środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 45

- Tato, tato wujciowie nie chcom się bawidź ze mną ! - krzyczał mały Austin.
- Ale synku, musisz chyba znaleźć jakąś inną zabawę, bo wiesz wujek Marco chyba nie chce być konikiem - zaśmiał się Sahin.
- Tato, a mozie ty bedziesz moim konikiem ?
- Austin...
- No plose - uśmiechnął się przymilnie. Nuri już miał się zgodzić ale wszyscy usłyszeli płacz dziecka - małej Sophie Reus.
- Ooł i cio my telas zlobimy ? - przeraził się chłopczyk.
- Nie wiem mały, ja sam nie wiem - powiedział równie przerażony Marco.
- Chłopaki co ja mam robić, to jest dopiero pierwszy raz jak zostaje z Sophie sam ? - nie wiedział co robić.
- Mario ty miałeś dopiero Leo w tym wieku, teraz nie jest dużo starszy. Ty się znasz, często z nim zostajesz - powiedział Kuba.
- No tak niby wiem co się robi, ale jak zrobię coś źle to Reus mnie zabiję - wtedy płacz dziecka się nasilał.
- Goetze, weź mi pomóż !
- Ok stary, chodź.
Wszyscy mężczyźni włącznie z Austinem udali się do pokoju małej i płaczącej dziewczynki.
- Czemu płaczesz kochanie ? - spytał córeczkę Reus.
Ona popatrzyła na niego tymi swoimi wielkimi oczyskami i od razu się uspokoiła. Młody tata wziął ja na ręce i razem udali się do salonu. Tam przysiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać. W pewnym momencie mały Austin podszedł do Marco i zaczął się wpatrywać w Sophie.
- Wujciu ?
- Tak ?
- A czy Soph bedzie podobna do cioci Oli ?
- A czemu pytasz młody ?
- Bo jak bedzie taka ladniutka jak ciocia Ola to się ozenie z twoją culcią - oznajmił.
- Marco słyszysz będziemy rodziną ! - krzyknął Nuri.
- Chciałbyś Sahin, to mój Leo się ożeni z małą Reus. -powiedział Mario.
- Ja już muszę chyba kupić owczarka niemieckiego i zacząć czyścić wiatrówkę - powiedział na poważnie Marco.
- Ale stary dlaczego ? - spytał Piszczek.
- Bo ja mojej córci nie odda !
- To co zostanie starą panną z kotami ? - zapytał Lewy.
- No chyba nie byłaby zbyt szczęśliwa, znajdę jej jakiegoś porządnego chłopaka. - oznajmił Niemiec.
- Wujku Piśćku, a ty bedziesz mial córke czy śyna ?
- Córkę - odparł dumnie Piszczek.
- Ta ja się z nią ożenię, a Leo z Sophie - przedstawił już cały plan Austin.

***
( Tymczasem u dziewczyn )
- Ej laski, a ja nie wyglądam w tej sukience grubo ? - ciągle pytała się Lena.
- Nie no co ty kochana, wyglądasz w niej pięknie - zapewniały ją.
- Ale na pewno ?
- Tak, na pewno.
- A jak Mario ucieknie sprzed ołtarza ? - martwiła się.
- Dziewczyno, on cię kocha nie zależnie od tego czy jesteś w piżamie  czy w seksownej sukience z dekoltem
- Czyli, że źle wyglądam w tej sukience ?!
- Nie to tylko była metafora - wyjaśniła Ania.
- No mam nadzieję. A teraz może wracajmy bo ja się boję o nasze pociechy.
- Nie wiem jak tam mój Reus sobie poradził z małą więc masz rację. 
Postanowiły wrócić na piechotę, w końcu to nie był taki kawał drogi. Spędziły przy tym miło czas, bo dużo ze sobą pogadały i pośmiały się ze swoich chłopaków.
Ania: Wiecie co ja już czasami nie mogę z tym moim Lewym - westchnęła.
Ola: Ale czemu ?
Ania: Nie wiem jak jest u ciebie z Marco, ale mój Robert to taki bałaganiarz, że to jest aż nie możliwe. Wyobraź sobie, wracam z Polski z treningów. Wchodzę do domu i prawie padam na zawał. W salonie walają się pudełka po pizzy ze starą pizzą w środku. Brudne skarpetki poupychane w kanapie, góra brudnych naczyń w zlewie. A teraz znalazł sobie nowe hobby...
Lena: No dawaj jakie ?
Ania: Chce mnie przekonać do zostania rodzicami.
Iga: Ale to słodkie....
Ania: Ale wiesz, Lewy to takie duże dziecko, a ja mam teraz dobrą passę w karate. 
Lena: Wiesz i Mario i Marco byli dużymi dziećmi i jak się zmienili. Teraz są odpowiedzialnymi tatuśkami. - zaśmiała się. - A jeśli chodzi o karierę to musisz z nim porozmawiać, on sam jest sportowcem...
Ania: Chyba masz rację. Bo ja bym chciała mieć dziecko ale wiecie trochę się boje, że nie sprawdzę się w roli matki - westchnęła.
Lena: Żadna z nas nie jest matką idealną, każda kobieta popełnia jakieś błędy. Z czasem się tego nauczysz.

