena: Tak Marco ?
Reus: Lena, proszę, przyjedź tutaj, ona cię potrzebuje.
Lena: Marco, zamawiam już taksówkę - powiedziała i się rozłączyła
- Mario, jedziemy do Oli. - oznajmiła wsiadając do taryfy. Jechaliśmy w milczeniu, wiedziałem że Lenka bardzo przejęła się losami przyjaciółki. Ale gdyby Marco też stała się krzywda zareagowałbym na pewno identycznie.

( Oczami Oli ) 


Nie chce już żyć, czuje się jak wrak człowieka. Jestem teraz zepsuta, Marco na pewno uważa tak samo. Boje mu się spojrzeć w oczy, boje się że mnie wyśmieje. Chciałabym się zabić, popełnić samobójstwo. Ale nie mogę, mam moją ukochaną córeczkę Sophie, to dla niej muszę przetrać. Nawet jeśli Reus miałby mnie porzucić. Drzwi do mojej sali się otworzyły, ktoś wszedł do środka. Lena.... Jak dobrze, że to ona, tak bardzo jej teraz potrzebowałam. Mocno mnie przytuliła, gładziła po głowie. Byłam szczęśliwa, że jest przy mnie.
- Wiem co czujesz, przejdziemy przez to razem - wyszeptała.
- Boje się Lena, boje się wszystkiego. - zapłakałam.
- Wiem kochanie, posłuchaj pomogę ci. Wezmę urlop, pomogę ci w opiece nad Sophie.
- Myślisz, że to mi pomoże.
- Mi wtedy pomogło, mam nadzieje, że tobie też.
- Lena ja chcę ztąd wyjść, boje się.
- Dobrze, rozmawiałam z Marco. Lekarz pozwolił ci wrócić dzisiaj do domu, ale musisz przychodzić na kontrolę co drugi dzień.
- Dobrze, zrobię wszystko - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Oczywiście Lena mi pomogła, byłam wycieńczona. Potem przyszedł Marco, podszedł do mnie, przytulił. Potrzebowałam tego, potrzebowałam jego bliskości.
- Kochanie jedziemy już do domu, nie martw się - szepnął do mojego ucha. Cały czas trzymał mnie za rękę, czułam się wtedy pewniej.Gdy wychodziliśmy ze szpitala gapiło się na nas wielu ludzi, czułam się bardzo niekomfortowo. Marco chyba to zauważył, objął ramieniem, a ja schowałam głowę w jego ramionach. W końcu udało nam się wyjść ze szpitala gdzie czekała na nas taksówka. Mario usiadł z przodu, a my troje z tyłu. Cały czas byłam przytulona do mojego narzeczonego. Gdy taksówka podjechała pod nasz dom wszyscy z niej wysiedliśmy. Marco otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Od razu swoje kroki pokierowałam w stronę sypialni. bezwładnie położyłam się na łóżko. Zaczęłam płakać. Po jakiś pięciu minutach przyszła do mnie Lena.
- Wiem, że ci ciężko kochanie. Ale masz nas, masz mnie, Marco. Masz Sophie. Musisz się pozbierać. Marco się tobą zajmie. Jutro odbiorę Sophie i Leo, nie martw się dam radę. Ty wypoczywaj, ja się wszstkim zajmę. - przytuliła mnie i wyszła. Minęła się jeszcze wcześniej w drzwiach z Marco.
- Będzie ciężko ale uda jej się z tego wyjść jeśli będziesz przy niej - to ostatnie co usłyszałam zanim pogrążyłam się w sen.




Oddaje kolejny nieudany rozdział w wasze ręce. Już chyba niedługo zakończę tego bloga. Jest mało komentarzy, a ja już nie mam pomysłów.
pozdrawiam :*

środa, 11 września 2013

Rozdziął 47

Hej kochane, bardzo was proszę o komentarze, doskwiera mi brak weny. Ledwo udało mi się dla was coś wyskrobać na tej klawiaturze. Następny jeśli będzie 10 komentarzy
Zapraszam was jeszcze na mój nowy blog: obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com   
zapraszam was do czytania, komentowania i obserwowania
  

( oczami Mario )

