czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 37

W domu świeżo upieczonych rodziców wiele się dzieje. Lena uczy swojego nażeczonego jak ma zajmować się ich synem. Z każdym dniem przychodzi mu to coraz lepiej, tak nie przesłyszeliście się, Götze umie już zajmować się dziećmi. Nauczył się już karmić i takie tam. Tak na prawdę wszystko jest dobrze, do czasu...Bo gdy z domu wychodzi Lena, a czasem zdarzają się takie sytuacje młody piłkarz panikuje. Wtedy zapomina o wszystkim, naszczęście jest jeszcze babcia Sabina, która chętnie opiekuje się swoim ukochanym wnukiem. Właśnie teraz pani Götze zadzwoniła do swojego syna
- Mario nie chcielibyście spędzić z Leną trochę czasu we dwoje ?
- No chcielibyśmy, ale mamy teraz dziecko, a to duży obowiązek
- Wiesz to przywieź Leo do nas, chętnie z nim zostaniemy. Felix też zaoferował swoją pomoc.
- No dobrze to my się z małym pakujemy i za trzydzieści minut będziemy.

- Kochanie mam świetną wiadomość- zwrócił się do Terakowskiej
- Hmm...jaką?
- Dzisiejszy dzień spędzimy tylko we dwoje. Co ty na to?
- Nie chcę cię martwić, ale co z Leo?
- Rodzice powiedzieli, że się stęsknili za ukochanym wnukiem.
- I ty postanowiłeś to wykorzystać?
- Tak bo mam dzisiaj takie poważne plany związane z tobą
- Tak? Ciekawe jakie
- Co byś powiedziała jakbyśmy pojechali poszukać sali weselnej i zarezerwowali datę ślubu?
- Aaa Mario oczywiście, że tak. Jesteś wspaniały!
- Wiem, a teraz jadę odwieść małego brzdąca

*Lena
Wybieraliśmy salę weselną. Jedna w szczególności przypadła nam do gustu, była połorzona niedaleko kościoła, w którym miała odbyć się ceremonia zaślubin. Miała wielką salę dla gości oraz do tańca. W tym samym budynku mieścił się hotel jakby ktoś nie wytrzymałi odfrunął. Zarezerwowaliśmy. Termin był na za dwa miesiące.
- Już za dwa miesiące-pomyślałam - będę żoną Mario, zacznę życie od początku. Zapomnę o przeszłości już na zawsze...


Kolejny w wasze ręce. Już niedługo sielanka się skończy, tylko tyle mogę wam powiedzieć.

Zapraszam serdecznie na mój drugi blog: http://tylko-jeden-blad.blogspot.com/

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 36

30 Kilka miesięcy później # lenka Mario wariuje, już nie mogę z nim wytrzymać. Nakupił ubranek z logiem BvB, łóżeczko, pokoik już urządzony. Zapisał się nawet ze mną do szkoły rodzenia. W tamtym tygodniu byliśmy u lekarza i wtedy to już całkowicie zwariował. Okazało się że będziemy mieli synka. Dzisiejszy dzień zapowiadał się normalnie, dzień jak co dzień. Przygotowywałam śniadanie, gdy nagle poczułam straszliwy skurcz. Właśnie zaczynałam rodzić.
- Aaaa - krzyknęłam
- Lena co się dzieje?? - spytał się Mario, który właśnie wpadł do kuchni.
- Mario, ja chyba... ja chyba rodzę - powiedziała z trudem.
- Chodź, jedziemy do szpitala - powiedział biorąc ją na ręce.
Gdy byli już w szpitalu udali się prosto na porodówkę.
- Czy pan chce być na sali? - spytała pielęgniarka.
- Tak, chcę - powiedział zdecydowanie.
Podczas porodu dziewczyna trzymała go za rękę, ale gdy zobaczył główkę maluszka zemdlał. Obudził się już po fakcie, nad nim stali lekarze, którzy oblewali go wodą.
- Niech pan idzie do żony i maleństwa - powiedział jeden z lekarzy.
Gdy Mario wszedł do sali zobaczył piękny widok. Swoją ukochaną trzymającą małego chłopczyka w ramionach.
- Hej kochanie - przywitała go Terakowska.
Mario zaniemówił. Podszedł do swojej rodziny i pogłaskał maleństwo po główce. Wtedy chłopiec otworzył oczka.
- Zobacz poznaje cię - powiedziała dziewczyna. Mario tylko się uśmiechnął.
- To jak będzie się nazywał ten nasz mały skarb? -spytała.
- Mario oczywiście, po tatusiu. - powiedział dumnie.
- Nie... Nie przeżyję jeśli w domu będę miała dwóch Mario. Ma być trochę polskie, trochę niemieckie.
- Wiem... Leo.
- Ślicznie. To witamy na świecie Leo Mario Götze.
Lena i Leo musieli zostać jeszcze 4 dni w szpitalu w celu zrobienia badań. W tym czasie odwiedził ich już wujek Reus i ciocia Ola, babcia Sabina i dziadek Jurgen, wujek Łukasz oraz cała drużyna wraz z trenerem.
- No, widzę, że narodziła się nowa legenda sportu - powiedział Klopp.
- No oczywiście trenerze. Najpierw ja go pouczę, a później wyślę go na lekcje do pana.
- Jeśli tylko zdrowie mi na to pozwoli, to oczywiście, zapiszemy go do Borussii dla maluchów.
- Tak, oczywiście pójdzie w moje ślady - rozmarzył się niemiecki Messi.
- Przepraszam panowie, ale Leo nie ma nawet tygodnia, a wy już rozmawiacie o tym jak będzie w piłkę grał, może niech najpierw nauczy się siedzieć i raczkować. - skwitowała Terakowska.
Dzisiaj mama z synkiem wychodzą ze szpitala, przyjechał po nich oczywiście Mario. Ubrali chłopczyka w body Borussia z numerem 10, włożyli do czarnego wózka i przykryli żółtym kocykiem z logiem klubu. Gdy wrócili do domu to Götze miał zajmować się synem, bo Lena musiała ich zostawić i pojechać na chwile do swojego biura po potrzebne papiery. No i wtedy właśnie pojawił się problem, kiedy Terakowska opuściła dom Leo zaczął płakać. Biedny Mario nie wiedział co ma zrobić więc zadzwonił po Łukasza i Marco. Po 10 minutach pojawili się chłopcy.
- Chłopaki ja już nie wiem co mam robić, ten mały potworek cały czas płacze. - żalił się Mario.
- Może jest głodny.
- Możliwe, a co się daje takiemu maluchowi? - spytał Reus.
- Lena powiedziała, że trzeba przygotować mleko i że na opakowaniu jest cała instrukcja - wyjaśnił Mario. Gdy przygotowali już butelkę z mlekiem trzeba było nakarmić dziecka i to właśnie tutaj zaczęły się największe schody. Żaden z nich nie wiedział jak ma się za to zabrać. W końcu się udało, ale niestety po chwili cały posiłek znalazł się na koszuli Mario.
- Nie no Leo jak mogłeś, własnemu ojcu?
I wtedy właśnie do domu wróciła Lena.
- Boże święty, co wyście tutaj zrobili? - spytała patrząc na pokój.
- mój biedny Leo. - powiedziała biorąc go na ręce.
- On biedny, to zło wcielone. Cały czas płakał, a potem zwymiotował na moją nową koszulę - powiedział zły Mario.
- Oj kochanie, musisz się jeszcze dużo nauczyć.