Gdy dziewczyny doszły już na miejsce drzwi były otwarte, no ale u nich to była codzienność. Weszły do salonu i aż westchnęły ze wzruszenia. Marco spał z głową opartą o fotel, a na jego klatce piersiowej Sophie, podobnie Mario i Leo. Austin leżał na kanapie przytulony do swojego taty. Reszta chłopców także spała, na fotelach albo na podłodze.
- Musiały im dzieciaki dać popalić - zaśmiała się cicho Ola.
- No na pewno, ale wiecie co to jest takie słodkie, że aż zrobię zdjęcie - wyciągnęła telefon i cyknęła fotkę.
- Oooo jakie słodkie - westchnęły wszystkie przyglądając się fotografii.
- Lena wstaw na fb - zaproponowała Lisa.
- Ok - Terakowska tak zrobiła i jeszcze dodała opis " Nasze pszczółki nie tylko są świetnymi piłkarzami, ale też tatusiami i wujkami :* ". Już po kilku sekundach było tysiące lajków i komentarzy.
- Dobra dziewczyny, my się chyba weźmiemy za jakiś obiad.
- Racja, racja.


Przepraszam, że dopiero teraz dodaję ale jakoś wcześniej nie miałam czasu i weny. Mam nadzieję, że się nie gniewacie i rozdział wam się spodoba. Liczę na sporo komentarzy.
Pozdrawiam.

P.S. Oglądam teraz mecz FC Barcelona vs. Atletico Madryt. 
David Villa zdobył piękną brameczkę, ciekawe jak skończy się mecz o Super Puchar Hiszpanii. 

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 44

- Tak. A teraz zapraszam państwa do panienek- zaprowadziła nas do sali...

                                                 ( Oczami Marco )
Gdy weszliśmy do sali, w której leżała moja ukochana nogi się pode mną ugięły. Ola trzymała w ramionach małą istotkę, moją córeczkę. Niepewnym krokiem podszedłem do szpitalnego łóżka i pogłaskałem dziewczynkę po rączce. Właśnie tego dnia zostałem ojcem, cieszyłem się z tego powodu bardzo. Aleksandra się do mnie uśmiechnęła, nachyliłem się i lekko musnąłem jej usta.
- Jest śliczna - powiedziałem do dziewczyny, ta na to zdanie się uśmiechnęła.
- Wiem bo podobna do mamusi - zaśmiała się. - To jak nazwiemy naszą królewnę ?
- Nie wiem kotku, a jak ci się podoba ?
- Może Gabriele albo Louise - zaproponowała
- Wiesz bo ja to zawsze chciałem nazwać moją córkę Sophie.
- Podoba mi się. Więc to będzie Sophie Gabriele Reus - zakomunikowała mu dziewczyna
- Podoba mi się.

                                                  Tydzień Później.
Dzisiaj Ola i Marco wracają do domu z nową pociechą, Sophie. Dziewczynka mimo przypuszczeń wszystkich odwiedzających jest podobna to swojego taty. Te same oczy, usta, nawet niektóre miny. Oczywiście mała królewna stała się oczkiem w głowie młodego piłkarza BVB. Chłopak nie odstępuje jej na krok, każde wyjście na trening to dla niego męczarnia, on woli zostać w domu ze swoimi dziewczynami.
- Marco trening masz za 20 minut - przypomniała mu narzeczona.
- Kochanie ale ja wolę zostać tutaj z wami - jęczał.
- Reus ty mnie tutaj nie denerwuj, masz iść na trening. W sobotę jest już mecz, a jeśli nie będziesz w pierwszej jedenastce to nie wiem co ci zrobię - pogroziła mu.
- A może pójdziecie ze mną na trening. Lena ma być z Leo, Cathy, Tugba z synkiem, Lisa. - zaproponował mając nadzieję, że dziewczyna się zgodzi. 
- Niech ci będzie. To ty idź po torbę treningową, a ja spakuję małą.
- Dobrze kochanie już lecę.