 Gdy tylko weszliśmy do klubu wzrokiem odszukałem naszych przyjaciół. Zajęli największą lożę. Podeszliśmy do nich i się przywitaliśmy.
Marco: No nareszcie jesteście ! Co tak długo ?
Mario: To wszystko przez Lenę - bronił się.
Lena: Tak, tak, na pewno - zadrwiła.
Łukasz: To dobra nie kłóćcie się tylko. Chodź Mario, idziemy do baru.
Mario: Ja dzisiaj nie piję - powiedział smutny.
Robert: Ale dlaczego ?
Lena: Bo dzisiaj ja się bawię. - uśmiechnęłam się. - I Mario powiedział, że musi mnie pilnować.
Mario: Bo muszę, jeszcze jak się nawale to coś ci ktoś zrobi. - tłumaczył narzeczonej.
Lena: Kocham cię kochanie, a teraz możesz mi przynieść jakiegoś drinka. - pocałowała go w policzek i zaczęła rozmowę z przyjaciółkami.

 Przy barze 

Marco: To jak Mario czemu nie pijesz ? - spytał.
Mario: No bo dzisiaj bawi się Lenka, a następnym razem ja.
Łukasz: Nie no tak nie może być, ty też coś wypij chłopie, nie tak że masz się od razu nawalić, ale wiesz tak dla poprawy humoru.
Marco: No właśnie.
Mario: Czy ja wiem.... No ale skoro nalegacie to ja tak tylko dla towarzystwa. Chłopcy wzięli kilka kolorowych drinków i wrócili do stolika. Gdy Lena tylko zobaczyła swojego narzeczonego podeszła do niego i go pocałowała.
- Kochanie chodź na parkiet - pociągnęła go za rękę. Zaczęli tańczyć tak jak na ich pierwszej wspólnej dyskotece. Ich ciała były tak bardzo blisko, nawzajem się o siebie ocierały. Nie myśleli o niczym, ważna była dla nich ta chwila. Po jakiś kilku piosenkach DJ puścił coś wolniejszego. Wszystkie pary zaczęły kołysać się w rytm muzyki. Lena zarzuciła mu ręce na szyję, on położył swoje w jej talii. Patrzyli sobie głęboko w oczy.
 - Pamiętam jak cię poznałem - szepnął jej na ucho - Przyjechałaś na wakacje do Łukasza, przyszłaś na nasz trening i siadłaś na trybunach. Kopnąłem piłkę tak mocno, że do ciebie doleciała. Piłaś wtedy kawę i cała zawartość kubka poleciała na twoje spodnie. - rozpamiętywał.
- Pamiętam, byłam tak wkurzona bo to były nowiutkie spodnie. Potem chciałeś zaprosić mnie na ciacho ale się nie zgodziłam.
- Tak, a potem gdy przyjechałaś tutaj na stałę Łukasz powiedział nam o tym w szatni, pomyślałem wtedy że to przeznaczenie. Że będę z tobą za wszelką cenę. Nie było łatwo, ciągle mnie odtrącałaś, ale się udało - pocałował ją w czoło.
- Kocham cię Mario - wyszeptała.
- Ja ciebie też maleńka.

* Oczami Oli 

W pewnym momencie opuściłam naszą lożę i postanowiłam udać się do toalety. Gdy byłam już blisko zaczepił mnie jakiś facet, był już nieźle wstawiony.
 - Siema kocurku chodź się zabawimy - szarpnął mnie i zaciągnął do męskiej toalety. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, wtedy dostałam od niego z całej siły w policzek.
- Nie martw się, na pewno ci się spodoba - powiedział gdy siłą wepchnął mnie do kabiny. Przycisnął mnie do ściany i zaczął obmacywać. Zaczął od moich ud, potem szedł coraz wyżej, jego ręka powędrowała pod moją spódnice, tego już było za wiele. Zaczęłam się mu wyrywać i go kopać. Wtedy on wyciągnął scyzoryk i przyłożył mi go do twarzy.
- Jeszcze jeden taki numer i pociacham ci tę ładniutką buźkę. - zagroził. Dalej mnie dotykał, potem zdjął moją sukienkę i zaczął zdejmować spodnie. A potem... Potem to chyba każdy wie co się działo, zgwałcił mnie i przy tym pobił. To chyba była najgorsza noc w moim życiu. Moją twarz była zalana łzami. Na koniec się tylko ubrał i wyszedł.