Łapcie kolejny. Spodoba wam się ? Zobaczymy po waszych komentarzach, dacie radę 10 ?
Zapraszam: tylko-jeden-blad.blogspot.com

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 35

Stało się coś co bardzo mnie zdziwiło, a tak naprawdę dwie rzeczy. Siedziałyśmy sobie z dziewczynami na kanapie, Iga zachowywała się jakoś dziwnie. Naprawdę dziwnie, nie piła, nic nie jadła, była smyutna. W pewnym momencie zobaczył to Łukasz u do nas podszedł.
-co się stało kochanie?-spytał czułym głosem obejmując ją
-Łukasz, czy ty...czy ty myślisz o nas poważnie?
-Iga, oczywiście że tak. Kocham cię i chcę kiedyś mieć z tobą dziecko-powiedział i pocałował ją w policzek.
-tylko, że wiesz to kiedyś będzie już za niecałe osiem miesięcy-powiedziała
-Iga, czy ty...czy ty jesteś w ciąży?-spytał niepewnie.
-tak Łukasz ale nie martw się wiem, że to jest ci teraz nie na rękę, ja...
-hah chłopaki słyszycie!? Niedługo urodzi się młody Piszczu lub Piszczkowa-Łuki skakał jak małe dziecko
-Łukasz czyli ty chcesz tego dziecka?
-jeszcze się pytasz, kochanie dziecko to najwspanialsze co może się przydarzyć w związku, kocham cię
-ja też cię kocham.
Wszyscy zaczęli im grayulować, tylko Robert był nie w sosie.
-co się stało Robercik?
-bo to nie fair, zaraz urodzi się mały Götze, Reus i Piszczek, a kiedy mały Lewandowski?
-oj Robert jeszcze przyjdzie na to czas-pocieszała go Lena
-nie Aniu chodź musimy się już brać za starania-powiedział i wziął swoją dziewczynę na ręcę.
-gościnna jest wolna-krzyknął jeszcze Mario.
-dzięki stary-odkrzyknął mu Lewy
Gdy już zniknęli za drzwiami sypialni zaczęliśmy się śmaiać
-ej, a wyobrażacie sobie Roberta jako ojca?-spytał Reus
-nie, ale ja sobie nie wyobrażam żadnego z was jako ojca, no może tylko Mario-powiedziała Ola
-ee kochanie, a mnie dlaczego sobie nie wyobrażasz?-spytał smutny Reus
-no bo ty to takie dziecko
-ale wiecie co Mario, to jest czasem za bardzo, najbardziej wieczorem. Gdy już chcę iść spać, to nie mogę bo on musi sobie porozmawiać z naszym szkrabem
-oj Lena ale to jest słodkie-powiedziała Iga
-dziękuje za zrozumienie
Po chwili ku naszemu zdziwieniu do saluno weszła Ania
-co tak szybko?-spytał Piszczek
-nic nie zaszło, Lewy śpi, jak chcecie to możecie iść zobaczyć
Takiej okazji nie mogliśmy przegapić, Marco wziął jeszcze po drodze bitą śmietane. Jak się okazało Robert spał naprawdę. Chłopaki wymalowali go śmietaną i wróciliśmy do salonu.

*Marco
Podszedłem do Oli, sidziała sama na kanapie
-zatańczymy-spytałem wyciągając do niej dłoń
-jasne
Akurat leciała wolna piosenka, wtuliliśmy się w siebie i kołysaliśmy w rytm piosenki.
-teraz albo nigdy-pomyślałem
Oderwałem się od niej, chwilę się zawachałem. Ukląkłem przed nią.
-Olu kocham cię, będziemy mieli dziecko, a całkiem zapomnieliśmy o ślubie. Wiem, że nie przykładasz do tego zbytniej wagi, ale chciałbym, żebyś została panią Reus. Olu czy wyjdziesz za mnie?
-Marco ja....ja marzyłam o tym od kiedy cię poznałam. Zgadzam się-powiedziała i rzuciła mi się na szyję
-aa, bo mi zaraz złamiesz kręgosłup-zaśmiałem się
-czy ty właśnie sugerujesz, że jestem gruba
-nie jesteś wręcz idealna, kocham cię
-ja ciebie też
Cały wieczór minął nam w przyjaznej i wesołej atmosferze, no może tylko nie Lewemu, który obudził się rano z niezłym kacem.

I jak wam się podoba? Dla mnie taki nijaki, ale same oceńcie.
Bardzo serdecznie zapraszam na mój nowy blog:
tylko-jeden-blad.blogspot.com

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 34

Mario zaczął dzwonić po swoich kolegów, byli to oczywiście: Marco, Lewy, Łukasz, Sebastian, Santana, Mortiz, Mats, Roman, Sven, Nuri, Kuba, Subotic, Leo i inni. Było więc och spora, wiedziałam, że to będzie pijańska zabawa, zresztą tak kończyła się każda. Postanowiłam, że nie będę się nudziła więc zadzwoniłam po Olkę, Anię, Igę, Cathy i Lisę. A co tam my też urządzimy sobie małe party, tylko niestety ja i Ola bez alkoholu.
-Kochanie jadę po prowiant- krzyknął Mario
-a co już się piwa skończyły?
-nie, ale mamy tylko dwie zgrzewki...
-Mario, ja nie będę cię potem zbierała z podłogi-powiedziałam zirytowałam
-ale kochanie cała drużyna będzie, a ja jak chcesz to mogę nie pić.
-a zrobisz to dla mnie?
-no wiesz....chciałbym opić, że mam syna.
-no dobra ale tylko trzy piwa, kup mi jeszcze żelki, ogórki konserwowe, chrupki paprykowe....-zaczęłam wymieniać. Mario chyba się załamał.
-ale kochanie ty to wszystko zjesz?-spytał zdziwiony
-nie ale wiesz, ja i Ola mamy teraz zachcianki, a poza tym dziewczyny przyjdą
-dobrze, kupię wam wszystko, a teraz lecę bo już za dwie godziny wszyscy przyjdą.
Mario wyszedł, a ja poszłam na górę się szykować. Nie wiedziałam co mam wybrać, teraz w ósmym miesiącu ciąży jest bardzo trudno coś wybrać. W końcu zdecydowałam się na luźną czarną sukienkę i to tego czerwone lakierowane szpilki. Jeszcze tylko kilka dodatków. Włosy spiełam w kok.
2 godziny później
-no to jak opijamy-krzyknął jak mi się zdawało mój kuzynek Łukaszek.
-no jasne.
-nie no chłopaki nie spijcie mi go zbytnio, proszę-zwróciłam się do niego
-no ale Lena to będzie chłopak, narodzi nam się nowy gracz BvB-powiedział Lewy
-oj Lewusku, a jak by była dziewczynka to też byście tak opijali?
-no oczywiście, że tak.
My z dziewczynami urzędowałyśmy sobie daleko od salonu, tak chłopcy cały czas krzyczeli, alkohol lał się litrami. Gdy już nam się znudziło, a ja i Ola zjadłyśmy wszystkie ogórki, postanowiłyśmy do nich iść.
Tam Robert jak zwykle odwalał jakieś przypały, a teraz taki:
-o nie, o nie-darł się Lewy
-co się stało?
-usiadłem na Franku- płakał, widać było, że już jest wstawiony
-jakim Franku?
Wtedy Lewy pokazał na słodką bułkę z budyniem, ten budyń wyglądał dość dziwnie. Wylał się na boki bułki. Robert zaczął ją jeść.
-nie Franiu żyj- zaczął krzyczeć
-ale Robert ty zaraz go zjesz-zwróciłam się do niego
-NIe !!!!!!!! Wtedy Lewy się przewrócił i bułka wypadła na dywan, oczywiście był on cały w mazi.
-nie mój dywan-krzyknęłam

Tego wieczoru stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała, a tak naprawdę dwie rzeczy...

Zapraszam na mój nowy blog:  http://tylko-jeden-blad.blogspot.com/ bardzo proszę o szczere opinie.
Dacie radę 12 komentarzy na następny ?