                                                Na treningu chłopców.
Gdy mieliśmy już wchodzić na murawę cała drużyna BVB podbiegła do naszego wózka. 
- Ale piękna ta wasza mała Reus - powiedział któryś.
- Heh, podobna to taty.
- Chłopcy do mnie krzyknął trener.
- Tak jest !
W tym czasie ja udałam się na trybuny gdzie czekały już WAG'S.
- Hej dziewczyny - przywitałam się z nimi.
- Hej kochana - uściskały mnie po kolei. - Jak tam wasza mała ?
- A wiesz bardzo dobrze.
- Ale muszę cię zmartwić, to jest cały Reus - powiedziała Lena.
- Mam nadzieję, że chociaż charakter będzie miała po mnie, bo kto wytrzyma z nią jak będzie taka uparta ?
- No nie wiem, nie wiem.
Gdy trening się skończył panie oddały swoje pociech panom gdyż same postanowiły udać się na zakupy w poszukiwaniu sukni ślubnej dla Leny gdyż to miała wziąć ślub już w przyszłym miesiącu, a jeszcze nic nie było kupione. Wybrały się więc do jednego z salonów sukni ślubnych. 
- A więc Lena jaka ma być ta suknia ?
- Chciałabym, żeby była jakaś taka skromna, ale też piękna - powiedziała.
- Ah rozumiem, więc dziewczyny zabieramy się za poszukiwaniu. 
Podczas gdy dziewczyny szukały czegoś odpowiedniego piłkarze spotkali się w domu Mario. Byli tam Robert, Łukasz, Nuri, Marco, Mortiz oraz Mats. Usiedli sobie przed telewizorem, a swoje dzieciaki, które już spały piątym snem zostawili w wózkach. Tylko pięcioletni synek Nuriego sprawiał mały problem. On chciał się bawić, a wujkowie woleli pooglądać sobie mecz przy piwku i orzeszkach. 
- Tato ja chcę się bawić ! - powiedział mały Austin
- Ale synku przecież wuje Mario dał ci kredki i kartki, porysuj sobie - zaproponował Turek
- Ale tato ja chce się pobawić z wujkami.
- No dobra mały pobawimy się z tobą - powiedział Łukasz. - Tylko w co?
- A więc wujek Malco  bedzie konikiem, wujek Majo zolienieziem, a ja bede tym co na koniu jezdzi. Musimy jesce zbydowac twieldzie. Rozumies ? - zwrócił się do Łukasza.
- Tak rozumiem snyku. No chłopcy nie pozostaje nam nic innego jak tylko się z małym pobawić...


Nie podoba mi się ten rozdział, myślę że już niedługo zakończę pisać ten blog. Jakoś nie mam weny. 
Zapraszam was na mój drugi blog o dziewczynie z przeszłością i o chłopaku, który chce miłości:
http://obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com/ Proszę zajrzyjcie tam. Czytajcie, komentujcie i obserwujcie. 
Następny rozdział 8 komentarzy
 


niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 43

Wsiadłem do samochodu i pojechałem do posesji Piszczków. Zajęło mi to 15 minut ale dla mnie to była wieczność. Na miejscu wysiadłem z samochodu i zastukałem do drzwi. Otworzył mi pan domu.
- Łukasz, proszę ja muszę z nią porozmawiać.
- Mario, ona teraz śpi
- Ja zaczekam, tylko proszę wpuść mnie. Wiesz, że ja ją kocham i nie chciałem tego powiedzieć.
- Wiem stary, na dobra właź. Pomożesz nam z Leo.
- Ah no tak, on tylko może zasnąć na rękach u mnie albo u Len - wszedłem do środka. Na kocyku w salonie leżał mały.
- Hej synku - pogłaskałem go po rączce i wziąłem na ręce.
- To jak idziemy spać ? Usiadłem z nim w fotelu i trochę go pohuśtałem, momentalnie usnął.
- Nie no ty to masz podejście - Piszczek poklepał mnie po plecach.
- Jak będziesz ojcem to się nauczysz.
- Już niedługo, niedługo. Idź teraz do Leny.
- Ok, dzięki.
- Nie masz za co mi dziękować.
 Zacząłem wchodzić po schodach, gdy już byłem koło pokoju, w którym spała Lena usłyszałem rozmowę:
 Iga: Tęsknisz za nim ?
 Lena: Nie.
Iga: Bardzo ?
 Lena: Jak cholera. On jest moją własną odmianą heroiny, nie umiem bez niego długo żyć. Jednak jestem dla niego zła, chociaż wiem że tego nie chciał.
Iga: W życiu trzeba walczyć do samego końca o rzeczy, na których nam zależy. - powiedziała i wyszła za pokoju. Zobaczyła mnie i dała mi sygnał ręką, żebym tam wszedł. Tak zrobiłem, siedziała tyłem do drzwi jednak gdy niechcący się potknąłem o łóżko odwróciła się
 - Co ty tutaj robisz ?
 - Jestem tutaj, by cię kochać, trzymać w ramionach, chronić. Jestem tutaj by się uczyć od ciebie i otrzymywać twoją miłość. Jestem tutaj bo nie ma innego miejsca, w którym miał bym ciebie.
- Ile razy jeszcze zasnę z myślą, że nie tak miało być ? - spytała
-Już nie musisz, wystarczy, że mi wybaczysz
-Słyszałeś ?
- Tak. Lena wiedź, że ja wcale tak nie myślę.
- Wiem, wybaczam ci. Ja nie mogę bez ciebie żyć.
- My chyba nie umiemy się kłócić - przytuliłem ją
- Tak mi się wydaje, ale jak chcesz to możemy się przekonać - uśmiechnęła się zadziornie
- Wolę nie próbować. To jak wracamy do domu.
- Jutro, teraz nie mam siły wstać. Przytul mnie. - zrobiła słodką minkę.
- Już kotku.
W nocy usłyszałem dźwięk telefonu Leny, dziewczyna obudziła się i odebrała.
- Marco co jest nie budź ludzi.- zachrypiała
- Lena, Olce odeszły wody nie wiem co mam robić - powiedział zdesperowany
- Daj mi ją - zarządziła.
- Halo ? - wysapała dziewczyna
- Olka oddychaj, dasz radę. Niech Marco zawiezie cię do szpitala, my już tam jedziemy
- aaaaaa- krzyknęła
- Kochanie już jedziemy - tyle usłyszała zanim się rozłączyli.
 - Mario ubieraj się, jedziemy do szpitala. Olka rodzi
- Jak to już !? Nie za wcześnie ?
- Nie wiem, dziecko się już na świat pcha.
- Dobra już jedziemy.
- Musimy wspierać Reusa, żeby nie padł tak jak ty pod wpływem adrenaliny- zaśmiała się
- Ej no byłem po prostu wstrząśnięty.
- Tak tłumacz się, tłumacz. A teraz jedziemy.
Pojechaliśmy do szpitala, gdy już dotarliśmy na porodówkę zastaliśmy tam Marco, który chodzi zdenerwowany w kółko po korytarzu.
- Będzie dobrze - położyłam mu rękę na ramieniu
- Ale ona tam krzyczy, ja się boję o nią i dziecko.
- Nie martw się to normalne podczas porodu. Wiecie już czy chłopiec czy dziewczynka ?
- Nie, chcieliśmy mieć niespodziankę.
Z sali wyszedł lekarka i podeszła do nas.
- Gratuluje panu, ma pan śliczną córeczkę - uśmiechnęła się
- Na...na...naprawdę ?
- Tak. A teraz zapraszam państwa do panienek- zaprowadziła nas do sali...

No i wracam po długiej przerwie, mam nadzieję że wam się spodoba. Pogodziłam w końcu Lenę i Mario. Ola urodziła, więc sielanka niesamowita. Muszę to chyba zmienić w najbliższym czasie.
Mam pomysł na nowe opowiadanie ale myślę, że wprowadzę je dopiero w roku szkolnym.
Bardzo was proszę o liczne komentarze pod postami. Dla was to tylko kilka sekund, a dla mnie coś co motywuje do dalszego pisania. 
Pozdrawiam Natalka 

Następny rozdział koło czwartku.

Zaczarowani