 W loży. 

Marco: Ej nie widział ktoś Olki ?
Iga: Chyba poszła do łazienki
Marco: Coś długo nie wraca - zaniepokoił się.
Ania: pewnie jest kolejka.
Marco: Chyba pójdę sprawdzić - wstał i poszedł w stronę ubikacji, jednak najpierw zahaczył o męską. Gdy wszedł do środka przy wejściu do jednej kabiny zobaczył ślady krwi. Przestraszył się. Podszedł do drzwi, były otwarte, postanowił to sprawdzić. Lekko uchylił drzwi i wtedy dostrzegł najokropniejszy widok jaki widział do tej pory. Jego ukochana leżała całkiem naga i nieprzytomna na kafelkach. Bardzo się przestraszył. Podszedł do niej i sprawdził puls, wyczuwalny. Wyjął szybko telefon i zadzwonił po pogotowie, zaraz mieli się zjawić. Nie wiedziałem co mam robić byłem zszokowany. Jak ktoś mógł jej to zrobić, to straszne. Jak tylko się dowie kto jest temu winien zabije go. Po chwili przyjechało pogotowie i ją zabrali, pozwolili jechać Marco karetką. W środku chłopak wysłał jeszcze sms'a do Igi, gdyż tylko ona mogła go odebrać. " Iga, jesteśmy w szpitalu. Ktoś napadł Ole, jest nieprzytomna ". Gdy dojechaliśmy pod szpital moją ukochaną zabrali, a mi pozostało tylko czekać na jakąkolwiek informacje na jej temat

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 46

Zmotywujecie mnie trochę swoimi komentarzami ? Plose.... 

( Oczami Leny )
 Tak jak już wcześniej wspominałam wróciłyśmy z dziewczynami z zakupów i udałyśmy się do domu Oli i Marco gdyż właśnie tam przebywali nasi chłopcy i ukochane pociechy. Gdy weszłyśmy do środka trochę się przeraziłyśmy gdyż było strasznie cicho. Jednak gdy weszłyśmy do salonu odetchnęłyśmy z ulgą. Dzieciaki musiały dać chłopcom mocno w kość gdyż wszyscy spali w rożnych częściach salonu. Postanowiłyśmy zrobić obiad , mi przypadło nakrywanie do stołu ponieważ nie byłam zbyt dobrą kucharką co wszyscy wiedzieli doskonale. Gdy kładłam już ostatni talerz na blat stołu poczułam czyjeś ciepłe ręce w mojej talii. Odwróciłam się i ujrzałam mojego narzeczonego.
- Hej kochanie - pocałował mnie.
- Hej - oddałam pieszczotę.
- Jak udały się zakupy ? - spytał.
- Dobrze, a co tam u was ?
- Dzieciaki dały w kość. Wiesz tak sobie pomyślałem...- uśmiechał się.
- Tak ? - podniosłam pytająco brew.
- Tak sobie pomyślałem, że może byśmy się postarali o rodzeństwo dla Leo - poruszał znacząco brwiami.
- A ty tylko o jednym - skomentowałam.
- Wiesz ale ja się troszczę o to aby gatunek ludzki przetrwał, a ty...- pocałował mnie.
- Jesteś zboczony i niewyżyty seksualnie - powiedziałam
- Ale kochanie jak ja mam się powstrzymywać skoro ty mnie tak podniecasz - przygryzł płatek jej ucha.
- Widzę, że ja i tak nie mam nic do gadania. Ale od razu mówię ja chcę córkę.
- Już ja się postaram o syna - zaśmiał się.
W tym momencie do kuchni wszedł Reus.
- Kochanie kupujemy psa - zwrócił się do narzeczonej.
- Ale Marco co się stało ? Ja się na żadnego psa nie zgadzam !
- Kochanie ale on nam jest potrzebny - usprawiedliwiał się.
 - Ciekawe po co ? - chciała się dowiedzieć.
- No wyobraź sobie, że Austin lub Leo chcą ożenić się z moją córką - oburzył się.
- I co w tym złego Reus ? - dopytywała się.
- No bo ja nie oddam mojej córki takim....Jeszcze odziedziczą niektóre cechy po swoich ojcach, to już będzie katastrofa - lamentował piłkarz.
- Co na przykład ? - włączyłam się do rozmowy.
- Jeśli Leo będzie taki zboczony jak Mario to...
- Ej ja wcale nie jestem zboczony - bronił się Mario.
- Nie no wcale - zakpiłam.
- Nie masz dowodów - uśmiechnął się.
- Dzisiaj podszedłeś do mnie i powiedziałeś, że musimy się postarać o rodzeństwo dla Leo i ty już się o to postarasz. - przypomniałam.
- No właśnie i jeśli Leo będzie taki jak Mario to w głowie będzie mu tylko jedno. Zapładnianie, a ja nie chcę zostać szybko dziadkiem - załamał się Reus.
- Tato, tato cio to jest zapłodnienie ? - do kuchni wpadł mały Austin.
- Wiesz synu...to jest coś takiego....eee....wujek Robert ci wyjaśni - produkował się Nuri.
- Nie ma mowy, ja będę ze swoim synem przeprowadzał takie rozmowy - uciekł do salonu.
- No tato cio to jest to zapłodnienie ? - dopytywał się Şahin junior.