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 33 część pierwsza

Mieliśmy właśnie wychodzić, jednak pewne wydarzenie nas zatrzymało. Chodziło o Mario.....Maszyna, która pokazywała bicie jego serce zaczęła pracować szybciej. Wszyscy zamarliśmy, każdy chciał wiedziec o co chodzi. Wzięłam go za rękę. -już dobrze kochanie-szepnęłam Nagle poczułam, jak ktoś zaciśnia mój ucisk, jakby ktoś brał mnie za rękę. Spojrzałam na twarz Mario. Jego powieki leciutko zadrgały i zaczęły się powoli otwierać. To znaczyło, że sie obudzi! Tak obudził się nareszcie! Spojrzał na mnie, chyba chciał się uśmiechnąć, jednak po chwili zrozumiał, że wszystko go boli.
-Lena....
 -tak kochanie to ja, jestem przy tobie.
 Zaraz przyszedł lekarz i zabrał piłkarza na kilka badań, a ja siedziałam i czekałam tylko na niego. Wszyscy już poszli, tak bardzo chce się nim nacieszyć. W końcu go przywieźli na wózku inwalidzkim i usadowili na łóżku, ja usiadłam obok niego na krzesełku. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam go pocałować. To był impuls. Przybliżyłam wargi do jego ust i lekko je musnęłam. Tak bardzo mi tego brakowało przez te kilka dni.
-tęskniłam-szepnęłam splatając moje palce z jego
-też tęskniłem, nawet nie wiem jak bardzo. Jednak wierzyłem, że jesteś tuż obok mnie-mówiąc to wpatrywał się w moje tęczówki, w pewnym momęcie dotknał ręką mój brzuszek. -hej maleństwo, tatus już jest przy tobie.
 *Marco Jutro mamy z Olą wypis ze szpitala i mamy wracać do Niemiec, może to właśnie tak sobie wszystko przypomnę. Nie chciałem nic mówić dziewczynie, ale ja czuje, że zakochałem się w niej ponownie. Może te uczucia nie są takie jak poprzednio, ale zakochałem się w niej. Chcę sprubować z nią żyć, zalorzyć rodzinę. Może to był taki prezent od losu abym zaczął wszystko od początku. Siedziałem teraz w swojej sali i wpatrywałem się w dziewczynę. Potrzedłem do jej łóżka, usiadłem. Ona spojrzała na mnie z ciekawością. Przybliżyłem się do niej. Następnie pocałowałem. To było coś niezwykłego, chciałem więcej, całowałem coraz bardziej zachłanniej. Nie mogłem się pochamować, sprawiało mi to przyjemność. Nagle przed oczami pojawił mi się jakiś obraz, byłem na nim ja i właśnie Ola. Siedzieliśmy najakiejś polanie pod trzewiem, ona trzymała głowe na moim ramieniu, zacząłem całować ją po szyi, następnie się na niej połorzyłem chciałem zdejmować z niej sukienkę, jednak ona mnie obepchnęła,
-nie teraz Reus-szepnęła. 

-Marco, coś nie tak?
-nie, ja chyba właśnie odzyskałem pamięć-krzyknąłem

Dodaję w wasze ręcę kolejny, tak naprawdę to tylko jego połowę. Mam nadzieję, że nie przynudziłam.
Część dwa dodam jeśli pod tym postem będzie 10 komentarzy :P


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 32

-a więc o czym chciał pan ze mną porozmawiać?
-chciałem porozmawiać o wypadku pańskich przyjaciół.
-a tak konkretnie?
-wie pan, to tak naprawdę nie był wypadek, ktoś upozorował wypadek.
-ale jak, to nie jest możliwe
-niestety, wszystko na to wskazuje. Hamulce zostały podcięte na jednym z postojów.
-nie ja nie mogę w to uwierzyć...
-niestety to prawda, czy ktoś z nich ma jakikolwiek wrogów?
-nic mi o tym nie wiadomo.
-rozumiem
-mam do pana prośbę, proszę na razie nic nikomu nie mówić-poprosiłem
-oczywiście, bardzo dziękuje za rozmowę
-również dziękuje, do widzenia
-do widzenia

Nie mogłem w to uwierzyć, że to niby nie był wypadek. Nikt nie może się teraz o tym dowiedzieć. Został mi powołany sekret, teraz muszę tylko dotrzymać obietnicy.
-no i jak kochanie co od ciebie chciał ten pan?- spytała mnie Iga
-a nic, taki wywiad środowiskowy-skłamałem

*Ola
Jest mi bardzo ciężko, Marco nic nie pamięta. Wiem stara się sobie przypomnieć cokolwiek ale na razie nic mu nie wyszło. Jesteśmy teraz na spacerze, w parku koło szpitala. Wiele rozmawiamy.
-Możesz mi powiedzieć czego wstydziłem się najbardziej?
-tak, wstydziłeś się swoich włosów
-ale dlaczego? Przecież nie wyglądają tak źle
-teraz nie wstydziłeś się ich koloru.
-ale jak, dlaczego?
-bo masz rude tylko farbujesz
-aaa, dziwne. Tylko, żeby nasze dziecko nie było rude.
-Rude, czy nie rude ważne, żeby zdrowe było
-tak masz rację

To właśnie dzisiaj do Polski przyjeżdżają rodzice Mario, szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
Weszli właśnie do środka sali, w której leżeli nasze zakochańce.
-Lena jak dobrze, że nic tobie ani dziecku nie jest-powiedziała pani Sabina i mnie przytuliła
-tak, ale z Mario nie jest dobrze-wyżaliła się
-ale to silny chłopak wyjdzie z tego- pocieszył mnie pan Goetze
-mam taką nadzieję
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, potem przyszedł Robert i Ania, mieli dla mnie moje ulubione truskawki i winogrona. Ale ja ich kocham <3 Potem przyszedł jeszcze Marco i Olka, widziałam że jest im ciężko, ale ona chociaż ma go przy sobie nie to co ja. Każdy chciał aby Mario już się wybudził, dochodziła właśnie godzina kończąca odwiedziny. Wszyscy mieli właśnie wychodzić, jednak pewno zdarzenia nam to uniemożliwiło.

______________________________________________________
No i mamy 31 rozdział, już niedługo wiele się wyjaśni, będzie się działo bardzo dużo.
Następny dodam kiedy będzie osiem komentarzy.
Dziękuje za wszystkie komentarze.
 

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 31

-Przepraszam, ale kim pani jest? Kim ja jestem?
 -Marco kochanie to ja Ola, nie poznajesz mnie?
-ja...ja przepraszam, ale widzę panią chyba pierwszy raz w życiu
Na mojej twarzy pojawiło się kilka łez, mój kochany blondyn mnie nie pamięta, co ja teraz zrobię? Jak wychowam nasze dziecko?
-Ja przepraszam, ale czy pani jest w ciąży?-chłopak wyrwł mnie z zamyślenia.
-Tak, tak jestem w drugim miesiącu.-powiedziałam smutno.
-Czy to ja jestem jego ojcem?
-tak Marco, ty nim jesteś.
-Ja przepraszam czy możesz mi coś powiedzieć, myśle, że jeśli mamy razem dziecko to napewno świetnie mnie znasz.
-Oczywiscie. A więc tak, nazywasz się Marco Reus, jesteś piłkarzem i zawodnikiem Borussi Dortmund. Przyjażnsz się z Mario Götze i Robertem Lewandowskim, też w tym klubie grają. Poznaliśmy się w dość dziwny sposób, bo na lotnisku. Przyjechałeś po mnie dlatego, że Mario i jego nażeczona Lena byli zajęci. Zaprzyjaźniliśmy się, a potem tak jakoś się potoczyło-kiedy skończyłam mówić cała moja twarz był mokra.
-ej, proszę nie płacz, to nie jest twoja wina, ale co się stało, że tu jesteśmy?
-mieliśmy wypadek, wracaliśmy z Polski z przyjaciółmi.
-a co z nimi?
-z Leną dobrze, a Mario leży w śpiączce.
-Olu mam do ciebie prośbę, nie zostawiaj mnie teraz samego. Myślę, że mogę ci zaufać, że kiedyś byliśmy bardzo blisko. Może tak wróci mi pamęć.
-oczywiście-wtedy Reus wziął mnie za rękę, przeszyło mnie to przyjemne uczucie, poczułam się tak jak kiedyś.
-dziękuje...
*Lenka
Zabrali mnie dzisiaj na badanie USG, zapytali czy chciałabym znac płeć dziecka, jednak odmówiłam. Mario zawsze chciał byś ze mną w tej chwili, poczekam więc na ukochanego. Siedzę teraz na moim łożku i bawię się moim zaręczynowym pierścionkiem. Wszystkie wspomnienia związane z Mario wracają. Dzisiajszej nocy miałam straszny sen, śniło mi się, że jego serce stanęło, że zosatałam sama. Tak bardzo się przestraszyłam, jednak gdy się tak gwałtownie przebudziłam dostrzegłam, że leży on obok mnie. Już w tym tygodniu wypisują mnie ze szpitala, jednak nie wracam do Niemiec, musze tutaj zostać, jutro mają jeszcze przyjechać rodzice Mario.
*Łukasz
Siedziałem wraz z Igą przed salą, chcieliśmy się dowiedziec o stanie Marco i Mario, kiedy na krytarz szpitalny wszedł umundurowany mężczyzna.
-przepraszam, czy pan Piszczek?- zwrócił sie do mnie
-tak, tak to ja
-czy możemy porozmawiać na osobności?
-oczywiście.
Udaliśmy się do szpitalnego barku, usiadliśmy przy jednym ze stolików.
-w jakiej sprawie chciał pan ze mnią pirozmawiać?
-chciałem porozmawiac o wypadku pana przyjaciół
-a więc o co chodzi?
-...