 Kilka godzin później.
Wracałam właśnie z Mario i Leo do domu gdy nagle mój narzeczony skręcił w jakąś inną ulicę.
- Mario gdzie ty jedziesz ? - spytałam.
- No bo wiesz mama dzwoniła i powiedziała, że się straszliwie stęskniła za Leo i żebyśmy go przywieźli i nawet na noc może zostać - powiedział szybko obawiając się swojej ukochanej.
- I ty postanowiłeś z tego oczywiście skorzystać ?
- No bo wiesz mama tak bardzo prosiła, nie miałem serca jej odmówić. - tłumaczył się.
- Ale ostrzegam cię, dzisiejszy dzień nie skończy się seksem, co to to nie - uprzedziła go.
- Wiem, nawet nie miałem takiego zamiaru. Dzisiaj idziemy na imprezę do klubu.
- A kto idzie ?
- No my, Reusowie, Piszczkowie, Lewandowscy, Błaszczykowscy , Sahinowie, Hummelsowie...
- A z kim zostawiają dzieci ?
- Wyobraź sobie, że moja mama i mama Marco zaproponowały, że zostaną ze wszystkimi dzieciakami - uśmiech.
- Czyli ja już nic nie mam do gadania ?
- Nie kotku nie masz - pocałował mnie.
- No dobra to jedź do twojej mamy - uległam.
Po godzinie byliśmy już w domu i zaczęliśmy się szykować.
- Mario ! - krzyknęłam.
- Co ?
- Chodź tutaj - poprosiłam.
- Już pędzę kiciu. Po chwili stał już obok mnie.
- Co mam zrobić ? - spytał.
- Zapniesz mi sukienkę - poprosiłam.
- Wiesz, ja bym wolał ją z ciebie ściągnąć i wiesz, może zostaniemy - zrobił minę szczeniaczka.
- Nie ma mowy, chcę się zabawić - powiedziałam przez śmiech.
- To ja nie mogę pić - skwitował.
- Ale dlaczego ? - nie rozumiała.
- Bo jeszcze mi ciebie ktoś ukradnie i będzie - przytulił mnie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Po godzinie byliśmy w klubie, no to teraz zacznie się zabawa...

Jeszcze raz przepraszam za nieobecność, tak jak już mówiłam rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu w piątek, czyli że następny dopiero w przyszłym tygodniu no chyba, że znajdę czas.
Jak tak pierwszy dzień w szkole ? Powiem, że u mnie nawet spoko, na szczęście dzisiejszy dzień to tylko pogadanka o BHP i innych.
Pamiętajcie komentujcie !!!

Zapraszam na moje pozostałe blogi obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com  
oraz tylko-jeden-blad.blogspot.com 

Buziaki :* 

poniedziałek, 2 września 2013

roztargniona przeprasza za nieobecność :'(

Bardzo was przepraszam... Wiem ostatni rozdział został dodany 21 sierpnia, a nowego jeszcze nie ma. Nowy jest już napisany. Ale niestety nie mam teraz dostępu do komputera ( piszę na telefonie ). Kolejny rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu. Rozdziały będą się pojawiały raz w tygodniu w piątek. Zapraszam was również na moje pozostałe blogi obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com oraz tylko-jeden-blad.blogspot.com

Zaczarowani