No miał być jutro ale wyrobiłam się i dodaje dzisiaj. Taki trochę nudny, ale mam nadzieję, że jednak komuś się spodoba.
Gorące Pozdrowienia :*
P.S. Czytasz=Komentuj, nawet nie wiesz jaką radośc wywołuje u mnie każdy komentarz

przepraszam bardzo !

Chciałabym was przeprosić, miałam dodać nowy w weekend ale niestety nie uda to mi się. Koniec roku, poprawki...Musiałam się uczyć, jutro dodam kolejny.
Pozdrawiam

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 30

potem upadłam na ziemię, zemdlałam.
Next day
*Aleksandra
obudziłam się w sali szpitalnej, obok mnie na łózku leżała Lenka, spała lub była nieprzytomna.Sama nie wiem. Przypomniał mi się wypadek, chciałam z kimś porozmawiać. Chciałam się dowiedzieć co z moim dzieckiem z przyjaciółmi. Nacisnęłam przycisk, który był wmątowany w moje łóżko, po chwili w sali pojawiła się pielęgniarka o rudych włosach i piegowatej twarzy, przypominała mi trochę Anię z Zielonego Wzgórza.
-coś się stało pani Olu?- spytała łagodnym głosem
-nie, nic się nie stało, chciałam porozmawiać z moim lekarzem. Mogłabym?
-oczywiście, zaraz pójdę po panią doktor-powiedziała i zniknęła za drzwiami mojej sali. Po niecałych pięciu minutach odwiedziała mnie pani moja pani doktor, na szpitalnym fartuchu miała plakietkę, na której było napisane "Anna Wszołek"
-dzień dobry pani Aleksandro-uśmiechnęła się
-dzień dobry, chciałam żeby tu pani przyszła ponieważ chcę się dowiedzieć co z moim dzieckiem i przyjaciólmi. Może mi pani to powiedzieć?
-a więc z dzieckiem wszystko w porządku gorzej z pani przyjaciółmi.
-to znaczy, co się stało?
-z panią Leną nie jest źle zemdlała tylko wczoraj z przemęczenia ale teraz tylko śpi. Natomiast z panem Reusem i Götze nie jest zbyt dobrze-uświadomiła mnie
-a konkretnie co się stało? Jestem po medycynie więc proszę mówić.
-pan Reus ma wstrząs mózgu i złamane kilka rzeber. W najgorszej sytuacji jest pan Mario, zapadł on bowiem w śpiączkę, nie wiadomo kiedy się wybudzi.
-rozumiem, mam prośbę. Czy mogłabym iść do Marco Reusa?
-myślę, że tak. Pielęgniarka zaraz panią zawiezie, tylko proszę nie być zbyt długo.
-oczywiście
Do sali wjechał wózek, który prowadziła ta sama piegowata pielęgniarka. Uśmiechnęłam się do niej życzliwie,a ona następnie zawiozła mnie do sali, w której leżał mój ukochany. Tam też mnie zostawiła, chyba chciała, żebym pobyła z piłkarzem sam na sam . Podjechałam do łóżka, które zajmował mój ukochany blondasek. Wyglądał strasznie, miał siniaki na twarzy i liczne zadrapania. Chwyciłam gonza rękę, była taka lodowata.
-musisz się obudzić kochanie, potrzebujemy cię-powiedziałam i połorzyłam jego rękę na moim brzuchu. Wtedy jego powieki zadrżały i zaczęły się powoli otwierać. Obudził się!
-nareszcie skarbie-krzyknęłam i pocałowałam go w usta
*Lenka
Leżałam wpatrując się w biały, obdrapany sufit. Właśnie przenieśli mnie do sali, którą miałam dzielić z Mario. Tak bardzo się bałam, że się nie obudzi, że nigdy nie zobaczy naszego dziecka. Chciałabym go teraz przytulić, porozmawiać z nim. Lekarka powiedziała mi, że muszę odpoczywać. Nie jestem jeszcze w pełni na siłach, gdy się wczoraj obudziłam miałam niezłą rozmowę z Łukaszem.
★retrospekcji
-co ty wyprawiasz dziewczyno? Czy ty chcesz zabić własne dziecko.
-nie chcę-powiedziałam przez łzy
-ale zachowujesz się tak jakbyś chciała, Mario napewno by nie chciał, żebyś narażała zdrowie dziecka, a przede wszystkim swoje. Lena musisz odpoczywać. Zobaczysz on niedługo się obudzi.
-a skąd to wiesz, nie dasz mi pewności !
-tak nie dam, ale ty go wspierasz samym tym, że tutaj gdzieś jesteś on to czuje.

ΔTeraz
Łuki miał rację, muszę być silna, muszę walczyć, a przede wszystkim wierzyć, że już niedługo wszystko będzie dobrze.
*Ola
-nareszcie skarbie-krzyknęłam i pocałowałam go
On zachowywał się jakoś dziwnie, był taki zdziwiony, nie odwzajemniał pocałunku, nagle spytał:
-przepraszam ale kim pani jest, kim ja jestem?

No i mamy trzydziesteczke. Moje przyjaciółki, ktôre uwielbiają Marco prawie ukatrupiły mnie za ten rozdział :-P no ale musi się coś dziac i nie zawsze tylko u Lenki i Mario. Amnezjan Reusa to tylko początek problemów jego oraz Aleksandry.
Jeśli uda wam się dobić do 11 komentarzy następny dodam jeszcze dzisiaj, a jak nie to dopiero w czwartek lub piątek.
Pozdrawiam :*
P.S. Trzymajcie za mnie kciuki na dzisiejszym sprawdzianie z chemii

Nowy rozdział

Bardzo przepraszam, miałam dzisiaj dodać nowy rozdział ale chyba nie dam rady bo muszę się jeszcze chemii i historii nauczyć. Jeszcze raz przepraszan postaram się dodać nowy przed szkołą albo dziś w nocy.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 29

-Mario uważaj-krzyknęłam ale chyba było już za późno, wpadliśmy w poślizg.
-Lena, nie mogę zatrzymać tego auta, pamiętaj kocham cię-chciał zapanować nad samochodem ale bez skutecznie
-też cię kocham-szepnęłam gdy uderzyliśmy w drzewo, złamało się, a szybs pękła. Więcej nie pamiętam, zemdlałam.
Szpital gdzieś w Polsce
-Panie doktorze co z naszymi przyjaciółmi-dopytywał się Robert
-pani Lena miała spore szczęście, nic strasznego się nie wydarzyło, dziecko żyje. Pani Terakowska też już czuje się dobrze, dziecko również, ma tylko sporo zadrapań i siniaków. Najgorzej jest z panami. Marco miał wstrząs mózgu, wybity palec. Mario ucierpiał w tym wypadku najbardziej, teraz jest w śpiączce, nie możemy go obudzić.
-ile ta śpiączka może potrwać?- spytała Ania
-tego nikt nie wie, tydzień, miesiąc, kilka miesięcy. O tym zadecyduje organizm.
-możemy wejść do któregoś z nich?
-teraz jest to tylko możliwe w przypadku pani Oli i Leny, sala 10
-oczywiście.
*Lena
Otworzyłam oczy, początkowo oślepiło mnie światło. Byłam w małej sali w jakimś szpitalu. Obok mnie leżała moja przyjaciółka. Chciałam wstać, ruszyć ręką ale uniemożliwiły mi to kable, które były przymocowane do mojego ciała. Odruchowo spojrzałam na swój brzuch, naszczęście wszystko było w porządku. Powoli odtwarzałam ostatnie sceny. Wpadliśmy w poślizg i uderzyliśmy w drzewo, a potem znalazłam się tutaj. Zadawałam sobie wiele pytań, jednak najbardziej interesowało mnie co z moim Mario, czy żyje, w jakim jest stanie. Usłyszałam, że ktoś przesuwa szklane drzwi i wchodzi do pomieszczenia, był to Łukasz
-Lenka, wszystko już dobrze-potrzedł do mnie i chwycił za rękę, którą gwałtownie odsunął gdy zobaczył wszystkie kable.
-Łukasz gdzie jest Mario, co z nim, czy on żyje?
-tak żyje-powiedział smutnym głosem
-muszę do niego iść-powiedziałam stanowczo
-nie możesz, nie teraz
-ale dlaczego, co mu się stało?-spytała jednak chłopak jej nie odpowiedział
-Łukasz co z Mario?
-on jest w szpiączce, nie możesz teraz do niegomwejść ,jesteś za słaba
-ale ja muszę
-nie, musisz tutaj zostać-powiedział i wyszedł z sali
Ja nie mogłam tutaj tak bezczynnie siedzieć, musiałam go zobaczyć. Wstałam bardzo powoli, nie zważając na ból. Wyszłam na korytarz, nikogo tam nie było. Zaczęłam szukać sali mojego ukochanego, był w sali numer 12. Weszłam tam, leżał sam. Był taki blady i bezbronny, poczułam, że przeszywa mnie przerażający ból, moja miłość tak bardzo cierpi. Tak bardzo chciałabym z nim teraz porozmawiać, przytulić. Pozostało mi jednak tylko usiąść obok niego na krześle. Złapałam go za rękę.
-Tsk bardzo cię kocham, nie możesz się poddać, nie możesz nas zostawić-powiedzałam, następnie złorzyłam pocałunek na jego subtelnych wargach.
-co pani tutaj robi, musi pani odpoczywać-powiedział lekarz, który przyszedł zobaczyć co u Mario
Odpowiedziła mu tylko głucha cisza
-miech pani wstaje, musi pani iść do swojej sali-upomniał mnie
-nie ja muszę tutaj zostać, proszę-powiedziałam cała zapłakana.
-jutro panią przeniesiemy tytaj, a teraz proszę za mną-podał mi rękę, musiałam się zgodzić. Wstałam, jednak po chwili leżałam na ziemi, znowu zemdlałam.

Było osiem komentarzy więc dodaje kolejny, znowu nie udany rozdział. Dziękuje wam, że komentujecie te moje nie wiadomo co. Jak będzie dziewięć komentarzy kolejny dodam jutro, z jak nie będzie to w środę.
Życzę miłego wieczoru, Natalia

Rozdział 28

Będąc w polskich górach nie wypada nie odwiedzić Zakopanego. Dortmundzcy przyjaciele zostawili sobie to właśnie miasto na przedostatni dzień ich tygodniowych wakacji.
-no to słuchajcie może zaczniemy od Krupówek, potem Wielka Krokiew, a na koniec dobry obiad-zaproponował Piszczu
-ok-przystali na jego propozycię towarzysze.
Porobili sobie zdjęcia z różnymi ludżmi poprzebieranymi za dzikie stwory, oczywiście nie odbyło się bez autografów i zdjęć do których chłopcy chętnie oozowali. Zdarzyło się też coś co bardzo zdziwiło Lene, a oto ta sytuacja:
-przepraszam czy mogę prosić panią o autograf i zdjęcie?- spytała ją młoda nastolatka o ciemnych lokach
-mnie?-dopytywała się zdziwiona Lenka
-tak, jeśli to nie kłopot. Jest pani bardzo znaną osobą, chodzi pani z piłkarzem, ale to nie jest istotne. Pisze pani świetne artykuły i jest pani wzorem do naśladowania dla wielu nastolatek. Ma pani wiele fanpage'ów.
-łał powiem ci, że trochę się zdziwiłam, nie wiedziałam, że ktoś traktuje mnie jak wzór do naśladowania. To jak robimy to zdjęcie?
Dziewczyny zapozowały do zdjęcia, które zrobiła im Olka, następnie wielbicielka Leny wyjęła jeszcze zeszycik gdzie nażeczona Mario się wpisała, grzecznie podziękowała i odeszła.
-no kochanie muszę ci pogratulować, twój pierwszy autograf-powidział Mario
-szczerze to się trochę tym zdziwiłam, ale jest mi bardzo mi miło
Gdy już zwiedzili popularną ulicę w Zakopanym poszli zobaczyć Wielką Krokiew. Kupili bilety i wjechali na samą górę.
-patrzcie będę jak Adam Małysz-powiedział Robert, który właśnie siadał na miejscu gdzie skoczkowie przygotowywują się do skoku.
-ej proszę pana tam nie można wchodzić-powiedział ochroniarz i wyszedł z miotłą, poszedł w stronę Robert
Lewy zaczął uciekać, wyglądało to dosyć śmiesznie, piłkarz borussi ucieka, a tamten go goni miotłą.
-niech się pan zlituje, ja nie chcę do więzienia-wył Lewusek
-dobra ale teraz zmaitajcie z tąd na dół
posłusznie wykonaliśmy jego polecenie, nie ma co ten Robert to wszędzie zrobi jakiś przypał.
Następny dzień *Lena
Za chwilę jedziemy już do domu, chłopaki pokują bagarze do samochodów, a ja z dziewczynami robimy prowiant na drogę. Trzeba było przyznać, że było tego dość dużo, no ale wiadomo, jak chłopcy zaczną jeść to na jednej kanapce nie przystaną. Ogarneliśmy jeszcze trochę w domu i ruszyliśmy w drogę oowrotną. W naszym aucie kierował Mario, a u Polaków Łukasz. Droga strasznie mi się dłużyła, było już ciemno, asfald był śliski, już powoli zasypiałam. Poczułam jednak, że samochów dziwnie skręcił, jechaliśmy wprost na drzewo.
-Mario uwarzaj-krzyknęłam, jednak chyba było już za późno, wpadliśmy w poślizg.
*************************************
Krótki i bez jakiego kolwiek sensu, strasznie mi się nie podoba, ale był pisany na szybko. Chciałam jeszcze coś dzisiaj dodać. Następny może być nawet dzisiaj jeśli będzie 8 komentarzy. Pozdrawiam

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 27

Był już wieczór, a im się nudziło więc postanowili zagrać w butelkę. Jak to u nich było normalne grali na szczerość i odwagę, a nie jak młode dzieciaki na całowanie, to znaczy kiedyś się i pocałunki zdarzały ale jak jeszcze nie byli parami. Zawarli więc umowę, że tego typu rzeczy nie będzie, oczywiście zaproponował to Mario, który nie chciał, żeby jego ukochana całowała się z kimś innym.
-no to ja chcę zaczynać krzyknął Lewy
-oj Lewusku, Lewusku niech ci będzie-zadecydował Piszczek
Robert zaczął kręcić pustą butelką po jakimś trunku, wypadło na Mario.
-nie! Dlaczego mnie taki los spotyka!?-krzyknął młody niemiec
-no więc Götze, szczerość czy odwaga?
-szczerość
-ok, ale to mam być szczere. Czy odkąd jesteś z Leną oglądasz się za innymi kobietami, na przykład modelkami. Nie mówię, że ją zdradzasz.
-czasem mi się zdarza, ale dotąd nie widziałem piękniejszej od mojej Lenki. Wszystkie modelki mogą się schować
-oh ty mój słodziaku-powiedziała, a następnie przytuliła go nażeczona
-no widzisz, a ty jesteś dla mnie taka niedobra
-już nie będę, no dobra kręć kochanie.
Götze zakręcił, padło na Marco
-pytanie czy zadanie?
-zadanie-odpowiedział pewny piłkarz
-no więc dzisiaj spędzisz noc w kabinie prysznicowej, nie siadaj bo jak zobaczę to będzie kara.
Nie no takiego zadania to się chyba nikt nie spodziewał.
-ale...ale ja nie chcę-marudził Reus
-przykro mi sam chciałeś zadanie, a teraz kręć.- chłopak zakręcił padło na Igę, wybrała zadanie. Niemiec kazał jej przez całą noc piec ciasta, Mario musiał spać w fotelu, z Lena na jego kolanach. Ania miała poprać wszystkie brudne rzeczy, Robert musiał stać całą noc przed domem, Łukasz miał pomagać Idze. Ola miała najlepiej, wylosował ją Marco i kazał jej iść do sypialni się położyć.
Następnego dnia *Lena
Powoli się przebudzałam, nie było mi zbyt wygodnie. A no tak, spałam na kolanach u Mario, ciekawe jak mu się spało z dodatkowym ciężarem na nogach. Postanowiłam wstać, poszłam do kuchni gdzie krzątała się Iga. Na kuchennym blacie leżała sterta ciast, a teraz wyjmowała kolejne z piekarnika.
-hej Iguś
-hej, ale jestem padnięta. Jesteś może głodna?
-nie ale z chęcią zjem trochę tego ciasta, a ty idź spać.
-ok.
Kiedy Terakowska już się posiliła poszła zobaczyć co u Ani i Marco, weszła do łazienki. Wszystkie brudne rzeczy były poprane, a Reus spał w kabinie.
-Marco-dotknęła jego ramienia, a ten się gwałtownie obudził
-Marco możesz iść już się przespać do sypialni
-wybawczyni moja, już idę-powiedział uradowany, widać było, że go nogi bolały bo ledwo szedł na górę po schodach.
-dobra zastał jeszcze Lewy, wyszła przed dom. Widok jaki zobaczyła był dość dziwny, Robert stał oparty o dom i trzymał sobie rękoma powieki żeby tylko się nie zamknęły.
-Lewy chodż do Ani-powiedziała i pomogła dojść do sypialni. Potem sama udała się do swojej, spatkała tam Mario, który znajdował się w krainie snu, postanowiła do niego dołączyć.
Tak minął im yen dzień, schodzili tylko gdy ktoś był głodny, albo znudziło mu się spanie
**********************************
Ten rozdział jest bez jakiego kolwiek sensu, nie zdziwię się jeśli nie będzie żadnego komentarza. życzę udanej soboty i pozdrawiam

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 26

Następnego dnia najwcześniej wstał Mario, nie chciał budzić Leny ani towarzystwa więc wstał bardzo ostrożnie. Niestety niechcący szturchnął ukochaną, trzeba jednak przyznać że ma ona bardzo mocny sen, bo nawet nie mrugnęła. Wziął szybki, zimny prysznic na rozbudzenie i poszedł do kuchni robić śniadanie. Chciał się jakoś zrekompensować dziewczyną za wczoraj, tak je olali, ale to przez ten mecz. Jednak i tak było mu głupio, postanowił zrobić naleśniki, nie oszukujmy się on umiał robić tylko to. Zaczął robić ciasto, następnie rozgrzał patelnię i zaczął smarzenie. Została tylko dekoracja, a więc miał sos czekoladowy i truskawkowy, a do tego bitą śmietanę. Dla Lenki postanowił zrobić w kształcie serduszka, w środku napisał sosem "dla mojej ukochanej", a obok zrobił wieżyczki ze śmietany. W końcu wszyscy już wstali i zeszli na dół. To zdziwienie na ich twarzach kiedy zobaczyli kto zrobił śniadanie.
-to nie sprawiedliwe, Lena ma taki fajny-marudził Robert
-Robercik zazdrosny o Mario-zakpił Marco
-yy nie o Mario tylko o naleśniki, a moim misiem jest i tak Lena i Łukasz-zaśmiał się Lewy.
-co robimy po śniadanku?
-ja to bym poszła nad jakieś jeziorko-powiedziała Ania
-niedaleko tutaj jest takie jedno, dziewczyny mogą się poopalać, a my chłopaki możemy pożyczyć kajaki i sobie wyscigi zrobić-oznajmił Piszczu.
-ja tam chętnie pójdę-powiedziała Terakowska
-ja też
-no to idziemy się szykować i spotykamy się tutaj za 20 minut.
-ok
O wyznaczonym czasie wszyscy zeszli już do salonu tylko Roberta nigdzie nie było, w końcu zszedł oo jakiś 5 minutach ubrany w kompielówki i śmieszny kapelusz. Chłopcy wybuchnęli śmiechem.
-No co się śmiejecie, nie chcę dostać udaru-powiedział Lewy i strzelił focha z przytupem.
-oj Lewusku nie gniewaj się, powiem ci że w tym nakryciu wyglądasz bardzo gustownie-powiedział Mario -kpij sobie ze mnie kpij, ale zobaczymy kto potem będzie cie zbierał z ręcznika jak udaru dostaniesz-skwitował Lewy i poszedł zakładać buty. Droga na jeziorko prowadziła przez mały, uroczy lasek, który naszczęście był dobrze oznakowany. Wokót trasy turystycznej rosły wysokie drzewa, rozległe kępy krzaków i kwiaty i różnobarwnych kolorach.
 W końcu doszli do upragnionego miejsca, dziewczyny rozłożyły na trawie ręczniki, zdjęły ubrania i zostały w samych strojach kąpielowych. Chłopcy zaś poszli wypożyczyć kajaki, mieli zrobić wyścigi. Mario z Łukaszem w jednym, a w drugim Marco i Lewy. Dziewczyny kibicowały swoim partnerom, Lenka miała im sędziować
-no dobra chłopcy na trzy. Raz...dwa...trzy start !!!-krzyknęła, a chłopcy zaczęli swoje wyścigi. Początkowo prowadził Reus i Lewandowski jednak po chwili pozostali dwaj wzięli się do roboty, nadgonili straty i w końcu wyszło na to, że wygrali.
-tak nasi chłopcy najlepsi!-krzyczała Terakowska wraz z Igą.
-no kochanie co dostanę za taką piękną wygraną- zwrócił się Goetze do narzeczonej.
-a co byś chciał?-spytała
-ty wiesz co ja bym chciał-powiedział przytulając się do jej pleców.
-nie no ja mam nadzieję, że nasz maluszek nie odziedziczy po tobie tego zapędu w niektórych sprawach.
-no ale kochanie ja mam usprawiedliwienie-powiedział całując jej szyję
-doprawdy, jakie?
-no jak ma się taką piękną narzeczoną to jak mam nie mieć zapędów?
-no jakiś ty biedny kochanie-zakpiła z piłkarza
-no właśnie, więc teraz możemy udać się do naszego pokoju i zająć się sobą
-co masz na myśli w zajmowaniu się sobą?- dopytywała się jakby go nie znała i nie wiedziała o co chodzi
-no wiesz...-powiedział i zaczął ją gilgotać po brzuchu.
-hahaha....czemu mnie tak ukarałeś Boże i zesłałeś na moją drogę takiego...-w tym momencie spojrzała na niemca
-ale i tak mnie kochasz
-sama się sobie dziwię-powiedziała i pocałowała go w policzek
-więc jak dostanę swoją nagrodę, moja propozycja jest dalej aktualna-powiedział i spojrzał na nią z nadzieją.
-niech się zastanowię-udawała, że nie może się zdecydować-wiesz twoja propozycja jest wspaniała ale nie zgadzam się na nią, w nagrodę możesz mi posmarować plecki i zrobić ten swój masaż bo mnie tak plecy bolą.
-no dobra, dobra.
Dziewczyna położyła się na kocu na brzuchu, a jej ukochany Mario zaczął wcierać jej w plecy krem do opalania i przy tym masować.
-mmm....kochanie świetnie, nie przestawaj.-wymruczała
-nie przestaję, nie jestem taki jak ty.

Jakąś godzinę później
-to jak zbieramy się już?-spytał Łukasz
-no już możemy się zbierać, a potem na jakiś obiad?
-jasne, znam tu taką fajną karczmę
Nasza ferajna zmierzała w stronę swojego domku, nagle Mario wypatrzył jakiś krzaczek z owocami. Już chciał spróbować, ale na szczęście Iga go powstrzymała
-Mario nie jedź tego!
-ale dlaczego, przecież to są jagody.-upierał się
-nie to nie są jagody, wiem bo byłam w harcerstwie w młodości i tam nas uczyli takich rzeczy
-uf to dobrze, że mnie ostrzegłaś bo by po mnie było i nigdy nie zobaczyłbym mojego syna-uśmiechnął się uroczo
-syna?-spytała Lena
-tak, ja chcę syna
-na złość urodzę ci córeczkę-powiedziała pewna
-jeszcze zobaczymy-skwitował Mario
Doszli do domu, przebrali się i pojechali na obiad, zamówili sobie różne góralskie dania. Były przepyszne, chociaż musieli długo czekać, a Lewy jak to Lewy musiał zrobić jakiś odpał. Gdy podeszła do nich jedna kelnerka powiedział do niej:
-wie pani kim ja jestem?
-nie...niestety nie-takiej odpowiedzi nikt się nie spodziewał
-jestem wielki i boski Robert Lewandowski, a to piłkarze Bundersligi i nasze partnerki, a wy karzecie nam tyle czekać?!
-ja...ja przepraszam, już podaję-powiedziała i odeszła od naszego stolika
-widzicie, tak załatwia się sprawy-powiedział Robert, a my się zaśmieliśmy.
Po obiedzie pojechaliśmy do domu, był już wieczór, nudziło im się wiec postanowili....
___________________________________________________________________
No i mamy już 26 rozdział, dziękuje za wszystkie komentarze. Nie wiem czy u was też pada taki deszcze, ale ja dzisiaj trochę zmokłam jak wracałam ze szkoły. Jutro jadę na wycieczkę, więc następny rozdział dodam koło soboty, tak samo na drugim blogu gdzie serdecznie zapraszam lawkaktorazmieniazycie.blogspot.com

niedziela, 2 czerwca 2013

Liebster Award

Bardzo dziękuje nominację, jest ona pierwszą odkąd prowadzę tego bloga, dziękuje autorce  bloga agaikubastory.blogspot.com

Pytania od Zuzu Błaszczykowskiej:
1.Ulubiony klub piłkarski ?

2.Ulubiony sportowiec ?
3. Jak masz na imię ?
4. Skąd jesteś ?
5.Największe marzenie?
6.W jakim kraju chcesz dalej mieszkać ?
7.Co musi mieć twój przyszły mąż ?
8.Wolałabyś córeczkę czy synka ?
9.Najładniejsze imię piłkarza ?
10.Dlaczego zaczęłaś pisać bloga ?
11.Jaki zawód chcesz mieć w przyszłości ?

Moje odpowiedzi:
1. Borussia Dortmund <3
2.Marco Reus, Mario Goetze i Łukasz Piszczek.
3.Natalia
4.Z Garwolina, opodal Warszawy
5.Chciałabym poznać całą Borussię 
6.W Niemczech
7.Poczucie humoru, cierpliwość żeby mógł ze mną wytrzymać i musi akceptować moje wady i aspiracje.
8.synka
9.Marco <3
10.Miałam poważny problem w swoim życiu, to właśnie oglądanie meczy Borussi wyciągnęło mnie z doła i chciałam pokazać, że są dla mnie wzorem pisząc bloga.
11.Dziennikarka sportowa.
Nominowani przeze mnie:
http://wsrodkuserc.blogspot.com
http://wiezienswojegotalentu.blogspot.com
http://meinlebenistscheibe.blogspot.com/
http://bvbstory.blogspot.com/
http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/
http://m-i-marianna.blogspot.com/
http://rozabezkolcow-bvb.blogspot.com/
http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/wspomnienie.html
http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/
http://opowiadanieoborussidortmund.blogspot.com/
http://ona-i-on-na-zawsze-razem.blogspot.com/

Moje pytania
1. Dlaczego piszesz bloga?
2.Dla jakiej drużyny bije twoje serce ?
3.Jak masz na imię ?
4.Skąd jesteś ?
5.Co jest twoim największym marzeniem?
6.Kto jest twoim największym autorytetem ?
7.Kim chciałabyś być w przyszłości?
8.Największa wada, której w sobie nie lubisz?
9.Ulubiony sportowiec?
10.Co lubisz robić w wolnym czasie?
11.Ulubiony przedmiot w szkole?
Jeśli już odpowiecie na moje pytania, napiszcie informację pod tym postem

Rozdział 25

-Mario mamy problem, brakuje nam paliwa, a tutaj stacii nie widziałem stacji od jakiś 60 kilometrów.
-no to rzeczywiście mamy problem, a jeszcze ta burza i ulewa. Na ile wam kilometrów zostanie tego paliwa?
-nie wiem może tak na jakieś 25 góra 30.
-wiesz to może tutaj po drodze będzie jakaś stacja albo jakiś hotel to się zatrzymamy i najwyżej jutro pojedziemy po to paliwo.
-ok, to miejmy nadzieję, że jakiś się po drodze znajdzie, do usłyszenia-powiedział Robert.
-do usłyszenia.
-Mario kochanie co się stało?-spytała Lena, która właśnie wróciła z krainy snów.
-nic mała, tylko chyba będziemy się musieli zatrzymać w jakimś zajeździe bo tamte wywłoki zapomniały zatankować do pełna na ostatniej stacji.
-wiesz to nawet się dobrze składa, jest już bardzo późno, odpoczniemy, a ja mam ochotę  na spotkanie z łóżkiem.
-a może spotkanie w łóżku?-spytał chłopak uśmiechając się przy tym przebiegle.
-zboczeniec-uderzyła go lekko w ramię.
Przejechali kilka kilometrów, w końcu im oczą ukazał się wielki neonowy napis ''motel,, nie był on do końca zachęcający ale nie mieli innego wyjścia. Zatrzymali się na parkingu i szybko wysiedli zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Weszli do pomieszczenia, które miało przypominać recepcję, przy biórku siedziała starsza kobieta przy kilku świeczkach. Najwidoczniej wysiadł prąd.
-dzień dobry czy można wynająć pokoje-spytał cały mokry Łukasz.
-w ilości?
-cztery dwójki.
-niestety mamy dostępne tylko dwie czwórki.
-dobrze to poprosimy.
-dobrze to prowadzę do pokoi, tylko proszę wziąść świeczki bo ta wichura doprowadziała do zerwania się kabli i było zwarcie w elektrowni, prąd ma być dopiero jutro.
-oczywiście.
-no dobra to Reusowie i Götze razem, a my razem.
-ok
Weszliśmy do pokoju, był ciemny, obskurnie urządzony. Lena marzyła tylko o gorącym prysznicu i randką z poduszką. Marco zapalił kilka świeczek.
-ej towarzystwo mogę iść szybko wziąść prysznic-spytała Terakowska.
-jasne kobiety w ciąży mają pierwszeństwo.-stwierdził Reus
-o czyli ja po tobie kochana-ucieszyła się Ola
-a ja po Oli-powiedział Mario.
-a to niby czemy?-dopytywał się Reus-co ty w ciązy jesteś?
-nie, nie jestem w ciąży ale idziemy kolejką moja narzeczona, twoja dziewczyna, ja i ty bo tak będzie po kolei.-obiaśnił swój plan szczęsliwy Mario.
-niech ci będzie, głupszym się ustępuje-powiedział pod nosem.
-słyszałem-udał oburzonego Mario
-bo miałeś słyszeć.
*Lena
Weszłam do łazienki zabierając ze sobą jedną z białych świec, zapaliłam ją, weszłam pod prysznic. Nareszcie, ciepła woda obmywająca moje ciało ze wszelkich brudów, czułam się wspaniale. Na koniec na swoje ciało nałorzyłam balsam o zapachu pomarańcy dla ikojenia zmysłów, w końcu wyszłam z łazienki. Wszyscy byli w naszym pokoju włącznie z czwórką polaków z sąsiedniego pokoju, rozmawiali i czymś. Usiadłam obok Mario wtulając się w niego. Po jakiejś godzinie wszyscy byli już w swoich pokojach przyszykowani do spania. Trochę się bałam, nie było tutaj zbyt przytulnie, Mario chyba to wyczuł i z całych sił mnie przytulił. Powoli moje oczy się zamykały gdy nagle usłyszeliśmy głośny krzyk należał on do Igi i Ani. Poderwliśmy się z łóżek i pobiegliśmy sprawdzić co się dzieje, wpadliśmy do pokoju.
-co sięnstało-dopytywał się zdenerwowany Marco
-spójrz-Ania pokazała w kierunku łazienki.
-Marco i Robert wzieli świeczki i poszli w stronę owego miejsca. Weszli do środka, widok który zobaczyli przeraził ich nie na żarty. Obok starej wanny było wiele plam starej zaschniętej krwi.
-co tam jest?- dopytywałam się, jednak moj głos zadrżał.
-to wygląda jakby ktoś został tutaj kiedyś zamordowany.-szepnął Marco
-znależliśmy jeszcze to-Iga pokazała nam pewien stary skrawek papieru, zaczęliśmy go czytać, a brzmiał on tak:
Z pamiętnika Marii Parysowskiej
Już dłużej nie mogę z tym mężczyzną, codziennie tylko kłutnie, awantury, a to zawsze kończy się zbiciem. To właśnie przez jegonzachowanie straciłam moje dziecko. Teraz czekam na niego w hotelowym pokoju, pewnie poszedł się upić do pobliskiego baru. Mam już przygowowany nóż, to właśnie dzisiaj pomszczę moje nienarodzone dziecko. Właśnie już słyszę jego krzyki z korytarza, wybacz mi Boże ale muszę to zrobić.
godzinę później.
Jest już po wszyskim, zadałam ostateczny cios w łazience obok wanny, teraz musze uciekać, chociaż nawet jeśli by mnie złapali, nie byłabym zła. Tę kartkę zostawiam tutaj aby móc opowiedzieć tę historię innym osobą mieszkającym w tym pokoju.
Maria.


Nikt nie wiedział co ma powiedzieć, w końcu poszliśmy do naszego pokoju, każdy bał się przebywać w pokoju w którym zdarzyła się ta wielka zbrodnia. W końcu usnęliśmy, nie było zbyt wygosnie, po cztery osoby na jednym łóżku.
Następnego dnia.
Za oknem świeciło słońce, nie było już śladu po wczorajszej ulewie. Chłopcy wstali wcześnie rano i pojechali po paliwo. Dokładnie o 9.30 oddaliśmy klucze do pokoi hotelowych i upaliśmy się w dalszą drogę, zostawiając za sobą to fatalne miejsce.
W końcu dotarliśmy do naszego domku guralskiego, który wynajął Łukasz. Był bardzo przytulny i ślicznie urządzony, właścicielami byli znajomi piłkarza, który teraz aktualnie mieszkają w Warszawie. Rozpakowaliśmy się, ogarneliśmy i postanowiliśmy pojechać na jakiś obiad, a później na jakieś zakupy. Chciałyśmy dzisiaj z dziewczynami zrobić kolacje, miała to być kolacja powitalna, jednak nic z tego nie wyszło zbytnio. Bo oczywiście leciał jakiś mecz w telewizji i chłopcy nie raczyli mawet ruszyć swoi czterech liter inprzyjść do kuchni.

No i oddaje kolejny w wasze ręce, mam nadzieję że spodoba wam się rozdział taki trochę kryminalny i nie pomyślicie, że jestem jakas nienormalna. Pomyśł na ten rozdział powstał podczas jednego z obozów gdzie opowiadaliśmy sobie straszne historie.
Pozdrawiam Natalka
P.S. CZYTASZ=KOMENTUJ to naprawdę motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 24

-no to jak ruszamy-spytał Piszczek
-tak jest kapitanie!
-no dobra ja prowadzę-powiedział Mario Reusowi.
-nie bo ja prowadzę-nie chciał się zgodzić blondyn
-oj Mario chodź zajmniemy się sobą na tyle- wymruczała mu do ucha Lena
-kusząca propozycja, chętnie skorzystam. No dobra Reus ale potem się zmieniamy, ok?
-ok,ok
No i w końcu wsiedli Lena i Mario z tyłu, a Reus i Olka z przodu. Götze był trochę zawiedziony bi nie tak wyobrażał sobie to zajmowanie się sobą, bowiem Lena połorzyła głowę na jego kolanach i prubowała zasnąć.
-ej gołąbeczki nie śpimy tam z tyłu-krzyknął Marco i podgłośnił radio. Właśnie leciała piosenka ,,sexy and I know it, zaczęli śpiewać. Oczywiście żadne z nich nie było super piosenkarzem, bardzo fałszowali. Po jakisz dwóch godzinach jazdy zatrzymali się na postuj, tak naprawdę był on wymuszony przez Łukasza i Stachurską, których Rober już wkurzał.
-o nie Robert ty jedziesz z nimi ja już dłużej nie mogę-krzyczał Łukasz na cały parkiing
-ale misiaczku ja będę tęsknił-Rober zatrzepotał rzęsami.
-nie martw się Lewy usiądziesz w środku obok mnie i Mario-pocieszała go Lenka
-ha, widzisz Piszczu znalazłem sobie nowe misie.
Wtedy wszyscy zaczęli się śmiać, nie ma co Lewandowski to umiał humor naprawić.
-ej Lena dawaj jakiś odpał zrobimy-szepnął jej na ucho Bobek
-ok, ale co niby?
-no....-zaczął jej tłumaczyć cały plan.
-ok, ale uprzedżmy Anie.
Podeszli do brunetki i zaczęli ją wtajemniczać plan, który miał na celu zdenerwować Mario, karateczka się zgodziła, miała nawet im pomóc to odegrać.
-Mario, ja...ja muszę ci coś powiedzieć-zaczęła, musiała opanowywać śmiech.
-tak promyczku?
-Mario, przepraszam ja nie mogę cię dłużej krzywdzić, ja muszę zerwać zaręczyny
-ale jak, dlaczego?-spytał już bardzo zdołowany.
-tno nie jest twoje dziecko, zdradziłam cię-Lena ledwo opanowała śmiech.
-ale jak to z kim?
-z Robertem-wskazała na chłopaka.
-jak mogłeś Robert?-spytała teatralnie jego nażeczona.
-Lewandowski już nie żyjesz, jak mogłeś myślałeg, że jesteś moim przyjacielem-krzyknął Mario i zaczął gonić go po całym parkingu.
-Iga zrób zaraz zdjęcie Mario-powiedziała do niej cicho Stachurska.
Lena i Anka już nie mogły wytrzymać, wpadły w pompę, Wtedy Mario się zatrzymał, nie wiedział o co chodzi.
-mamy cię kochanie-dalej śmiała się Lena.
Jego mina po prostu bezcenna, a najlepsze, że mają to na zdjęciu. Terakowska wiedziała, że zaraz tego pożałuje. Zaczęła uciekać, wsiadła na tył samochodu i go zamknęła. Oczywiście zapomniała, że Mario posiada klucze i z łatwością go otworzył.
-no to teraz się zemszczę-powiedział i zaczął ją łaskotać.
-przestań, proszę...
-obiecaj, że nigdy więcej nie wywiniesz mi takiego numeru
-oj kotju ale to był tylko test-powiedziała i go pocałowała
-i co zdałem?
-tak jesteś o mnie zazdrosny-powiedziała, a na jej ustach pojawił się triumfalny uśmiech.
Około północy dojerzdżali już do celu, nagle w samochodzie prowadzonym przez Mario w CB radiu odezwał się Robert, który prowadził tamten samochód.
-Mario mamy problem....
**********************************
Wiem strasznie krutki, ale chciałabym dodać coś jeszcze dzisiaj na bloga:
lawkaktorazmieniazycie.blogspot.com na którego również serdecznie zapraszam. Dziękuje za wszystkie komentarze, ale liczę na trochę więcej.
Pozdrawiam

Zaczarowani